Dwa pogrzeby 'Nawróconego'

Fot. Zbiory Sławomira Burego
Hieronim Bednarski z synem Jerzym, Szybowice 1950 rok.
Hieronim Bednarski z synem Jerzym, Szybowice 1950 rok. Fot. Zbiory Sławomira Burego
57 lat temu na dziedzińcu opolskiego więzienia ubecki kat strzałem w tył głowy zakończył życie Hieronima Bednarskiego. Życie, które jest znakomitym materiałem na scenariusz sensacyjnego hollywoodzkiego filmu. W sobotę Bednarski został po raz drugi pochowany. Tym razem nie w anonimowym grobie.

Hieronim Bednarski w Opolu znalazł jedynie cierpienie, śmierć i grób. To tutaj został przewieziony w styczniu 1952 roku z Morąga, gdzie aresztowali go funkcjonariusze UB. To tu przeszedł śledztwo, którego przebieg nie został szczegółowo opisany w dokumentach.

Ale i bez papierów nietrudno się domyślić, co było treścią życia Hieronima w opolskim więzieniu: podłe jedzenie, bicie, tortury, brak snu. Oficer prowadzący napisał o nim, że ten zdecydowany wróg Polski Ludowej i Związku Radzieckiego nie rokuje na poprawę. W październiku 1952 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Opolu skazał Bednarskiego na śmierć. 29 marca 1953 roku wyrok wykonano.

Katyński strzał
- Opolski sąd wydał takich wyroków stosunkowo mało w porównaniu z innymi trybunałami w kraju, bo dziewięć - mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego oddziału IPN. - Wykonano go na dziedzińcu Aresztu Śledczego w Opolu. To nie było dobre miejsce na egzekucje. Dziedziniec był widoczny z wyższych pięter pobliskich domów od strony ul. Sądowej. Więc może jacyś opolanie dyskretnie obserwowali tę kaźń. Ofiary zabijano tzw. strzałem katyńskim - w tył głowy.

Wyobrażenie o śmierci Hieronima Bednarskiego dał Edward Pieczonka, żołnierz AK, który przez pewien czas dzielił z Bednarskim i dwoma innymi skazańcami celę w Opolu - o połowę mniejszą od dzisiejszych cel przy Sądowej. Więźniowie słyszeli odgłosy egzekucji dochodzące z dziedzińca podzielonego wówczas na dwie części murem, w którym znajdowały się drewniane drzwi. Strzał padał zwykle wtedy, gdy skazany przechodził przez nie. Pieczonka opowiada to szczegółowo na emitowanym przez TV filmie "Pohańbiona godność" poświęconym innemu zamordowanemu w Opolu akowcowi, Edwardowi Cieśli.

- Kiedy doszło do ekshumacji i zbadania szczątków Hieronima Bednarskiego, okazało się, że w jego czaszce nie ma specyficznej "katyńskiej" przestrzeliny z tyłu głowy - mówi prof. Szwagrzyk. - Prawdopodobnie wykonujący egzekucję tym razem wymierzył niżej, w podstawę czaszki.

Ciało Hieronima Bednarskiego przewieziono na nieodległy od więzienia cmentarz przy ul. Wrocławskiej i pochowano o trzeciej nad ranem, wrzucając je bez trumny do ziemi.

- Dlaczego Bednarskiego pogrzebano na Wrocławskiej, a zwłoki Edwarda Cieśli zawieziono na Półwieś? - zastanawia się dr Andrzej Kurek, emerytowany pracownik więziennictwa i "odkrywca" ubeckiej katowni przy ul. Jagiellońskiej w Opolu. - Władze komunistyczne starały się nie chować ofiar obok siebie, by groby nie zwracały uwagi odwiedzających cmentarz. Żeby dodatkowo zatrzeć ślady, w mogile Hieronima Bednarskiego dokonano tzw. dopochówku, grzebiąc nad jego ciałem dziecko lub kobietę o drobnej budowie ciała.

To był antykomunista
Godne hollywoodzkiego scenariusza życie Hieronima Bednarskiego zaczęło się w 1921 r. w Zwięczycy na Rzeszowszczyźnie. Jeszcze przed wojną, zetknął się - jako uczestnik - z działalnością Akcji Katolickiej, a jako świadek z funkcjonowaniem komunistów, wyjątkowo aktywnych na tamtym terenie.

- Antykomunizm był z pewnością nasilniejszym rysem osobowości i motywem działania dziadka - mówi Sławomir Bury, lat 38, wnuk, który prawdę o skomplikowanych losach Hieronima Bednarskiego odkrył dopiero w wolnej Polsce. - Tu komuniści byli bardzo mocni. Jednym z czołowych działaczy ich młodzieżówki był Władysław Kruczek, późniejszy I sekretarz PZPR w Rzeszowie i członek władz krajowych partii. Dziadek od dziecka obserwował ich działalność i to ukształtowało go na całe życie. Ale o dziejach dziadka w domu się nie mówiło praktycznie aż do połowy lat 90. Kiedy pytałem o niego babkę, Kazimierę, odpowiadała krótko: “Nie twoja sprawa". I ucinała rozmowę. Rosłem i czułem, że coś tu nie gra.

W połowie lat 30. Bednarski jako bardzo młody człowiek, pomaga policji w rozpracowywaniu struktur komunistycznych. Wspiera w tym dziele swego kolegę, tajnego agenta wydziału śledczego o pseudonimie "Siwy". Kiedy wybucha wojna niemiecko-sowiecka, dokonuje jednego z dziwniejszych zwrotów w życiu. Angażuje się w PPR-owską konspirację i wstępuje do miejscowego oddziału Gwardii Ludowej. Prawdopodobnie z tamtego czasu pochodzi jego konspiracyjny pseudonim "Nawrócony". Jego oddział uczestniczy m.in. w atakach na pociągi oraz w ratowaniu i dożywianiu Żydów z rzeszowskiego getta.

Kiedy w lipcu 1943 roku Niemcy urządzają zasadzkę na ukrytych na kwaterze gwardzistów, przebywający w tym czasie w domu Bednarski należy do nielicznych w oddziale, którzy ocaleli z kotła. W środowisku komunistów nie brakowało takich, co mieli Hieronima za zdrajcę, który "wystawił" swych kolegów Niemcom, choć nie potwierdzają tego dokumenty ani poszlaki.

Egzekucje w swojej wsi
Hieronim Bednarski nadal walczy z bronią w ręku jako członek dywersyjnego patrolu w ramach AK. Nie zaprzestaje działalności, gdy z Rzeszowa uciekają Niemcy, a wkraczają Rosjanie. W październiku 1944 uczestniczy w próbie odbicia zatrzymanych przez MO i UB akowców. Podczas tej akcji zostaje ranny w udo.

Po wyleczeniu - na rozkaz przełożonych - wstępuje do II Armii Wojska Polskiego, ale 23 grudnia 1944 dezerteruje i na początku 1945 wchodzi w skład zakonspirowanej drużyny likwidacyjnej wykonującej kary chłosty i egzekucje sowieckich żołnierzy, działaczy PPR, ubeków i konfidentów z okresu niemieckiej okupacji.

- Dziś trudno to sobie w ogóle wyobrazić, ale oni dokonywali tych egzekucji w rodzinnej wsi dziadka i w najbliższej okolicy - mówi Sławomir Bury. - Muszę o tym pamiętać podczas piątkowego uroczystego pogrzebu (rozmawiamy w przeddzień - przyp. red). Z jednej strony wiem, jak bardzo ten pogrzeb jest potrzebny, by wydobyć dziadka z wieloletniego zapomnienia i zdjąć z niego niezasłużone piętno, przywrócić mu pamięć i szacunek ludzi. Z drugiej strony rozumiem, że mieszkają u nas potomkowie tych, na których dokonywał egzekucji. I że muszę ich na tym cmentarzu, nad otwartą mogiłą przeprosić.

Jesienią 1945 wokół Bednarskiego robi się gorąco. Szukają go funkcjonariusze specjalnie utworzonego oddziału do walki z bandytyzmem. Dzięki rodzinnym znajomościom dostaje zaświadczenie, że jest porządnym obywatelem, wystawione przez rzeszowską Miejską Radę Narodową na nazwisko Jan Ziółkowski. Tak zaopatrzony przenosi się do Jeleniej Góry. Dostaje pracę w straży przemysłowej. Pomaga się "zalegalizować" innym żołnierzom rzeszowskiej AK. Kiedy bezpieka trafia w końcu na jego ślad, razem z czterema kolegami wyłamuje kraty w celi jeleniogórskiego aresztu i ucieka... z powrotem do Rzeszowa.

W służbie amerykańskiego wywiadu
Tu w ramach "Straży" WiN znów walczy z sowietami, ale w 1947 ujawnia się i zdaje broń. Nie chroni go to od inwigilacji i pogróżek. W maju 1947 podczas zastawionej na WiN-owców zasadzki zostaje postrzelony w ramię.

Raz jeszcze ucieka - razem z rodziną - do Szybowic w powiecie prudnickim i wstępuje, by zatrzeć ślady po przeszłości..., do PZPR. Kiedy bezpieka odkrywa, kim jest, wylatuje z partii i z roboty. W połowie 1950 r. angażuje się w działalność tutejszej antykomunistycznej Konspiracyjnej Armii Polskiej. Współpracuje też w Szybowicach z amerykańskim wywiadem, przekazując informacje o wojskowych jednostkach i magazynach.

Ucieczka przez czesko-niemiecką granicę latem 1951 roku kończy się niepowodzeniem. Wtedy Hieronim Bednarski raz jeszcze myli pogonie i osiada w okolicach Morąga w Olsztyńskiem.

- Z dzisiejszej perspektywy można pytać, dlaczego Hieronim Bednarski zdecydował się tak uparcie walczyć z ludową władzą - mówi prof. Szwagrzyk. - W dodatku nie zawsze - według naszych norm - etycznymi środkami, skoro napadał z bronią w ręku m.in. na spółdzielnie "Samopomocy Chłopskiej". Ale odpowiedzi trzeba udzielać z tamtej perspektywy. A wówczas tacy ludzie jak on widzieli codziennie swoich ujawniających się kolegów, których zapewniano, że mogą i powinni wrócić do normalnego życia, by za chwilę fałszywie ich oskarżyć, aresztować i skazać na śmierć. To już lepiej było walczyć i zginąć z bronią w ręku. I jeszcze coś. Żeby prowadzić działalność konspiracyjną, trzeba było mieć pieniądze. Często rozbój był jedynym sposobem, by je zdobyć. Zresztą dawni żołnierze podziemia na normalną pracę zwykle nie mieli szans. Władza zmuszała ich więc, by stali się "bandytami", a potem ich za ten bandytyzm piętnowała.

Właśnie podczas napadu na sklep spółdzielczy Hieronim Bednarski został rozpoznany i aresztowany 5 stycznia 1952 roku i ruszył w drogę ku Opolu i ku śmierci.

Bohater? Postać tragiczna
- W 1994 roku do moich rodziców zgłosił się przedstawiciel UOP z propozycją przeprowadzenia sądowej rehabilitacji dziadka - mówi Sławomir Bury.

Sprawę z niewiadomych nam powodów przekazano z opolskiego sądu cywilnego do sądu garnizonowego we Wrocławiu. Wyrok, jaki tam wydano, wprawił naszą rodzinę w osłupienie. Tak jak najpierw byliśmy pozytywnie zszokowani, że młode niepodległe państwo już zajęło się naszym ojcem i dziadkiem, tak później zostaliśmy zdruzgotani, kiedy orzeczenie z 1953 r. podtrzymano. Chciałbym je kiedyś zaskarżyć i doprowadzić do rehabilitacji dziadka.

Sprawą Hieronima Bednarskiego w roku 2002 zainteresował Sławomira Burego na nowo przyjaciel, Marcin Maruszak, od 2005 pracownik IPN. W 2003 wnuk otrzymał pierwsze dokumenty. Na podstawie strzępów informacji udało się ustalić przypuszczalne miejsce pochówku Hieronima Bednarskiego na cmentarzu w Opolu. Ekshumacja była trudnym przeżyciem dla rodziny, zwłaszcza dla syna, Jerzego. Tym trudniejszym, że przeprowadzono ją dokładnie w 53. rocznicę śmierci, 29 marca 2006 roku.

Kto ukrył tabliczkę?
- Prof. Szwagrzyk już wtedy, bez żadnych dodatkowych badań, praktycznie nie miał wątpliwości, że znalezione kości to są szczątki dziadka - mówi Sławomir Bury. - Wskazywało na to także ułożenie ciała. Jego intuicja została poparta opinią dr. Kaweckiego z wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Towarzyszących temu emocji nie da się opisać.

- Pamiętam, że w grobie znaleźliśmy wtedy także fragmenty butów, grzebyk i... tabliczkę z nazwiskiem Hieronim Bednarski, ukrytą w grobie prawdopodobnie już po pochówku przez jakiegoś nieznanego świadka - dodaje dr Andrzej Kurek.

- Rodzinna relacja mówi, że na przełomie 1953 i 1954 roku prawdopodobnie do Opola dotarła nasza babcia - dodaje Sławomir Bury. - Miejsce pochówku miał jej wskazać grabarz, Niemiec i on też pozwolił umieścić tabliczkę.

Badania DNA potwierdziły - na 99 procent - autentyczność szczątków Hieronima Bednarskiego dopiero w 2010 r., podczas trzeciego już badania kości. Nie dożyła tego, niestety, żona zmarłego, Kazimiera. Wcześniej - wiosną 2007 - przeprowadzono dodatkową ekshumację. Po potwierdzeniu autentyczności droga do uroczystego pochówku była otwarta. Wczoraj w Rzeszowie - Zwięczycy rzecz się dokonała.

- Dla tutejszej społeczności lokalnej jest to trudne do przyjęcia - przyznaje Sławomir Bury. - Nie chcę robić z dziadka bohatera, chcę tylko ich przekonać, że to, co robił, było usadowione w pewnych strukturach. Chcę, by przyjęli wiedzę o nim. Wiem, że on jest postacią tragiczną. Ale to jest mój przodek. To był ktoś. Osobowość jedyna w swoim rodzaju. Wypierał się go nie będę.

Pisząc tekst, korzystałem z pracy Marcina Maruszaka, Jeden z wyklętych. Życie i działalność Hieronima Bednarskiego, ps. "Nawrócony", żołnierza AK i WiN, działacza Konspiracyjnej Armii Polskiej (1921-1953).

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska