Likwidacja stanowiska dróżników związana jest z planowaną modernizacją torów kolejowych relacji Strzelce Opolskie - Opole. W ramach remontu wykonawca wzmocni podbudowę dwóch torowisk, położy nowe podkłady i szyny oraz wyremontuje przejazdy i trakcję. Dzięki temu pociągi przyspieszą do prędkości 120 km/h.
Dziś poruszają się na tym odcinku dwa razy wolniej, a przed stacją kolejową infrastruktura jest w tak fatalnym stanie, że obowiązuje ograniczenie do 20 km/h.
Przy okazji remontu Polskie Linie Kolejowe planują zrezygnować z dróżników i zastąpić ich automatyczną sygnalizacją. Przejazd będzie monitorowany nie tylko za pomocą czujników, ale także kamer. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele PLK spotkali się, z radnymi i urzędnikami, żeby przekonać ich do pomysłu.
- System jest bezpieczny do tego stopnia, że nawet jeśli spali się jedna żarówka w sygnalizatorze, to traktowane jest to jako awaria i pociągi mają obowiązek zwalniać do 20 km/h - przekonywali przedstawiciele PLK.
Teraz w tej kwestii ma wypowiedzieć się gmina. Zmiana jest o tyle kontrowersyjna, że przejazdu pokonuje dziennie wiele dzieci idący tędy do szkoły. Tymczasem z kolejowych statystyk wynika, że na przejazdach pilnowanych przez dróżników dochodzi do mniejszej ilości wypadków, niż tam, gdzie działa tylko sygnalizacja z zaporami.
- Piesi i kierowcy czują większy respekt przed dróżnikiem i nie próbują przekraczać przejazdu, gdy zbliża się pociąg - uważa radna Danuta Foryt. - Dróżnik jest w stanie także pomóc osobie, która np. upadnie na tory przejeżdżając na rowerze. Dlatego nie zgadzamy się na zmiany.
Za montażem automatycznej sygnalizacji przemawiają natomiast niższe koszty jej utrzymania, niż w przypadku pracowników.
Piotr Krywult, dyrektor opolskiego zakładu PLK uważa, że na ul. Kolejowej powinna stanąć sygnalizacja.
- Dróżnicy pracują tam w niewielkiej budce w fatalnych warunkach - mówi. - Takich przejazdów nie ma już nigdzie w Europie.
Krywult zapewnia, że po likwidacji stanowiska dróżnicy nie stracą pracy, a będą przeniesieni w inne miejsce.