Targi nto - nowe

Drogie frytki

Juliusz Stecki [email protected]
Szybkie powodzenie już niejednemu przewróciło w głowie, a na tę chorobę szczególnie podatni są piłkarze. Ludzie za młodzi, aby nadmiar forsy im nie zaszkodził. I tu jest właśnie wspólny mianownik Niedzielana i Stasiaka. Również dla wielu im podobnych z zielonych piłkarskich muraw.

I. Andrzej Niedzielan w przyspieszonym tempie wyrósł na gwiazdę polskiej piłki nożnej. Jeszcze nie tak dawno niechciany w Opolu wychowanek Promienia Żary strzelił kilkanaście bramek w Zabrzu, potem w Grodzisku Wielkopolskim, a następnie także w reprezentacji Polski i zainteresowały się nim zachodnie, wprawdzie nie z najwyższej półki, ale jednak - kluby. Jednym z nich był prowadzony przez legendę holenderskiego futbolu, Johana Neeskensa, NEC Nijmegen. On też osobiście pofatygował się do Polski, aby w akcjach boiskowych przekonać się do piłkarskich, a zwłaszcza snajperskich walorów gracza Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.
Zaraz potem przygotowaniem transferu zajęli się zawodowi menedżerowie Andrzeja Niedzielana - Karol Glomb i znany niegdyś, do czasu emigracji do Niemiec, jako dziennikarz katowickiego "Sportu", Bernard Gryszczyk. Obaj panowie dołożyli wszelkich starań, aby także sam nasz reprezentacyjny futbolista przekonał się do atrakcji oferowanych przez przyszłych pracodawców. Andrzej Niedzielan odbył więc podróż do Holandii, w której powitano go niemal po królewsku, z radością i nadziejami, że tylko patrzeć, jak pocznie raz po raz na chwałę NEC Nijmegen dziurawić siatki bramek jego przeciwników. Uzgodniono nawet wysokość gaży, za jaką Polak miał to czynić. Targi stanęły na 500 tysiącach euro, co także po przeliczeniu na złotówki wywołać może oczopląs u zdecydowanej większości polskich rodaków z trudem wiążących co miesiąc koniec z końcem.
I nagle pan piłkarz Andrzej Niedzielan się "zwurdził". Twierdząc, iż czyni to na wyraźne życzenie tysięcy polskich kibiców, a także przedkładając pokusę zagrania w barwach Groclinu w Pucharze UEFA przeciwko francuskim przeciętniakom z Bordeaux - odrzucił ofertę Nijmegen (za przeszło dwa miliony złotych rocznie!) i postanowił nie ruszać się na krok z "wozu Drzymały" (prezesa klubu Groclin), zaparkowanego w 12-tysięcznym Grodzisku Wielkopolskim.
II. Wielki smutek zapanował w Nijmegen. Johan Neeskens zamilkł, a też wystawiony do wiatru wściekły menedżer Karol Glomb wyłączył przed dziennikarzami wszystkie (?) swoje telefony. Jego doradca, Bernard Gryszczyk, był natomiast aż nadto szczery, co skwapliwie upublicznił "Przegląd Sportowy" bardzo smakowitym cytatem:
"Co ten Niedzielan sobie myśli?! On jest psychicznie chory! Po co jeździł do Holandii i ustalał wszystkie warunki kontraktu?! Rozmawiałem z Karolem Glombem i powiedział on mi, że po tej całej sprawie jest traktowany w Holandii niemal jak zbrodniarz! Na miejscu Karola Glomba wystawiłbym Niedzielanowi wszystkie rachunki za hotel i przeloty. Jeśli ten piłkarz dalej się będzie tak zachowywał, to wyląduje albo na bruku, albo w piątej lidze."
Całkiem niedawno, także w pospiesznym tempie, na gwiazdę futbolową wywindowano Marka Citkę. Wtedy też zapotrzebowanie na jego usługi zgłosiło kilka znanych zachodnich klubów, z angielskimi włącznie. Menedżerowie obwozili więc po nich Citkę niczym cyrkową małpę, ten chętnie na ich koszt podróżował i wszędzie kręcił nosem. Dziś, w kwiecie piłkarskiego wieku, nie wiadomo nawet gdzie tak sobie kopie piłkę. Podobno gdzieś na szwajcarskiej prowincji. Za dużo mniejsze pieniądze...
III. Polscy futboliści, choć zdarzają się wyjątki, przez spragnione sukcesów media przewartościowani, zdecydowanie uważają, że się ich niedocenia - finansowo, oczywiście. Są przekonani, że powinni zarabiać dużo więcej, niż kasują w swoich klubach. Michał Stasiak, piłkarz alternatywny (albo piłka, albo kości przeciwnika), oświadczył niedawno, iż w Widzewie "zarabia na frytki". Drogie frytki, a ich cenę ujawnił zdenerwowany tą opinią boss Widzewa, Andrzej Grajewski, wyjawiając, iż "architekt" blamażu polskiej reprezentacji młodzieżowej z Białorusią kasuje co miesiąc 10 tysięcy złotych netto.
Stasiak też więc chciałby kopać - piłkę lub kości rywali - gdzieś za granicą. Za lepszy, dużo większy szmal - rzecz jasna...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska