Władze miasta tłumaczą, że taką decyzję mógłby podjąć tylko właściciel budynku, czyli Towarzystwo Przyjaciół Opola. A TPO nie jest tym zainteresowane.
O "Musiołówce" głośno było na początku 2009 roku, gdy policja wystąpiła do miasta z propozycją odebrania klubowi koncesji na alkohol. Powodem były incydenty, do których dochodziła w czasie dyskotek. Ostatecznie Ratusz uznał, że nie ma ku temu dostatecznych przesłanek.
- To poważna decyzja, którą można zaskarżyć, dlatego argumenty za odebraniem koncesji muszą być bardzo mocne. Tu takich nie było - mówi rzecznik prezydenta Mirosław Pietrucha.
Także policja złagodziła swoje stanowisko, zadowalając się tym, że prowadzący klub zmienił ochronę i zamontował kamery.
Pietrucha dodaje, że dyrektor Kornek nie wystąpił z formalnym wnioskiem o zmianę czasu otwarcia "Musiołówki". Ale nawet gdyby to zrobił, Ratusz nie mógłby jej uwzględnić.
- Jedyną formą nacisku, jaką ma samorząd, jest ewentualne odebranie koncesji na alkohol - mówi rzecznik prezydenta. - A przepisy nie pozwalają nam na uzależnianie wydania koncesji od spełnienia dodatkowych warunków.
Opinia
Opinia
Halina Żyła, prezes TPO:
- Z naszych obserwacji wynika, że największy problem stanowią parkujące tam samochody. Bo całe to śmiecenie, wyrzucanie butelek i nie tylko, ma miejsce, gdy klienci klubu zaczynają wsiadać do samochodów. A wcześniej przy nich stoją i nie zawsze zachowują się stosownie, co widzą portierzy w Archiwum. Dlatego już dwa razy proponowaliśmy Ratuszowi, żeby zlikwidować te sześć miejsc parkingowych na placyku. My byśmy wyłożyli plac betonowymi płytami, latem stałyby tam stoliki, a ochrona klubu pilnowała porządku. Ale władze miasta nie chcą się na to zgodzić.
Wieczystym użytkownikiem gruntu i właścicielem budynku jest Towarzystwo Przyjaciół Opola.
- Nie rozumiem stanowiska dyrektora Kornka - mówi nto prezes TPO Halina Żyła. - Archiwum zaczyna pracę o 7.00 rano i kończy o 15.00. A klub działa wieczorem i w nocy.
Dyrektor Kornek przypomina natomiast, że archiwum mieści się w budynku specjalnego przeznaczenia i stosowne przepisy mówią o tym, że należy zabezpieczyć dojazd dla straży pożarnej i innych służb. Tymczasem w nocy placyk przed budynkiem jest zapchany samochodami klientów i o normalnym dojeździe mowy nie ma. Nie koniec na tym: podpici klienci zachowują się skandalicznie, co obserwują portierzy archiwum. Dyrektor zobowiązał ich, by o każdym incydencie zawiadamiali Straż Miejską.
Najemca klubu Sławomir Dzieża jest zdziwiony zarzutami dyrektora Kornka.
- Klub działa tam od kilkudziesięciu lat, a był okres, że była tam prawdziwa mordownia. To jest centrum miasta, które musi żyć, nie wszyscy ludzie po 15.00 kończą pracę i zamykają się w domach. Porządku pilnują moi ochroniarze i policja. I to my sprzątamy śmieci, które pojawiają się przecież po każdej imprezie.
- Straż miejska wie, że wezwania z archiwum ma traktować bardzo poważnie - zapewnia Pietrucha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?