MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor na celowniku

Krzysztof ZYZIK [email protected]
Grupa dziennikarzy opolskiej telewizji regionalnej domaga się odwołania szefa ośrodka, Krzysztofa Wesołowskiego. Reporterom sekundują... władze województwa.  - Tworzy się nowa "grupa trzymająca władzę” w opolskich mediach - uważa radny Janusz Kowalski.
Grupa dziennikarzy opolskiej telewizji regionalnej domaga się odwołania szefa ośrodka, Krzysztofa Wesołowskiego. Reporterom sekundują... władze województwa. - Tworzy się nowa "grupa trzymająca władzę” w opolskich mediach - uważa radny Janusz Kowalski.
Grupa dziennikarzy opolskiej telewizji regionalnej domaga się natychmiastowego odwołania szefa ośrodka. Reporterom sekundują... władze Opolszczyzny.

Na biurko Andrzeja Janickiego, dyrektora oddziału TVP w Katowicach, któremu podlega opolski ośrodek, wpłynął w ostatnich dniach list od dziennikarzy tego ośrodka.
"Sytuacja jest w tej chwili tak dramatyczna, - piszą autorzy listu - że zmuszeni jesteśmy do prośby o niezwłoczne działania zmierzające do odsunięcia Krzysztofa Wesołowskiego od kierowania naszym ośrodkiem. Jeśli do świąt Wielkiej Nocy nie podejmie pan stosownych działań, zdesperowani będziemy zmuszeni poinformować o sytuacji i prosić o pomoc Krajową Radę Radiofonii i Telewizji oraz prezesa TVP Jana Dworaka"

Pod pismem nie ma nazwisk, jest adnotacja: "dziennikarze, montażyści i operatorzy TVP 3 Opole - 25 osób".
- Ludzie boją się podpisać, bo wiedzą, że groziłoby to utratą pracy - mówi Leszek Myczka, jedyny reporter opolskiej telewizji, który zgodził się wystąpić w "NTO" pod nazwiskiem. - Nasz dyrektor rujnuje ośrodek, pod jego rządami jakość programów radykalnie spada. Atmosfera w zespole jest fatalna, a dyrektor nie przyjmuje do siebie żadnej krytyki, bo obstawił się kilkoma pochlebcami i tylko z nimi poważnie rozmawia.
W jednym z pism, które dotarło do "NTO", dziennikarze opolskiej TVP wieszają psy na programie produkowanym w ich redakcji. Zdaniem autorów listu sztandarowy program informacyjny "Wydarzenia" ma coraz gorszą jakość i to już począwszy od czołówki, która "razi prymitywizmem, brakiem dobrego smaku i archaizmem".
Wiele zarzutów zespołu dziennikarzy ma charakter personalny, a jeden nawet... erotyczny.
"Wysoka pozycja pani (...) w gronie osób trzymających władzę w ośrodku nie dziwi, gdyż nigdy nie ukrywała ona ani w ośrodku? ani Ťna mieścieť swoich intymnych związków z wpływowym kiedyś w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, a potem w dyrekcji programu III TVP, panem (...) wywodzącym się z koalicyjnego wówczas PSL-u" (skróty od "NTO", w liście padają nazwiska).
Grupa dziennikarzy opolskiej telewizji w walce ze swoich szefem poszukała sojuszników wśród lokalnych polityków. Reporterzy byli ze skargą m.in. u marszałka województwa opolskiego Grzegorza Kubata, posła Jerzego Szteligi z SLD i Tadeusza Jarmuziewicza z Platformy Obywatelskiej.

Ten ostatni nie ukrywa, że mocno zaangażował się w redakcyjny spór.
- W opolskiej telewizji widzę fatalny dobór tematów, przypadki nierzetelności dziennikarskiej, pogarszającą się jakość techniczną, np. dźwięku - mówi poseł Tadeusz Jarmuziewicz. - Szczególnie nieszczęsny był ich ostatni reportaż o zagrożeniu powodziowym, ale także np. program z radnym Januszem Kowalskim, w którym ten obrzucał błotem innych polityków, a telewizja nie przedstawiła racji drugiej strony. Uważam, że opolska telewizja jest w złych rękach. Nie ukrywam, że interweniowałem w tej sprawie w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, a także w zarządzie Telewizji Polskiej.

Mimo sporu dziennikarzy z szefem opolskiego ośrodka telewizyjnego wczoraj Jacek Stefankiewicz - montażysta (pierwszy z lewej), Tadeusz Horoszkiewicz i Marta Bobowska przygotowywali program.

Marszałek Grzegorz Kubat nadał swojej krytyce oficjalny charakter - napisał list do dyrektora TVP Katowice Andrzeja Janickiego, sugerujący zmianę na stanowisku szefa opolskiego ośrodka telewizji.
- To nie była prośba o odwołanie pana Wesołowskiego - tłumaczy marszałek - ale sugestia, by dyrektor Janicki przeanalizował jego predyspozycje do pełnienia funkcji szefa opolskiej telewizji. W mojej ocenie w programie jest stanowczo za mało informacji z samorządu, nie mówi się o sprawach ważnych dla regionu, o jego sukcesach...
Oficjalne pismo krytykujące opolską telewizję miała też wysłać do Katowic wojewoda Elżbieta Rutkowska, ale w ostatniej chwili się wycofała.
- Pani wojewoda po przemyśleniu sprawy zdecydowała się nie występować do dyrekcji telewizji w takiej formie - mówi Przemysław Nijakowski, rzecznik wojewody. - Jednak podczas obrad sztabu kryzysowego publicznie skrytykowała redakcję opolskiej telewizji za nierzetelność materiału o powodzi, który niepotrzebnie straszył ludzi i miał taki wydźwięk, jakbyśmy się mieli wszyscy zaraz potopić.
Dyrektor Krzysztof Wesołowski mówi, że jest zdziwiony i zasmucony nagłym atakiem dziennikarzy i opolskich polityków na jego osobę.
- Mogę się tylko zastanawiać, z czego ta nagonka wynika, ale nie będę tego roztrząsał w gazecie - mówi.

Wesołowski trafił do Opola w grudniu 2002 roku.
- Nawet nie krył, że znalazł się tu dzięki poseł Jakubowskiej - mówią zgodnie dziennikarze TVP. - Przeciwnie, zawsze podkreślał swoje wielkie wpływy.
- Studiowałem z panią poseł na jednym roku, ale to jeszcze o niczym nie świadczy - mówi Krzysztof Wesołowski. - Staram się robić w Opolu telewizję niezależną od polityków, być może to jeden z powodów moich problemów.
Jeden z opolskich dziennikarzy, znający świetnie relacje panujące w budynku zajmowanym przez publiczne radio i telewizję w Opolu, komentuje:
- Od maja rusza w Opolu niezależny od Katowic oddział telewizji. Politycy już wokół tego chodzą, ostrzą sobie zęby. Wesołowski, jako człowiek odchodzącej w niesławie poseł Jakubowskiej, nie jest już im potrzebny. Szef radia Bogusław Nierenberg już się dystansuje i od Wesołowskiego, i od Jakubowskiej, szuka sobie nowego poparcia. A Wesołowski został sam, bez mocy politycznej. Dziennikarze telewizji mają wiele racji, krytykując jego styl rządzenia, ale nie łudźmy się, że politycy by się tak przejęli ich losem, gdyby nie wietrzyli w tym interesu.
Janusz Kowalski, polityk z Klubu Radnych Prawicy opolskiej rady miasta, jest przekonany, że ostatnie zamieszanie wokół szefa opolskiej telewizji to efekt tworzenia się nowej "grupy trzymającej opolskie media".
- Nic w przyrodzie nie dzieje się przypadkowo - mówi Kowalski. - Nie mam wątpliwości, że za tą sprawą stoi prezes opolskiego radia Bogusław Nierenberg, były radny SLD i członek stowarzyszenia Ordynacka z namaszczenia takich ludzi jak Jakubowska i Czarzasty. To nie jest normalne, że nagle grupa polityków z opolskiego saloniku jednym chórem krytykuje szefa telewizji, robiąc za cenzorów programu telewizyjnego. Mówię wprost, że w Opolu tworzony jest nowy układ polityczny w publicznych mediach, że podejmowana jest próba ponownego ich upartyjnienia. Natychmiast zainteresuję tą sprawą władze telewizji i stowarzyszenia dziennikarskie.
Z Bogusławem Nierenbergiem nie udało nam się wczoraj skontaktować, dziennikarze poinformowali nas, że przebywa za granicą.
Dyrektor TVP Katowice Andrzej Janicki we wtorek rozmawiał z dyrektorem Krzysztofem Wesołowskim, a opolskim dziennikarzom obiecał pomoc w załatwieniu sporu.

Krzysztof Wesołowski: - Dziś odbyłem spotkanie z zespołem, chciałem wyjaśnić sprawę. Jeden z dziennikarzy posunął się od tego, że mnie nagrywał.
W opolskim ośrodku TVP jest około 30 współpracowników. Wczoraj grupa żądająca odejścia dyrektora liczyła około 20 osób.
- Po tym jak na porannym zebraniu dyrektor oskarżył nas o uprawianie prywaty, nie mamy już z tym panem o czym rozmawiać - mówi jeden z dziennikarzy.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska