Waldemar Kowalczyk jest z zawodu mechanikiem. Niezależnie od dyplomu technika ma też mistrzowskie uprawnienia spawalnicze. W Zakładach Urządzeń Przemysłowych w Nysie przepracował 26 lat. Gdy sąd ogłosił upadłość przedsiębiorstwa, Kowalczyk wylądował na bezrobociu. Zasiłek pobierał tylko przez dwa miesiące, potem udało mu się wkręcić do miejscowej prywatnej firmy z branży metalowej, na szefa brygady montażowej. Właściciel płacił nieźle i terminowo. Potem, po wyśrubowaniu norm, już tylko terminowo.
Ludzi z takimi kwalifikacjami, praktyką i doświadczeniem poszukiwała właśnie świeżo utworzona spółka Metchem Energo w Opolu. Jej szef produkcji wpadł na trop Kowalczyka za pośrednictwem byłych pracowników ZUP, którzy wcześniej znaleźli tu zatrudnienie. Zatelefonował, zaprosił na rozmowę kwalifikacyjną i od ręki zaproponował etat. Od listopada ubiegłego roku Kowalczyk pracuje w Metchem Energo jako mistrz kierujący brygadą spawaczy.
Nadal jednak mieszka w Nysie. Do pracy dojeżdża własnym samochodem. To raptem godzina drogi, więc żaden problem. Ale aby obniżyć sobie koszty tych dojazdów, zamontował w swojej skodzie instalację gazową. Jednocześnie, żeby było jeszcze taniej, umawiał się z kolegami i zabierał ich po drodze do pracy; w ten sposób koszty jeszcze bardziej się rozkładały.
- Na Zachodzie taka mobilność to rzecz normalna. Ludzie dojeżdżają tam do pracy z odległości znacznie większych od tej, jaka dzieli Nysę od Opola. Koszt tych dojazdów, w porównaniu do tamtejszych zarobków, nie jest żadną barierą. U nas, niestety, te relacje kształtują się mniej korzystnie i dlatego tylko nieliczni decydują się na szukanie pracy poza miejscem zamieszkania - tłumaczy Kowalczyk.
ZACZĘŁO SIĘ OD BANKRUCTWA
Metchem Energo to spółka, którą utworzono po upadłości APC Metchem - jednej ze spółek córek opolskiego Metalchemu. Podstawowe maszyny wniosła aportem Agencja Rozwoju Przemysłu w Warszawie, do niej też należy kontrolny pakiet udziałów. Drugim akcjonariuszem jest syndyk zbankrutowanego Metchemu. Jego udziały to hala produkcyjna o wartości ok. 3 mln zł. Funkcjonująca już drugi rok spółka wytwarza specjalistyczną aparaturę głównie dla klientów z zagranicy. Eksport stanowi 70 proc. jej obrotów handlowych. Jednym z największych odbiorców jest niemiecki Siemens. W roku ubiegłym Metchem Energo wygrała dwa 2-etapowe przetargi na wykonanie kalcynatora i młyna surowca dla "Górażdży Cementu". Realizacja tych kontraktów dobiega właśnie końca.
"ROZŁĄKOWCY" PRACUJĄ GORZEJ
Zdzisław Kaczmarczyk, prezes Metchem Energo:
- Doceniamy ludzi z autentycznymi i potrzebnymi spółce kwalifikacjami. Niebawem do takich fachowców dołączy trzech kolejnych byłych pracowników ZUP w Nysie, którzy po upadku tego przedsiębiorstwa poszukali sobie zajęcia w Płocku. Ściągam ich stamtąd, bo lepszych w okolicy nie znajdę. Czy im także będę pokrywał część kosztów na dojazdy do pracy z Nysy do Opola? Niewykluczone. Uważam bowiem, że pracownik, który nie musi mieszkać w hotelu robotniczym, w oderwaniu od rodziny - pracuje efektywniej niż "rozłąkowiec". Wiem o tym z autopsji, sam przecież dojeżdżam do Grotowic z województwa śląskiego.
Józef Jarek, Andrzej Nieszwiec i Tadeusz Giera to także byli pracownicy nyskich ZUP. Mają papiery dwuzawodowców, montażystów konstrukcji i urządzeń stalowych oraz ślusarzy. Do Metchem Energo trafili dzięki Kowalczykowi. To on ich zarekomendował szefowi produkcji, ale ostatecznie o przyjęciu na etat zadecydowały posiadane przez nich umiejętności i wiedza zawodowa.
Do pracy w Opolu też dojeżdżają samochodem. Własnym, jednym, dzieląc koszty na trzech. Gierę, który mieszka w Otmuchowie, te dojazdy kosztują miesięcznie w granicach czterystu złotych. On sam uważa, że lepsze to, niż wycierać kąty w hotelu robotniczym lub na kwaterze prywatnej, prowadzić drugi dom, decydować się na rozłąkę z rodziną.
Gierze, Jarkowi i Nieszwiecowi dojazdy opłacają się tym bardziej, że część ponoszonych na nie wydatków zwraca im co miesiąc pracodawca. W podopolskiej spółce tej kwestii nie regulują w zasadzie żadne przepisy. Decyzję o refundacji podejmuje prezes, uznaniowo. Trójka fachowców z Nysy wprosiła się do niego na rozmowę i wynegocjowała sobie tamte dopłaty. - Zarząd spółki idzie ludziom na rękę. W pierwszym rzędzie tym, których najbardziej potrzebuje na hali - komentuje ślusarz Jarek.
Załoga Metchem Energo liczy dziś ok. 140 osób. Ponad trzydzieści procent stanowią pracownicy dojeżdżający spoza Opola. Najliczniejszą grupę wśród nich tworzą fachowcy mieszkający w Kędzierzynie-Koźlu, Krapkowicach, Nysie - ocenia szef produkcji Eugeniusz Adaszyński. Według niego wszystko wskazuje na to, że ta grupa jeszcze się powiększy. O co najmniej dziesięć osób z uprawnieniami montażysty i spawacza. Już umieszczono w gazecie ogłoszenie, że spółka zatrudni takich specjalistów od zaraz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?