Dwadzieścia groszy, tylko kseruj, proszę

Marcin Poznań
Limity kserowanych stron książkowych wprowadziły również, wzorem bibliotek uczelnianych w Polsce, nasze czytelnie.

Wszystko to ze względu na ochronę prawa autorskiego. Podczas całego okresu studiów na kserokopie fragmentów książek i artykułów studenci wydają kilkaset złotych. Jest to jednak i tak wydatek znacznie mniejszy od kupowania podręczników w księgarniach. Żaków czekających w ogonkach do punktów ksero spotkać można codziennie. Bardziej od prawa autorskiego interesują się nadchodzącym egzaminem czy kolokwium, na które przygotować się mogą dzięki skopiowaniu potrzebnych im stron z książek.

- Przecież nie będę kupowała książki tylko dla tych paru stron - powtarza podzielane przez wielu zdanie jedna ze studentek przy punkcie usług ksero w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Opolskiego. Pracownik ksero tłumaczy, że wolno jej odbijać jedynie kilkanaście stron z każdej pozycji. Niejednemu jednak studentowi udaje się skopiować o wiele więcej.
- Mają na to swoje sposoby - opowiada. - Każdy po kolei skseruje sobie po kilkanaście stron i w sumie mają już całą książkę, a na to nie mamy już wpływu.

Do najbardziej pracowitych miesięcy należą październik oraz lipiec.
- Pracownicy punktów ksero, zarówno w czytelni głównej, jak i w czytelniach instytutowych, są wyposażeni w regulamin korzystania ze zbiorów bibliotecznych oraz tekst prawa autorskiego - mówi Wanda Matwiejczuk, dyrektor Biblioteki Głównej UO. - Osoba korzystająca z dokumentów znajdujących się w bibliotece może skopiować 16 stron każdego z nich. Tyle stron składa się na tzw. arkusz wydawniczy i taki jest ogólnie przyjęty w bibliotekach limit - mówi.

Podobne ograniczenia obowiązują w Bibliotece Głównej Politechniki Opolskiej.
- Dla celów prywatnych można skopiować całość publikacji, jeśli nie jest ona z różnych względów dostępna na rynku księgarskim - mówi Mirosława Szymczak, wicedyrektor tamtejszej biblioteki.
Okazuje się jednak, że biblioteki zabezpieczają się takimi ograniczeniami nieco na wyrost. Kserowanie nawet dużych partii tekstu jest dozwolone.
- Artykuł 23 ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych mówi, że nawet jeśli osoba nie posiada praw do dzieła, to może z niego korzystać dla własnych, prywatnych potrzeb, o ile jest to dzieło już rozpowszechnione - tłumaczy dr hab. Ewa Ferenc-Szydełko z Międzywydziałowego Instytutu Prawa i Administracji UO. - Korzystanie takie nie może być jednak źródłem zysku. Artykuł 35 tej samej ustawy mówi o tym, że dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy. Na przykład oczywistym naruszeniem interesów autora w tym przypadku będzie sytuacja, w której studenci, zamiast kupić podręcznik, skopiują go w kilkunastu egzemplarzach - wyjaśnia dr hab. Ferenc-Szydełko.

Wynika z tego, że czytelnik może w bibliotece w celu osobistego użytku kserować książki lub artykuły bez żadnych ograniczeń. Może to robić również po wypożyczeniu książki na zewnątrz. Dotyczy to wszystkich utworów rozpowszechnionych, czyli za zezwoleniem autora udostępnionych publicznie. W praktyce chodzi więc o wszystkie dostępne w sprzedaży książki i czasopisma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska