Dramat rodziny Bonków. Opolanie: w tym szpitalu źle się dzieje

Archiwum
Bartłomiej Bonk ze zdjęciem Mai. Dziewczynka wczoraj została wypisana ze szpitala.
Bartłomiej Bonk ze zdjęciem Mai. Dziewczynka wczoraj została wypisana ze szpitala. Archiwum
Relacje rodziców dotyczące szpitala ginekologiczno-położniczego w Opolu są dramatyczne. Placówkę ma skontrolować NFZ i urząd marszałkowski.

Bliźniaczki Maja i Julka, córeczki Bartłomieja i Barbary Bonków, przyszły na świat w ubiegły wtorek, miesiąc przed planowanym terminem. Maja czuje się dobrze. Wczoraj została wypisana do domu. Stan Julii jest stabilny, ale ciężki. Funkcje życiowe dziewczynki wspomaga respirator.

Lekarze prowadzący poród popełnili błędy podczas porodu bliźniaczek - ustaliła wewnętrzna kontrola opolskiego szpitala ginekologicznego. W środę dyrekcja szpitala złożyła doniesienie do prokuratury, a dwóch lekarzy straciło stanowiska.

- W obliczu tego, co zawiera raport, decyzja może być tylko jedna. Ordynator oddziału patologii ciąży dr Bronisław Łabiak i jego zastępca dr Hanna Żwirska-Lembrych zostali odwołani ze stanowisk. Równocześnie złożyłam do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - mówiła wczoraj Aleksandra Kozok, dyrektor szpitala.

Czytaj więcej**Szpital w Opolu: doniesienie do prokuratury, dymisje lekarzy po porodzie bliźniaczek**

Rodzice od początku winą obarczali lekarzy. Największy żal mają do dr. Bronisława Łabiaka.

- Cieszę się, że ten człowiek nikogo już nie skrzywdzi, ale dla nas i tak to marne pocieszenie. Julka walczy o życie, nie wiadomo, jak się to skończy - mówi Bartłomiej Bonk, ojciec bliźniaczek. - Zwolnienie z funkcji to jeszcze żadna kara. Z tym lekarzem spotkamy się w sądzie - deklaruje.

Z ordynatorem Bronisławem Łabiakiem nie udało nam się porozmawiać. Z relacji dyrekcji szpitala wynika, że lekarz nadal uważa, że decyzja o porodzie naturalnym była słuszna.

Jego zastępczyni, dr Hanna Żwirska-Lembrych, choć początkowo zdecydowała, że poród odbędzie się przez cesarskie cięcie, zmieniła zdanie. W opinii dyrektor Kozok ona również ponosi odpowiedzialność: - Pani doktor odbierała poród, więc najlepiej znała sytuację i wcale nie musiała się kierować decyzją ordynatora, zwłaszcza że on zamiast przy porodzie był w innej części szpitala - argumentuje Aleksandra Kozok.

Na razie lekarze nadal będą pracowali w szpitalu (dziś ma zostać ustalony ich nowy zakres obowiązków - red.). To, jak potoczą się ich losy, będzie zależało od ustaleń prokuratury.

Doktor Marek Tomala, który prowadził ciążę Barbary Bonk, nie może sobie darować, że pacjentkę i jej męża nastawiał pozytywnie do tego szpitala.

- Być może, gdyby pan Bartek rzucił mięsem, wezwał policję i rzecznika praw pacjenta (tak zrobił jeden z naszych czytelników, gdy lekarze chcieli zmusić jego żonę do porodu naturalnego - red.), to nie doszłoby do takiego dramatu. Ci państwo są bardzo spokojnymi i kulturalnymi ludźmi. Zaufali fachowcom i niestety zapłacili za to bardzo wysoką cenę - mówi dr Tomala. - Nie mogę sobie wybaczyć, że obiecywałem im, że wszystko będzie w porządku. A przecież już od jakiegoś czasu miałem sygnały, że w tym szpitalu nie dzieje się dobrze. Moje pacjentki skarżyły się, że pierwsze pytanie, jakie tam pada, nie dotyczy ich stanu zdrowia, ale tego do którego lekarza chodziły. Mówiły, że te, które nie były pod opieką specjalisty ze szpitala, były traktowane gorzej - twierdzi dr Tomala.

Sprawa feralnego porodu wywołała lawinę telefonów od osób, które z opolskiego szpitala wyniosły równie nieprzyjemne doświadczenia.

- Żona trafiła do nich z ostrym bólem brzucha, nie zrobili jej żadnych badań i stwierdzili, że to nic groźnego. Pojechaliśmy na ostry dyżur do WCM, gdzie po USG stwierdzili, że jest torbiel lewego jajnika i dali skierowana na Reymonta. Tam zoperowali prawy(!) jajnik i wypuścili żonę do domu - relacjonuje pan Dariusz (nazwisko do wiadomości redakcji). - Dwa dni później stan żony dramatycznie się pogorszył i znowu trafiła do szpitala. Okazało się, że miała ciążę pozamaciczną, której doktor Łabiak nie zauważył. Jedna z lekarek, widząc wyniki badań, taką diagnozę sugerowała, ale on nie dopuścił jej do głosu - wspomina.

Pan Dariusz napisał do dyrekcji szpitala prośbę o wyjaśnienie sytuacji. - Efekt był taki, że doktor Łabiak przyszedł do mojej żony, zapytał, jakim prawem piszemy na niego skargi, i kazał jej ją wycofać - opowiada oburzony mężczyzna. - Nie daruję lekarzowi, że naraził życie mojej żony, a później próbował tuszować sprawę. Zawiadomiłem Okręgową Izbę Lekarską i zamierzam poinformować prokuraturę.

Nieprzyjemne doświadczenia ze szpitala ma również pan Łukasz. Przed miesiącem przyszedł tam na świat jego syn.

- Problemy zaczęły się w 21. tygodniu ciąży. Żona trafiła do szpitala na Reymonta, wykonano jej jedno badanie, które trwało około 2 minut, i lekarz stwierdził wadę serca, mózgu, nerek i kilka innych. Ten człowiek (teraz zasiadał w komisji badającej sprawę porodu pani Barbary - red.) zapytał żonę, czy aby na pewno chce to dziecko urodzić. Nie życzę nikomu tych nerwów, które przeszliśmy. Po wyjściu ze szpitala poszliśmy do dobrego specjalisty, który potrzebował godzinnego badania, aby "wady" widziane w szpitalu wykluczyć. Aż skóra mi cierpnie, kiedy pomyślę, że przez jego niekompetencję moglibyśmy zabić swoje dziecko - mówi rozgoryczony ojciec.

Opolscy lekarze sprawy komentować nie chcą. Anonimowo przyznają, że w całej tej sytuacji, oprócz rzecz jasna rodziców i dziecka, szkoda im dr Żwirskiej-Lembrych, która ich zdaniem uległa autorytarnej decyzji ordynatora. - To już jest taki człowiek. Jeśli ktoś ma syndrom Boga, to musiało się tak skończyć. Szkoda, że zapłacili za to rodzice i dziecko - mówi pragnący zachować anonimowość jeden z opolskich ginekologów.

Dr Roman Kolek, który w zarządzie województwa odpowiada za służbę zdrowia, poinformował PAP, że zwrócił się do dyrekcji placówki o zestawienie i analizę przypadków, w których u urodzonych w szpitalu dzieci stwierdzono niedotlenienie okołoporodowe. Szpital w najbliższym czasie może się też spodziewać kontroli z urzędu marszałkowskiego i z NFZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska