Dyplom z przekrętu

Redakcja
sxc.hu
Otrzymałam maila z propozycją napisania pracy magisterskiej na temat prawa autorskiego. Maila tego napisała... studentka prawa - mówi adwokat Monika Brzozowska-Pasieka.

Na lewiznę, na łatwiznę - ta zasada rządzi rynkiem kształcenia, i to poczynając od najmłodszych.

W internecie funkcjonują banki gotowych wypracowań (opłata parę złotych albo za free i to do szkoły podstawowej, są też ogłoszenia dotyczące pisania prac maturalnych, wreszcie - licencjackich, magisterskich, doktoranckich.

- Gdy studiowałam prawo, nawet nie przychodziło mi do głowy "ściąganie" rozprawek - dodaje pani mecenas. - A tu proszę, maila z konkretną propozycją typu "cena nie gra roli, liczy się czas" napisał przyszły prawnik i to do praktykującego już prawnika. Gdy zadałam pytanie, kto będzie podpisany pod pracą, otrzymałam odpowiedź: "Ja, bo ja ją zaprezentuję".

Szczyt sezonu

Właśnie skończył się czas pisania na zamówienie rozprawek, jakie maturzyści zaprezentują podczas egzaminów dojrzałości. - Sezon trwał kilka miesięcy, bo już wcześniej uczniowie mieli wybrać temat - mówi jeden z writerów. - Zaczął się boom na prace licencjackie i magisterskie.

- Bywa, że na ustnych egzaminach maturzysta prezentuje rozprawkę o bliźniaczym temacie i opartą na takim samym scenariuszu, co jego kolega w sali obok - mówi dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego w Opolu, Aleksander Iszczuk. - Co roku na maturach obserwujemy pojedyncze osoby, które referując "własną" prezentację, mylą nazwiska, epoki, tytuły. Widzimy, że nie czytały literatury, jaką wykazały. Obawiam się, że nie jest to tylko skutek stresu. Co roku zdarza się więc, że pojedyncze osoby nie przechodzą u nas przez egzamin ustny.

Gdy dyrektor "dwójki" idzie ulicą i dostrzega karteczki z ogłoszeniami "prace maturalne piszę" - zrywa anonsy. Ma jednak świadomość, że to syzyfowa praca, a internet to nieograniczony rynek tego rodzaju usług. Skoro jest popyt, są też usługodawcy.

- Bardzo się dziwię, że uczniowie decydują się na kupno prac - mówi dyrektor Iszczuk. - Teraz w internecie można znaleźć praktycznie opracowanie na każdy temat. Po co więc wydawać pieniądze? Napisanie do tego planu czy spisu literatury - to już nie problem. I jeszcze jedno: po to wprowadzano parę lat temu na maturę prezentację na egzaminach ustnych, aby odejść od modelu matury odtwórczej. Tymczasem uczniowie sami wracają do przeszłości, starając się wkuć to, co ktoś inny im napisał.

Zwyczaj ściągania prac wszelakich z internetu jest tak powszechny, że nauczyciele w II LO zdecydowali się ograniczyć zadawanie do domu rozprawek czy innych większych prac pisemnych. - Bo po co mamy potem sprawdzać internet? - pyta dyr. Iszczuk. - Duże zadania pisemne najczęściej robione są na lekcji.

Wtedy jest pewność, że były pisane z głowy, nie z netu.
- I ja dostałem propozycję, aby napisać komuś pracę magisterską! To było dawno, ale - jak widać - proceder się rozwija - mówi dyrektor "dwójki".

Ceny coraz niższe

Anons z netu: "Studentka polonistyki posiadająca stypendium naukowe napisze dla Ciebie prezentację maturalną na egzamin ustny...". Poniżej numer telefonu i gg, adres mailowy. Dzwonię, przedstawiam się. Dziewczyna bez problemu opowiada mi o swej pracy:

- Nie ma kokosów, bo konkurencja na rynku duża, są też serwisy internetowe, skąd za symboliczną opłatą można kupić rozprawkę, a w bazach jest już tysiące przerobionych w poprzednich latach tematów. Więc ja nie "wołam" więcej niż 40 zł od pracy. Od połowy ubiegłego roku napisałam ich kilka. Korzystam z internetu. Pomaga mi brat, rok temu zdał maturę śpiewająco - wie, jak to się robi.

Nasza rozmówczyni studiuje na studiach magisterskich i ma już pierwsze zlecenie na pracę licencjacką.

- Ale i tu jest ostra konkurencja, bardzo dużo ofert na rynku. Niektórzy reklamują się, że są doktorami, piszą prace od lat... Aby się przebić, nie ma sensu brać więcej niż 8-10 złotych za stronę - mówi. - A jeśli piszę z materiałów już powierzonych, bez konieczności własnej pracy w bibliotece - to nawet 5 zł za stronę.

Rynek humanistów

Karteczki z ogłoszeniami "prace licencjackie i magisterskie piszę" - wiszą na studenckich tablicach ogłoszeniowych Uniwersytetu Opolskiego, Politechniki Opolskiej i wszelkich innych uczelni regionu, a na kampusach oblepione nimi są nawet latarnie.

Prawdziwą skarbnicą ofert są oczywiście strony internetowe: "Prace na 5+", "100% gwarancji", "Na każdy temat, w każdym terminie"... O takich usługodawcach mówi się ghost writerzy, tak jak o autorach książek pisanych w imieniu słynnych postaci publicznych.

Akademiccy pracownicy naukowi, którzy są promotorami lub recenzentami, zapewniają, że łatwo rozpoznać, czy ktoś pisał samodzielnie, czy nie: - Oddający prace nie znają literatury, jaką cytowali, planu pracy, bywa, że przy mnie czytają ją pierwszy raz - mówi jeden z doktorów historii UO. - Ale co robić, skoro do pracy nie jest podpięta kopia umowy zawartej przez studenta z "writerem". Nie jestem w stanie wiele udowodnić.

Writerzy za to nie mają najlepszego zdania o promotorach: - Jeden zakreślił do poprawki połowę pierwszego rozdziału. Kazałem się studentowi nie przejmować i oddać promotorowi jeszcze raz, to samo. Tak też uczynił. I promotor się nie połapał - mówi jeden z writerów (twierdzi, że robi doktorat z chemii).

Na studentach kierunków ścisłych trudniej jest "zarobić" niż na studentach kierunków typowo humanistycznych.

- Łatwo jest odkryć, że student opowiada o pracy, której nie napisał, to widać nie tylko na obronach, ale i na zajęciach. Na szczęście pracuję na uczelni ścisłej, u nas, aby zdobyć tytuł inżyniera, trzeba się często wykazać własną pracą w laboratoriach - mówi profesor Krystyna Macek-Kamińska z PO. - Rynek ofert gotowych prac będzie się powiększał i specjalizował, bo w mediach elektronicznych jest bogata baza opracowań z dziedzin ścisłych. Na tej podstawie niejeden zechce pisać a następnie sprzedawać prace dyplomowe.

Ogłoszenie: "Piszemy prace z wielu dziedzin: administracji, bankowości, historii, socjologii , BHP, fizyki, chemii (…). Płatności ratalne z raportem. Ekstremalny termin nie jest problemem. Zapraszam do kontaktu".

Korzystamy z zaproszenia. "Wytwarzanie paliw alternatywnych" to temat pracy, której napisanie chcemy zlecić (zaczerpnięty ze strony internetowej PO).
- Ja już o czymś takim pisałem! - mówi Paweł. - Biorę.
Cieszy się, że obrona będzie na Politechnice Opolskiej, to nowy rynek, przeważają zlecenia od studentów uczelni humanistycznych.

Gdy writer oszuka

Paweł wyjaśnia, że pracuje w zespole studentów z różnych kierunków i uczelni, dlatego grupa może realizować zlecenie na każdy temat: od historii myśli politycznej w Oświeceniu poprzez subkultury młodzieżowe po wytwarzanie paliw alternatywnych.
- Fragment pracy prześlę na próbę za darmo - proponuje. - Nie oszukuję.

Ale na rynku coraz więcej jest oszustów. Prześle ktoś taki plan pracy, skasuje zaliczkę za kolejne rozdziały i nie daje znaku życia, o przesłaniu opłaconych stron nie wspominając.

Z jednego ze studenckich forów: "Uwaga na oszustkę, W.L., rzekoma doktorantka (faktycznie na portalach aż roi się od anonsów owej doktorantki - dop. aut.), która pomaga w pisaniu prac, wiele obiecuje na początku, a jak dostanie pieniądze, zaczyna się KOSZMAR! Jej materiały są NIC niewarte! Potem kontakt się urywa! W kwietniu oszukała i okradła przynajmniej kilka osób. Nie zaczynaj z nią, bo drogo Cię to będzie kosztowało!" - to tylko jeden z wpisów dotyczących "doktorantki". Inny post zapowiada pozew zbiorowy wobec nieuczciwej writerki. Niech się tylko skrzyknie 10 pokrzywdzonych. Internauci podają nie tylko imię i nazwisko oszustki, jej adres, telefony - ale nawet numer konta, na który przyjmowała zapłaty.

Ta writerka jest już na rynku skończona.

- Z pozwem zbiorowym w takiej sprawie się jeszcze nie spotkałam - mówi mecenas Monika Brzozowska-Pasieka. - Ale znam inną ciekawą sprawę.

Studentka ekonomii zleciła napisanie pracy magisterskiej, która miała być na wysokim poziomie i wykonana w szybkim terminie. Writer dotrzymał terminu, poziomu już nie. Praca jednak przeszła przez sito promotora i recenzenta; horror zaczął się na obronie.

Przewodniczący komisji wykazał rażące, elementarne błędy. Studentka ledwo obroniła się na 3. I zgłosiła się do kancelarii prawnej, aby dochodzić swych praw z powodu nienależycie wykonanej usługi przez writera:

- Była zdeterminowana i konsekwentna w swych roszczeniach do tego stopnia, że writer, któremu nie zależało na rozgłosie, podpisał ugodę i zwrócił część pobranej zapłaty za usługę - mówi mec. Brzozowska-Pasieka.

Czasem sprawa się wyda

Z reguły anonse o usługach pisania prac nie są anonimowe. Większość z nich podpisana jest nie tylko adresem mailowym, ale i imieniem i nazwiskiem, podawany jest numer telefonu - tak jakby usługodawcy byli przekonani, że działają legalnie.

- Obie strony są świadome, w jakim celu działają, trudno tu więc mówić o wyłudzeniu czyjejś własności intelektualnej - mówi Monika Brzozowska-Pasieka.

Prawo autorskie (art. 115 paragraf 1) mówi jednak, że "kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3".

- Tylko że to przestępstwo wnioskowe, czyli ścigane na wniosek strony poszkodowanej. A kto jest w tym przypadku poszkodowany, skoro obie strony zwykle wywiązują się ze zobowiązań, a nawet jeśli nie są do końca zadowolone, to nie mają interesu w nagłaśnianiu sprawy? - zastanawia się pani adwokat. - Z tych samych powodów rzadko zdarza się, aby ścigać czyny na podstawie kodeksu karnego jako wyłudzenie poświadczenia nieprawdy.
Trudno tu o zebranie materiału dowodowego. Chyba że ktoś dostarczy prokuraturze zapisy dysku i korespondencję mailową z rozdziałami pracy dyplomowej pisanej na zlecenie.

Wówczas wystarczy porównać pracę z zabezpieczonego dysku z pracą złożoną na uczelni. Ale zwykle żadna ze stron nie jest zainteresowana dostarczaniem dowodów.

W 2006 roku głośno było o studentce Politechniki Opolskiej, która kupiła pracę dyplomową. Ktoś wykradł z jej poczty mailowej i upublicznił korespondencję z writerami (było ich kilku, bo studentka nie była zadowolona z ich usług i zmieniała ich). Natomiast w minionym roku policjanci na skonfiskowanym dysku komputerowym znaleźli zapisy kilku prac magisterskich, które miały być pisane dla… policjantów. Sprawę bada prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska