Dogoterapia. Pies nie wyleczy, ale wiele nauczy

fot. Klaudia Bochenek
Adrian w zajęciach dogoterapii uczestniczy już trzeci rok. Uczy się koordynacji ruchowej, wyrażania emocji, a przy okazji karmienia psa poznaje kolory i liczby.
Adrian w zajęciach dogoterapii uczestniczy już trzeci rok. Uczy się koordynacji ruchowej, wyrażania emocji, a przy okazji karmienia psa poznaje kolory i liczby. fot. Klaudia Bochenek
Gdzie rehabilitant nie może, tam dogoterapeutę pośle. 8-letni autystyczny Adrian potrafi już skupić się na chwilę, okazywać emocje, rozróżniać kolory... Chłopca w nauce dzielnie wspiera kudłaty samojed.

Niewielki pokoik w nyskim Przedszkolu Integracyjnym. Wokół plakaty z psami, na podłodze materac, okłaczony z lekka dywanik, w słoikach karma, obok psia miska i zabawki. To królestwo, a raczej miejsce pracy samojeda o imieniu Toffi, który od kilku lat całym swoim psim jestestwem motywuje niepełnosprawne dzieci do postępów w rehabilitacji.

- Pies jest motywatorem. Dzieci zdecydowanie chętniej ćwiczą, kiedy jest w pobliżu, gdy mogą go nakarmić, potarmosić, pogłaskać - tłumaczy Robert Woźniak, dogoterapeuta z Nysy. - Przy zwierzaku przełamują swoje lęki, otwierają się, są w stanie osiągnąć więcej niż podczas zwykłej terapii.

Kudłata suka leży na chłodnych kaflach pod stołem. Ma 15-minutową przerwę w zajęciach, więc korzysta z chwili spokoju i mruży oko. Nie na długo, bo w drzwiach staje Adrian Wilk. Ma 8 lat i jest dzieckiem autystycznym. W dogoterapii uczestniczy już trzeci rok. - Adrian, przywitaj się z Toffinką - Robert Woźniak instruuje chłopca. - Potarmoś ją za futro, przytul się i przybij z nią piątkę.

Toffi przyjęła pozycję siedzącą. Wie, że zaczyna pracę, więc musi być czujna. Wydaje okrzyk gotowości. - Hauuu! Zaczynają się ćwiczenia z psią karmą - ence pence, w której ręce. To pole do popisu dla chłopca, jeśli chodzi o koordynację manualną i zapamiętywanie prawo-lewo. Dla psiaka to ta przyjemniejsza część pracy, w nagrodę za wskazanie, gdzie jest karma, dostaje przecież smaczny kąsek. O, dziwo, suka za każdym razem zgaduje. Inteligentna bestia!

- Wszystkie nasze psy, a mamy cztery, mają rodowody, są przeszkolone i przetestowane. Do pracy z dziećmi muszą być pewniakami - mówi dogoterapeuta. Sam również jest po różnych kursach, a dogoterapią (razem z żoną Anną) zajmuje się od lat: - Prowadzimy zajęcia w Paczkowie, Prudniku i w Nysie.

Tutejszy Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nawet zdecydował się na zakup własnego szczeniaka do terapii.
Trudno się dziwić, skoro efekty są znakomite. Z porażenia mózgowego pies dziecka nie wyleczy - to oczywiste, ale może nauczyć je pewnych odruchów, chwytów, gestów...

Robert Woźniak: - Jest autystyczny Adrian, który coraz lepiej radzi sobie z koncentracją, dziewczynka z autoagresją, która początkowo nie chciała w ogóle zbliżyć się do szczeniaka. Gryzła, drapała, a dziś karmi go z ręki. Albo 8-letnia, zamknięta w sobie i mówiąca zawsze szeptem Ola. Po raz pierwszy w swoim życiu krzyknęła właśnie do psa.

\Adrian podchodzi do półki, bierze karmę i częstuje Toffinę. To ostatnie chwile psiej sielanki, bo zaraz zaczną się “tortury". Terapeuta wyciąga skrzynię z całym arsenałem akcesoriów fryzjerskich. Są tam szczotki do włosów, grzebienie, drapaczki, gumki i spinki. Toffina będzie modelką. - Weź wszystkie niebieskie spinki i zepnij jej grzywę - mówi terapeuta.

Chłopiec manipuluje przy psich kudłach. Z trudem, ale udaje mu się zapiąć kilka spinek. Suka ani drgnie, wszystko znosi z anielską cierpliwością. Daje sobie nawet nałożyć na łapy i uszy gumki do włosów! - Psy są tak szkolone, że te zabiegi odbierają jako zabawę - tłumaczy Robert Woźniak - Przyzwyczajone są do niekontrolowanych dziecięcych odruchów i na żaden nie reagują agresją. Nawet jeśli ktoś zbyt mocno szarpnie, uderzy albo kopnie. Bo przecież dzieci są w różnym stopniu upośledzone. Czasem zaciskają im się bezwiednie piąstki. Pies wie jedno: ludzie czasem tak mają i trudno, trzeba to znieść.

Toffina zatem cierpliwie czeka na kolejne ćwiczenia. Teraz Adrian będzie się pod nią czołgał, a później ona pod nim. Tęsknie łypie okiem na kafelki pod stołem, ale cóż - najpierw praca, później przyjemność... - Pomiędzy zajęciami robimy im kilkudziesięciominutowe przerwy na odpoczynek - wyjaśnia dogoterapeuta - No i nie pracują codziennie, tylko na zmiany!

Adrian kończy zajęcia. Po nim przyjdzie kolejne dziecko z problemami. Może będzie to Maja, której Toffi pomaga przełamywać lęki, a może dziewczynka z porażeniem mózgowym. Potem Robert Woźniak pojedzie do domu, ale tylko na chwilę, bo po południu trzeba jechać do Paczkowa. A później jeszcze na terapię indywidualną do niepełnosprawnego chłopca.

Doba za krótka. A jeszcze na psią pomoc czeka kolejna trzydziestka dzieci z poradni rehabilitacyjnej przy nyskim szpitalu. Bo dyrekcja placówki też chce wprowadzić u siebie dogoterapię. I tylko Woźniakowie zastanawiają się, jak to wszystko ogarną - na cztery ręce i szesnaście psich łap. - Jakoś trzeba będzie! - mówią.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska