Rząd ogłosił właśnie, że chce budować drogi w systemie publiczno-prywatnego partnerstwa, co jest połączeniem ognia z wodą, a z tego może wyjść swąd tylko.
Inaczej mówiąc, skłonność sektora publicznego do nieodpowiedzialnego trwonienia cudzej kasy zderzona zostanie z pożyteczną skłonnością sektora prywatnego do zarabiania tejże, tak czy tak, będzie to kasa nasza.
Efekty? Proszę bardzo. Oto za przejazd jednego kilometra w aucie osobowym będzie się płacić 20 groszy, a w ciężarówce - 40 groszy. Za 500 kilometrów nad morze zapłacimy zatem 100 złotych. Plus benzyna, a w niej akcyza i kilkanaście podatków, w tym co najmniej dwa na drogi. A w takiej Austrii za 10 dni hulania wte i wewte po gładziutkich, szerokich autostradach płaci się 7,60 euro, czyli około 28 zł. W górzystej Szwajcarii roczna winieta kosztuje 80 zł. Tak samo taniej jest na Węgrzech, Słowacji i w Czechach. Oto polski fenomen: autostrad jeszcze nie ma, a już są najdroższe na świecie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?