Dwa lata czekał na wyrejestrowanie auta. Zdecydował o tym sąd

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Obowiązkiem urzędu jest znalezienie rozwiązania sprawy - czytamy w uzasadnieniu sądu, który wytyka powiatowi nadmiernie formalistyczne podejście, nieumiejętność pogodzenia interesu publicznego ze słusznym interesem prywatnym i mechaniczne stosowanie prawa.
Obowiązkiem urzędu jest znalezienie rozwiązania sprawy - czytamy w uzasadnieniu sądu, który wytyka powiatowi nadmiernie formalistyczne podejście, nieumiejętność pogodzenia interesu publicznego ze słusznym interesem prywatnym i mechaniczne stosowanie prawa.
Sąd administracyjny musiał nakazać starostwu w Prudniku wyrejestrowanie auta, zniszczonego w wypadku w Holandii.

Od dwóch lat Henryk Mazur nie może wyrejestrować swojego 17-letniego opla Astry, który został zniszczony w wypadku w Holandii. Firma ubezpieczeniowa wezwała na miejsce wypadku miejscową firmę, zajmującą się złomowaniem samochodów. Ta zabrała Astrę, a właścicielowi wystawiła holenderski dokument, potwierdzający złomowanie.

Z dokumentem Mazur zjawił się w wydziale komunikacji starostwa i złożył wniosek o wyrejestrowanie auta.

Starostwo odmówiło, odwołując się do dyrektywy komisji europejskiej z 2002 roku, która określa, jakie minimalne wymogi powinno spełniać zaświadczenie o złomowaniu pojazdów na terenie Unii Europejskiej. Powinno zawierać m.in. informację, jaki organ państwowy wydał firmie recyklingowej koncesję na taką działalność, powinien też zawierać dane o kraju pochodzenia auta oraz obywatelstwie właściciela. Tymczasem papier wypisany przez holenderską firmę Van Nispen takich danych nie zawierał.

Sprawa oparła się o Samorządowe Kolegium Odwoławcze i trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, który uchylił postanowienie SKO i starostwa, nakazując tym samym wyrejestrowanie auta. Powiat wydał taką decyzję 16 czerwca.

- Obowiązkiem urzędu jest znalezienie rozwiązania sprawy - czytamy w uzasadnieniu sądu, który wytyka powiatowi nadmiernie formalistyczne podejście, nieumiejętność pogodzenia interesu publicznego ze słusznym interesem prywatnym i mechaniczne stosowanie prawa. Według sądu bezsporne jest bowiem, że auto uległo wypadkowi, zostało skasowane, a więc faktycznie nie istnieje.
Starosta prudnicki Radosław Roszkowski broni się, że urząd zadziałał niestandardowo i w interesie klienta. Sam bowiem skontaktował się z holenderską firmą recyklingową i po kilku próbach uzyskał od niej faksem prawidłowe zaświadczenie. Nie mogło zostać jednak użyte, bo Henryk Mazur odmówił złożenia na nim swojego podpisu.

- Wyrok sądu jest dla mnie kuriozalny - komentuje starosta. - Przepis, na który powołał się sąd dotyczy aut kasowanych poza granicami Unii Europejskiej. Stosowanie go do aut kasowanych w UE spowodowałoby zupełną bezużyteczność uregulowań Komisji Europejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska