Dzięki sportowi można w Forcie Nysa poczuć namiastkę Australii [WYWIAD, ZDJĘCIA]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
W Forcie Nysa tajniki futbolu australijskiego odkrywają ludzie w bardzo różnym wieku. Każdy może w nim znaleźć coś dla siebie.
W Forcie Nysa tajniki futbolu australijskiego odkrywają ludzie w bardzo różnym wieku. Każdy może w nim znaleźć coś dla siebie. materiały klubowe
Dołączając do tego zespołu, już po kilku miesiącach można się dostać do kadry narodowej. Reprezentuje on dyscyplinę, której uprawianie jeszcze niedawno było w naszym kraju niemożliwe, ponieważ ... brakowało odpowiednich piłek. O kulisach działalności Fortu Nysa, funkcjonującej od sierpnia drużyny futbolu australijskiego, opowiada nam jej trener Mateusz Latawski.

Największa zachętą do rozpoczęcia treningów futbolu australijskiego jest to, że już po zaledwie kilku miesiącach można zostać reprezentantem Polski?
Jak najbardziej. Tak naprawdę w naszym kraju ta dyscyplina dopiero raczkuje. Byliśmy bowiem czwartą drużyną, która zaczęła prowadzić regularne treningi. W całym kraju obecnie gra zaledwie około 200 osób, z których aż 20 pojedzie na mistrzostwa Europy. Kiedy zaczynaliśmy w sierpniu zajęcia, właśnie podkreślałem chłopakom, że przy sumiennym podejściu do treningów mają niedługo szansę wystąpić w turnieju międzynarodowym zamiast kopać piłkę w najniższych ligach. W tym roku europejski czempionat nie doszedł do skutku, ale w obrębie zainteresowań reprezentacji Polski znalazł się już jeden nasz zawodnik – Paweł Łysy, który wcześniej miał oczywiście zerowe doświadczenie w futbolu australijskim. Widać jednak po nim, że bardzo szybko przyswoił wszystkie kluczowe dla tej dyscypliny elementy, na czele z kopaniem, chwytami i obaleniami. Czasem mam wrażenie, że gdyby urodził się w Australii, to również by sobie w niej poradził.

A ilu potencjalnych zainteresowanych zrezygnowało z futbolu australijskiego, bo bali się, że się połamią?
Dobre pytanie. Wszystko zaczyna się od przyjścia na trening: kiedy już ktoś pierwszy raz się na nim pojawi, to zupełnie o tym zapomina. Były jednak również i takie, których nie udało nam się namówić właśnie dlatego, że bały się odniesienia kontuzji. Co ciekawe, w tym gronie były nawet osoby trenujące na co dzień tak kontaktowe dyscypliny jak boks czy MMA. Są jednak i tacy, którzy niedawno bali się zrobić szarżę, a teraz są pod tym względem najaktywniejsi.

To jak bardzo kontuzjogennym sportem jest w rzeczywistości futbol australijski?
Przede wszystkim w Europie wygląda on inaczej niż w Australii. Powiedziałbym nawet odważnie, że tak naprawdę to dwa różne sporty. W ojczyźnie tej dyscypliny wielokrotnie widać obrazki, jak jeden zawodnik walcząc o piłkę wskakuje drugiemu na plecy, mając swoje kolano praktycznie na wysokości jego barków. Oni jednak trenują ten sport od dziecka, więc nie mamy szans ich naśladować. Europejska odmiana futbolu australijskiego, sportu na naszym kontynencie wciąż typowo amatorskiego, jest jak połączenie piłki nożnej, koszykówki i piłki ręcznej. Tak jak w tych trzech dyscyplinach, i w naszej jest trochę kontaktu fizycznego, ale to nie znaczy, że od razu łamią się kości. Uważam nawet, że większa kontaktowość, a zarazem i większe ryzyko kontuzji jest w tak powszechnie uprawianej piłce nożnej.

Gracie również na zupełnie innym boisku niż Australijczycy.
Zgadza się, w Australii gra się na boisku do krykieta, długim na 180-190 i szerokim na 130-140 metrów. W Europie poza Anglią takich obiektów praktycznie nie ma, więc rywalizujemy po prostu na boiskach piłkarskich. Zasadnicza różnica jest taka, że my gramy po 9 zawodników, a Australijczycy po 18. Identyczna jest natomiast punktacja. Są cztery słupy. Za kopnięcie piłki, bez dotknięcia jej przez rywala, pomiędzy dwa środkowe jest sześć punktów, a pomiędzy boczny a środkowy jeden.

Skąd w ogóle narodził się pomysł na założenie drużyny futbolu australijskiego w Nysie?
Wszystko zaczęło się ode mnie. Mieszkałem przez prawie 13 lat w Anglii i w tym czasie poznałem w Cambridge Australijczyków, którzy akurat grali w swoją ukochaną dyscyplinę. Trochę wtedy z nimi pokopałem i tak mnie wciągnęło, że od pięciu, sześciu lat mam już regularnie styczność z tą dyscypliną. Dłużej oraz równie mocno interesuję się też rugby. Pierwotny plan był nawet taki, żeby postawić w Nysie właśnie na ten sport, ale potem, dość przypadkowo, napotkałem na Facebooku na Polską Organizację Futbolu Australijskiego. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać i jej przedstawiciele zachęcili mnie, bym jednak postawił na futbol australijski. Pozostałym członkom Fortu również do gustu również przypadła właśnie ta opcja.

Co ich najbardziej urzekło w futbolu australijskim?
Zasadniczo dwie rzeczy. Po pierwsze, jest w nim bardzo dużo kopania. Mam u siebie trochę piłkarzy nożnych, którym od razu to się spodobało. Bardzo dobrze odnajdują się w tym szczególnie bramkarze, choć wspomniany na początku Paweł Łysy akurat nie występował n tej pozycji. Po drugie, naprawdę można solidnie się zmęczyć. Futbol australijski to bowiem sport pełen biegania, interwałów. A jako, że mamy też w zespole kilku byłych biegaczy, to sytuacja wygląda analogicznie jak w przypadku piłkarzy. Ważne było również to, że przyswojenie zasad zajmuje znacznie mniej czasu niż w przypadku rugby.

Napotkaliście jednak też na dość niezwykły problem.
Owszem, na początku nie mieliśmy ani jednej typowej piłki do futbolu australijskiego! Musieliśmy ją sprowadzić z Australii, dokładnie z Melbourne. I była to dopiero dziewiąta lub dziesiąta taka piłka w całej Polsce. To dobrze pokazuje, jak egzotycznym sportem w naszym kraju jest wciąż futbol australijski. W tym momencie mamy już pięć oryginalnych piłek plus kilka do rugby, które są nieco podobne. Teraz jednak o ich pozyskiwanie powinno być już jednak łatwiej, ponieważ znaleźliśmy źródło zamówień znacznie bliżej, w Wielkiej Brytanii.

Jak ogólnie wyglądają wasze treningi?
Zaczęliśmy je w połowie sierpnia. Na początku odbywały się raz, a potem dwa razy w tygodniu. W Nysie ćwiczyliśmy na stadionie Stali, lecz czasami również nieodpłatnie prowadziliśmy zajęcia na boisku w położonej nieopodal Niwnicy. Pierwsze treningi poświęcone były podstawom – kopaniu, łapaniu i grze ręką. Mniej więcej po trzech tygodniach zaczęliśmy wprowadzać obalenia. Nie są one jednak tak agresywne jak w rugby, bo nie można choćby wchodzić w nogi. Za każdym razem, kiedy na zajęciach pojawiał się ktoś nowy, niezbędne było też wracanie do podstaw, co przy okazji umożliwiało zarazem ich szlifowanie. Z racji tego, że nie jesteśmy klubem zawodowym, musimy jednak pogodzić się z tym, że od jakiegoś czasu nasze losy uzależnione są mocno od decyzji rządu w sprawie pandemii koronawirusa.

W futbol australijski grają również u was kobiety?
Jak najbardziej. Na razie mamy na treningach sześć dziewczyn. Już zapowiedziałem im, że jeżeli ich liczba wzrośnie do dziewięciu, to otworzymy na dobre sekcję kobiecą. One same zapatrują się na to bardzo entuzjastycznie. Na razie musimy radzić sobie inaczej, ale jednak nie we wszystkich elementach kobiety mogą wspólnie trenować z mężczyznami, szczególnie że ci potrafią się czasami zapomnieć podczas wykonywania szarży. Od wiosny 2021 roku chcielibyśmy też zacząć treningi rugby. Na razie jednak tylko dla dzieci, we współpracy z lokalnymi szkołami. Oczywiście w wersji bezkontaktowej, w formie gier i zabaw.

Kto może spróbować swoich sił w Forcie Nysa?
Nasze treningi są otwarte dla wszystkich. Można nawet przychodzić na nie, jeżeli nie ma się zamiaru występowania w turniejach. Powtarzam każdemu, że treningi futbolu australijskiego są dobre dla każdego, kto chce nieco zrzucić wagę bądź poprawić kondycję. Wielu ludzi nudzi zwykłe bieganie, ale u nas nie ma miejsca na nudę. Inni z kolei przychodzą sobie pokopać, czasami tylko raz na tydzień, na dwa lub nawet na miesiąc. Nie widzimy w tym problemu. Zapraszamy do nas każdego, kto po prostu chce spędzić swój wolny czas na sportowo.

W 2021 roku macie występować w polskiej lidze futbolu australijskiego. Jak będą wyglądać te rozgrywki?
Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że będzie ona rozgrywana w formule turniejowej. Przede wszystkim dlatego, że na razie nie mamy wystarczająco dużo dobrze rozwiniętych ośrodków, by myśleć o rywalizowaniu co tydzień w klasycznej formule ligowej. Do tego trzeba bowiem mieć przynajmniej 8-10 solidnych zespołów, a większość z nich tak naprawdę się dopiero buduje. My jesteśmy jedną z pierwszych drużyn futbolu australijskiego w Polsce. Przed nami były tylko dwie w Warszawie i jedna we Wrocławiu. Mniej więcej w tym samym czasie co Fort swoją działalność zaczęła druga ekipa z Wrocławia, a także klubu z Poznania, Bydgoszczy czy Katowic. Do rywalizacji chciałyby się przyłączyć też drużyny z zagranicy: z Pragi, Drezna, Wiednia czy Grazu. Co ciekawe, we wrześniu dopiero odbył się pierwszy polski turniej futbolu australijskiego. Wszystko wskazuje na to, że w 2021 roku czekają nas kolejne. Bardzo możliwe, że w kwietniu zaczniemy sezon turniejem w Nysie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska