Dzisiaj nawet sami samorządowcy nie kryją, że system weryfikacji oświadczeń majątkowych to fikcja. Radni gminy i powiatów składają oświadczenia przewodniczącym rad. Ci z kolei wraz z burmistrzami i wójtami swoje zeznania wysyłają do wojewody. Teoretycznie tam, gdzie trafiają oświadczenia, powinna nastąpić ich weryfikacja. W przypadku wykrycia, że któryś z samorządowców zaniżył wartość swojego majątku, zataił dochody, trzeba o tym fakcie poinformować urząd skarbowy.
W praktyce próżno jednak szukać przypadku, w którym udowodniono by, że jakiś radny nie napisał całej prawdy.
Oświadczenia są jednak publikowane w internecie i tam mogą je przeczytać wszyscy, także sąsiedzi, znajomi, którzy wiedzą, co kto ma.
- I często czytają, że wójt, burmistrz czy radny uważany za bogatego, zeznał, że jest... biedakiem - drwi Dariusz Karbowiak, były wiceprzewodniczący rady miejskiej w Namysłowie - Przepisy są jasne. Mówią, że trzeba podać np. roczne dochody, a panowie wpisują pensje za pół roku. Wielu znikały domy, auta, a bogaciły się ich żony i dzieci. Robią tak, bo wiedzą, że tego nikt nie sprawdzi, nie udowodni oszustwa.
- Nie mam żadnych możliwości, by zweryfikować, czy radny pisze prawdę- przyznaje Mariusz Grochowski, przewodniczący rady miejskiej w Brzegu.
Takie możliwości ma natomiast CBA. I teraz chce z nich skorzystać. Dotychczas nie było aż tak szeroko zakrojonej akcji służb antykorupcyjnych związanej z samorządami. Nieoficjalnie wiadomo, że to efekt mnożących się donosów od "życzliwych" wyborców.
Więcej - czytaj wtorkowe wydanie Nowej Trybuny Opolskiej
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?