Opinia
Opinia
Bogusław Dąbrowski, naczelnik wydziału kontroli Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska:
- Stara bajka - gminy i starostwa nie chcą korzystać ze swoich uprawnień kontrolnych. Mogą żądać wykonania pomiarów, a jeśli jest problem z ustaleniem, czy firma jest uciążliwa, powinni zwrócić się o to do nas. Jeśli one tego nie zrobią, a dotrze do nas skarga od mieszkańców i nie będzie to anonim, zbadamy sprawę. W pierwszej kolejności zażądamy jednak informacji od starostwa.
Firma Ray - Trans działa we wsi od 9 lat, ale sąsiedzi pierwszą skargę do Urzędu Gminy napisali dopiero w grudniu ub.r
- Wcześniej próbowaliśmy rozmawiać z właścicielem - relacjonuje Agnieszka Ry-barczyk, jedna z najbliższych sąsiadek tartaku. - Ale on nic sobie z nas nie robi. Krzyczy na nas, straszy sądem. A tu się nie da normalnie żyć!
Ludziom najbardziej doskwiera pył, który wywołuje alergię dróg oddechowych, oczu i skóry.
- Jest dosłownie wszędzie, nawet kawy nie można wypić w ogródku, bo leci do filiżanek! - pokazuje Piotr Nowotny. - Nie można otworzyć okien, wywiesić prania, kiedyś zebrałem pył z oczka wodnego, a za minutę zawiał wiatr i już znowu był kożuch na centymetr!
Kontrola z Urzędu Gminy “nie stwierdziła uchybień w działalności firmy", choć w odpowiedzi na skargę mieszkańcy odpisano im, że “stwierdzono fakt wywiewania trocin i pyłu drzewnego z tartaku" oraz że “zwrócono uwagę" właścicielowi na “konieczność zabezpieczenia obiektów".
- Teraz trociny są transportowane wyciągiem do przewoźnego kontenera i jak jest sucho, wiatr je rozwiewa - przyznaje Marek Pelka z Urzędu Gminy. - Właściciel zobowiązał się wybudować zamknięty silos. Poza tym wszystko jest w porządku. Sprawa jest zamknięta.
Sąsiedzi tartaku nie wierzą w obietnice o silosie, bo - jak mówią - właściciel obiecuje jego budowę już od trzech lat. Sugerują, ze Urząd Gminy jest pobłażliwy wobec niego i że niczego mu nie nakazano, bo to dobry znajomy wójta. Poskarżyli się w styczniu do wydziału ochrony środowiska Starostwa Powiatowego, ale nie otrzymali nawet odpowiedzi. Teraz zapowiadają skargę do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
- Sąsiedzi są zawistni - komentuje Józef Rajmund właściciel tartaku. - Pozwolenia mam w porządku, żadnej kontroli się nie boję! Zobowiązałem się z nieprzymuszonej woli, że zrobię silos. Jak ktoś twierdzi, że zakład jest uciążliwy, niech zleci badania i to udowodni.
Urzędnicy z gminy starostwa nie potrafią odpowiedzieć, czy firma jest uciążliwa dla otoczenia.
- Decyzję, czy w tym miejscu może funkcjonować tartak, podejmuje wójt - mówi Roksana Kosacka ze starostwa. - Nie mam kompetencji nadzorowć wójta, ale może to zbadać WIOŚ.