Dr Berlińska: Kobiety są zbyt uczciwe do polityki

Redakcja
Wywiad z dr Danutą Berlińską, socjologiem z Uniwersytetu Opolskiego.

Sylwetka

Sylwetka

Jest socjologiem, specjalistą od spraw mniejszości niemieckiej, ale interesują ją wszelkie przemiany społeczne zachodzące w naszym regionie. Ostatnio wzięła udział w konferencji "Po co nam kobiety w polityce?". Żona, matka dwóch synów.

- Gdy umawiałyśmy się na wywiad, zakrzyknęła pani: Nie chcę być wojującą feministką! Ma pani coś przeciwko feminizmowi?
- Nie mam. To ludzie przyszywają takie "łatki" kobietom wypowiadającym się na temat równouprawnienia, a feminizm rozumieją jako coś deprecjonującego. Tymczasem kobiety powinny same sobie oraz innym uzmysłowić, że nie mają równego statusu z mężczyznami. Owszem, w Polsce mamy konstytucyjnie zapewnioną równość, ale prawne rozwiązania to nie wszystko. Liczy się praktyka, a w niej przeciętny mężczyzna poświęca obowiązkom domowym 2 godziny i 40 minut dziennie, a kobieta - 4 godziny i 38 minut. Kto ma więc więcej czasu i możliwości na robienie kariery?

- Pani stała przy garach?
- Gdy przyjechałam do Opola, musiałam wybrać dom i zdrowie dzieci kosztem kariery naukowej. Miałam otwarty przewód doktorski, ale urodziłam syna, potem drugiego. Obaj byli alergikami. Siedziałam pięć lat w domu i się nimi zajmowałam. A potem i tak zawsze najważniejszy był dom i dobro dzieci. Musimy pamiętać, że nie było takiego dostępu do różnych usług i niemal wszystkiego brakowało na rynku. Byłam więc kolejkowym staczem, fryzjerem, kucharką, krawcową i sprzątaczką. Musiałam nawet myć sprężyny w łóżeczkach, aby pozbyć się kurzu. Poza tym uprawiałam z mężem działkę, a w sezonie moja kuchnia zamieniała się w zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego.

- Nie było żadnego aktu wyzwolenia?
- Zostawiłam mojego męża na dwa dni i pojechałam na koncert Leonarda Cohena. Starszy syn miał dwa lata, młodszy pół roku. Mężowi zostawiłam pisemne instrukcje; co i jak ugotować, kiedy karmić itp. Gdy wróciłam, powiedział, że wszystko udało mu się zrobić, tylko nie miał czasu wyjść z dziećmi na spacer. Pośmiałam się, a potem znów ugrzęzłam w domowych pieleszach. Nieprzypadkowo w Polsce, statystycznie rzecz biorąc, to kobiety są lepiej wykształcone, to one częściej robią doktoraty, ale już habilitują się częściej panowie... Bo owym lepiej wykształconym paniom zwyczajnie brakuje czasu... Spójrzmy teraz na życie polityczne - zdecydowanie zdominowane przez mężczyzn, kobiety są w nim niedoreprezentowane.

- Nie ma dla kobiet zakazu brania udziału w życiu politycznym.
- Mężczyźni tak samo mówią: "One nie chcą! Nawet jak tworząc listy wyborcze. rezerwujemy pewną liczbę miejsc dla kobiet, to one i tak nie chcą kandydować". Tymczasem istotne jest to, dlaczego kobiety nie chcą wchodzić do polityki. Na ten temat robiono badania socjologiczne i z nich wynika, że kobiety nie chcą angażować się w życie polityczne, bo nie wierzą w osiągnięcie sukcesu.
- Brak wiary skazuje kobiety na klęskę.
- Są ważne powody owego braku wiary. Kobiety nie garną się do polityki, bo jako realistki wiedzą, że sukces w polityce nie zależy od nich. Zresztą panuje społeczne przekonanie, że polityka to męski obszar aktywności. Przypomnijmy też sobie, jak w niektórych partiach wykorzystywano w rozgrywkach "martwe dusze" albo jak na głosowania w wyborach wewnątrzpartyjnych dowożono pracowników autobusami, aby ci głosowali na swego pracodawcę... Wiele kobiet nie chce angażować się w politykę, bo nie chcą uczestniczyć w brutalnej grze, w której nie ma miejsca na sentymenty. A nawet jak osiągną sukces, to i tak z czasem znikają.

- Na przykład?
- Zyta Gilowska - wybitna postać w polityce. Już jej nie ma.

- Wykazano jej nepotyzm.
- A co ujawniły w ostatnich dniach media w przypadku wicepremiera? Działania będące przejawami nepotyzmu, i to dużo bardziej rażące. Jakoś nie ma konsekwencji.

- Konsekwencje poniósł senator PO Misiak, także w związku zarzutami o nepotyzm...
- Tak, ale mam wrażenie, że ta reakcja nie była tak szybka i gwałtowna jak w przypadku Zyty Gilowskiej. Generalnie - łatwiej jest się pozbyć kobiety z polityki niż mężczyzny. Bo nawet jak kobieta zaistnieje w polityce i ugruntuje swoją pozycję, to i tak często bywa niewygodna z powodu takich cech jak: niezależność, otwarte wyrażanie niepopularnych poglądów.

- Kiedy Polki trafią do polityki i odniosą sukces?
- Może gdy zmieni się sposób rekrutacji na listy wyborcze, bo obecnego nie mogę zaakceptować. Nie trzeba bowiem mieć doświadczenia w działaniu społecznym - wystarczy popularne nazwisko, aby znaleźć się na liście. W różnych wyborach zwyciężają na przykład piłkarze, rajdowcy czy ludzie znikąd. Dobrze byłoby, gdyby politycy zaczęli mówić o pierwszych miejscach na listach zarezerwowanych dla wybitnych kobiet.

- A może zamiast tego zniechęcania się kobiety powinny rozwalić całą tę brudną politykę i stworzyć własną...
- Zakładanie kobiecych partii nie ma sensu, bo płeć nie może być platformą wspólnych partyjnych działań. Taką platformą muszą być podobne poglądy polityczne i wartości. Wiedzą to kobiety głosujące i nie będą swych głosów marnować na taką partię, która jest z góry skazana na porażkę.
- Ile kobiet rządzi w województwie opolskim, na różnych szczeblach władzy?
- W radach gmin mamy 21% kobiet, w powiatach - 18%, czyli nieco mniej niż w kraju. W opolskim sejmiku kobiety stanowią 12,5%, a w Polsce średnio jest 17,8% kobiet. Im wyższy szczebel władzy, tym na Opolszczyźnie kobiet jest mniej. Na listach głównych partii w wyborach do sejmiku na pierwszych miejscach były tylko cztery kobiety.

- Mamy więc do czynienia z błędnym kołem: kobiety nie garną się do polityki, bo jest zbyt męska, politycy nie sprawiają kobietom warunków do działania, bo przecież nie ma komu...
- Takim stereotypom nie ma końca. Już na etapie wychowywania dzieci przygotowuje się do ról męskich i kobiecych. Nikt nie kupuje chłopcom lalek. Jeśli lala już gdzieś jest, na przykład na przedszkolnej półce - owszem, chłopak może ją wziąć, bo bawi się różnymi zabawkami. Ale to nie to samo, co kupienie tej lali chłopczykowi.

- Namawiamy, żeby rodzice kupowali synom lalki?
- Nie mówię, że namawiamy, ale nic by się nie stało, gdyby mali chłopcy w domu mieli lalę. Moi synowie mieli. Wyrośli na wyrazistych facetów. A nawet czteroletni wówczas syn pożyczył od koleżanki wózek z lalką, wkroczył do osiedlowego sklepu mięsnego i powiedział: "proszę mi sprzedać mięso bez kolejki, bo jestem z dzieckiem i chcę, żeby mama już przyszła do domu". Była to bardzo skuteczna interwencja, bo rozbawieni klienci zgodzili się, aby go obsłużyć poza kolejnością.
- Feministki twierdzą, że polityki prowadzone przez samorządy miejskie są antykobiece.
- Nie użyłabym tego określenia. Ale na pewno w polityce nie dostrzega się kwestii kobiecej. Bo jeśli buduje się parking na samochody osobowe zamiast nowego przystanku autobusowego czy uruchomienia nowej linii autobusowej - to ułatwia się życie mężczyznom, gdyż stanowią oni 78% kierowców.

- A gdy w Opolu powstała Karolinka czy Solaris - to komu zrobiono przyjemność?
- Kobietom, ale to nie miasto budowało te centra handlowe. Są też inne kwestie - czemu w Opolu nie ma nowego żłobka, choć od lat wiadomo, że mamusie nie mają gdzie oddawać pod fachową opiekę swych dzieci, aby same mogły wrócić do pracy?

- Jak sprawić, aby władze gmin podejmując pewne budżetowe decyzje, wybierając pomiędzy różnymi inwestycjami, dostrzegały też kwestie kobiece?
- Oto moja rada: są radne w poszczególnych radach. Mimo partyjnych podziałów powinny się zjednoczyć - co prawda nie będą miały większości, ale - jeśli przekonają do swoich racji kolegów - już doprowadzą do tego, aby interesy mieszkanek gmin były brane pod uwagę. Trzymam za to kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska