Dominik Witczak: To jeden z moich lepszych sezonów na plaży

Redakcja
Dwa wcześniejsze sezony kończyłem z przysłowiowym burakiem, czyli na czwartym miejscu, dlatego powrót na podium mistrzostw Polski cieszy - mówi Dominik Witczak.
Dwa wcześniejsze sezony kończyłem z przysłowiowym burakiem, czyli na czwartym miejscu, dlatego powrót na podium mistrzostw Polski cieszy - mówi Dominik Witczak. Zbiory prywatne
Rozmowa z Dominikiem Witczakiem, srebrnym medalistą mistrzostw Polski w siatkówce plażowej, na co dzień atakującym Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

Wspólnie z Damianem Wojtasikiem "plażowy" sezon kończy pan z tytułem wicemistrza Polski. To bardzo udane zwieńczenie wakacji.
Dwa wcześniejsze sezony kończyłem z przysłowiowym burakiem, czyli na czwartym miejscu, dlatego powrót na podium mistrzostw Polski cieszy i z tego lata jestem zadowolony.

W finale przegraliście z Bartoszem Łosiakiem i Piotrem Kantorem, czyli rywalami, których wcześniej w turnieju finałowym w Krakowie raz pokonaliście. Pozostał niedosyt?
Dzień wcześniej graliśmy z nimi w ćwierćfinale i sytuacja była odwrotna do tej z finału. My zagraliśmy bardzo dobre, równe spotkanie we wszystkich elementach, a oni troszkę słabsze. W finale role się odwróciły, nam brakowało jakiegoś punktu zaczepienia. Liczyłem, że uda mi się bardziej odrzucić rywali zagrywką, że będą mieli kłopoty. Jednak w meczu wyszła ich przewaga techniczna. My i oni mieliśmy trudne zagrywki, a różnica polegała na tym, że oni nawet jak przyjęli na szósty metr, to potrafili sobie tę piłkę dokładnie wystawić. U nas gdy pojawiło się niedokładne przyjęcie, mieliśmy problemy. Stąd pomyłki i podbite piłki rywali.

Jednak na koniec był medal, to oznacza, że to był dobry sezon w waszym wykonaniu?
Uwieńczeniem jest ścisły finał mistrzostw Polski, a generalnie jesteśmy bardzo zadowoleni z całego tegorocznego cyklu. Tak naprawdę z Damianem tworzyliśmy parę dopiero od drugiego, czy trzeciego turnieju, bo wcześniej grałem eksperymentalnie z Maciejem Kosiakiem. W tym sezonie z Damianem Wojtasikiem udało nam się wygrać parę ciężkich turniejów w eliminacjach mistrzostw Polski, wygraliśmy też w Czechach. Współpraca układała się bardzo dobrze i pod względem sportowym był to jeden z moich lepszych sezonów na plaży.

W ostatnich latach dość regularnie zmienia pan partnerów. Z czego to wynika?
Nigdy nie umawiałem się z partnerami na dłuższe granie niż jeden sezon, bo dla mnie priorytetem jest siatkówka halowa. To moje główne źródło utrzymania i do tego podchodzę bardzo profesjonalnie. Patrzę też jak na koniec sezonu halowego się czuję. Rozmowy z partnerami zaczynają się koło nowego roku, ale zawsze monitoruje stan zdrowia. Jeżeli wszystko jest w porządku, kończę sezon halowy i mogę zacząć grę na plaży. Muszę też zapytać o zdanie trenerów. Ostatnie dwa lata grałem z Rafałem Matusiakiem i świetnie się dogadywaliśmy. Mieliśmy dwa dobre sezony, ale czegoś zabrakło. Było dwa razy czwarte miejsce, na szczęście w poprzednim roku był też Puchar Polski. Podobnie jak trenerzy w hali, tak też my szukamy optymalnych ustawień na plaży. Na ten sezon byłem umówiony z Łukaszem Kaczmarkiem. Jednak on został powołany do kadry B na hali i to mu przyblokowało możliwość grania ze mną. Byłem więc wolny, a Damian z Jarkiem Lachem postanowili zakończyć współpracę i otrzymałem propozycję od jednego i od drugiego. Zadecydowałem, że zagram z Damianem. On gra na lewym skrzydle, a po drugie jest obrońcą i łatwiej mi się było z nim zgrać. Z Jarkiem tworzylibyśmy duet dwóch blokujących, a wiadomo, że obrońca na boisku się przydaje.

W tym sezonie turnieje rozgrywano w miastach, finał odbył się w Krakowie. To zwiększa zainteresowanie dyscypliną?
Sezon był ciekawy, bo kilka turniejów rozegrano w miastach. Były turnieje w Cieszynie, Kętach, Łodzi. Miło było zawitać do Nysy po kilku latach przerwy. Taki sposób popularyzacji siatkówki jest ciekawy, a najlepszym przykładem jest Toruń, gdzie na Rynku gramy od kilku sezonów. Fajnie to wygląda i przyciąga kibiców. Choć mi trochę brakuje cyklu nadmorskiego. Gra nad Bałtykiem wyglądała trochę inaczej, miała swój klimat, było mnóstwo kibiców na plaży i szkoda, że tego cyklu już nie ma. Mi się bardziej podobało, kiedy pół cyklu było rozrzuconych po miastach, a finałowa część na wybrzeżu.

Za większą popularnością idą także nagrody?
Niestety, nie. Nie ukrywam, że jako zawodnicy podjęliśmy rozmowy z organizatorami z Plaży Open oraz wydziałem siatkówki plażowej nad zmianami. Wielu zawodników nie mających sponsorów oraz bardzo dobrych wyników praktycznie w tym sezonie troszkę do "biznesu" musieli dołożyć. Nie każdy może sobie na to pozwolić, by jeździć co tydzień do innego miasta oddalonego od siebie po kilkaset kilometrów, grać przez trzy dni, trenować w tygodniu i do tego dopłacać. Liczymy, że po sezonie, w którym było dużo transmisji i marketingowo dobrze to wyglądało, uda się podnieść pule nagród. Przyznam, że większe pule nagród jeździliśmy 10 lat temu. Teraz koszty są większe jeśli chodzi o transport, a nagrody do wygrania nie. Szczególnie szkoda zawodników, którzy powinni jeździć po turniejach bo mają talent, ale nie zawsze potrafią znaleźć sponsorów.

Takich utalentowanych zawodników pewnie nie brakuje na Opolszczyźnie. W finale w Krakowie było aż 8 graczy z naszego województwa. Siatkówka plażowa może się stać naszą regionalną dyscypliną.
Mam nadzieję, że tak się będzie. Dla mnie objawieniem całego sezonu była para Jędrzej Brożyniak o Bartek Dzikowicz. Są "w obiegu" od kilku lat, grają dobrze, ale zawsze im czegoś brakowało, by stawać na podium, czy zwyciężać w turniejach. W tym roku zrobili ogromny postęp i byli bardzo niewygodnym rywalem o czym kilkakrotnie się przekonałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska