Dzielnice Opola chcą więcej pieniędzy

Redakcja
- Jeśli pomysł przejdzie, będziemy mogli pomyśleć np. o wykupie jedynego boiska w Zakrzowie, którego właścicielem jest teraz syndyk - mówi Stanisław Skakuj, przewodniczący zarządu rady dzielnicy.
- Jeśli pomysł przejdzie, będziemy mogli pomyśleć np. o wykupie jedynego boiska w Zakrzowie, którego właścicielem jest teraz syndyk - mówi Stanisław Skakuj, przewodniczący zarządu rady dzielnicy. Sławomir Mielnik
Społecznicy z Zakrzowa proponują, aby część miejskich podatków wydawana była tylko na potrzeby danej dzielnicy. - Tylko tak możemy zaktywizować mieszkańców - przekonują.

Autorem pomysłu jest Stanisław Skakuj, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Zakrzów. Zaproponował prezydentowi, aby jedna piąta podatków od działalności gospodarczej, jakie do kasy miasta płacą firmy z Zakrzowa, była przeznaczona na infrastrukturę techniczną i społeczną w dzielnicy. Gra idzie o około 2 mln zł rocznie.

- Jeśli ten pomysł przejdzie, to nie tylko w Zakrzowie pojawi się wiara w to, że możemy coś zrobić - przekonuje Skakuj. - W dzielnicach rozpoczęłyby się dyskusje i spory mieszkańców, gdzie i co remontować, w jakiej kolejności, a tym samym rosłaby aktywność mieszkańców.

W Opolu funkcjonuje pięć rad dzielnic, a kolejne są na etapie tworzenia. Problem w tym, że opolanie w niewielkim stopniu angażują się w wybory dzielnicowe, a także pracę rad. Ostatnio w konsultacjach dotyczących powstania rad m.in. w Szczepanowicach i na Półwsi wzięło udział tylko 100 osób.

- Ludzie nie są głupi, widzą, że rady dzielnic mają małe uprawnienia, więc się do nich nie pchają - ocenia Skakuj. - Wiele mówi się o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, o tym, że opolanie powinni być bardziej aktywni. Ale jak ich do tego przekonać, skoro w statucie naszej rady zaledwie jeden paragraf dotyczy kompetencji, i to tylko opiniujących, a 35 pozostałych to czynności techniczne i biurokratyczne.

Przewodniczący podkreśla, że pieniądze, o których miałyby decydować rady dzielnic, i tak będą wydawane przez urząd miasta.

- Nie ma potrzeby mnożyć biurokracji i budować aparatu urzędniczego w dzielnicach - podkreśla Skakuj. - Zamiast tego prezydent powinien dać jasny sygnał mieszkańcom, że chce się z nimi dzielić władzą. Bez tego idea rad dzielnic nigdy się nie rozwinie. Nie zniknie też podział na "my, zobowiązani do płacenia podatków i nic nie mogący" oraz "oni, czyli władza, która poza okresem wyborczym nas nie zna".

W listopadzie na sesji rady miasta pojawią się nowe statuty rad dzielnic. Prezydent nie widzi jednak możliwości, aby wprowadzić w życie pomysł Skakuja. Zamiast tego powstanie specjalny fundusz, do którego dzielnice składać będą wnioski oceniane w trybie konkursu. Na ten cel jest 400 tys. zł. Miał być milion, ale prezydent i radni PO nie wyrazili na taką kwotę zgody.

- I tak jest postęp, bo do tej pory rady dysponowały kilkudziesięcioma tysiącami złotych - komentuje Marcin Ociepa, wiceprzewodniczący rady miasta. - Niebawem powiększą się też kompetencje rad, których członkowie od przyszłego roku będą mogli np. przedkładać uchwały radzie miasta. Jestem przekonany, że w przyszłości rady będą dysponować większymi pieniędzmi.

Dzielnice, próba tworzenia społeczeństwa obywatelskiego w Opolu - list Stanisława Skakuja

Współcześnie społeczeństwo obywatelskie określa się jako zbiorowość ludzi, która posiada zdolność do samorealizacji, jest pełna aktywności i wyznacza sobie określone cele bez impulsu ze strony władz, których ingerencja sprowadza się do minimum. Zbiorowością taką jest niewatpliwie dzielnica, którą stanowi określony obszar

a mieszkańców łączą wspólne sprawy, takie jak szkoła, parafia, klub sportowy, rodzaj przeważającej zabudowy, problemy życia codziennego, oraz kształtująca się tradycja. Powstanie dzielnic w Opolu to bardzo ostrożna próba tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Po okresie pierwszych doświadczeń z dzielnicami wydawało się, że rządząca Opolem Platforma Obywatelska zgodnie ze swoja nazwą i deklaracją pójdzie konsekwentnie dalej i tworzyć będzie warunki do rozwoju takiego społeczeństwa. Poddane pod konsultacje społeczne projekty nowych statutów dzielnic są dużym rozczarowaniem dla bezpośrednio zaangażowanych i dla mieszkańców, co pokazuje brak zainteresowania konsultacjami. Wynika to głównie z dwóch powodów z jednej strony dzielnicom praktycznie nie przyznano żadnych możliwości samorealizacji a z drugiej źle przygotowano i przeprowadzono konsultacje. Takie postępowanie pokazuje faktyczny stosunek rządzących Opolem do tworzenia warunków budowania społeczeństwa obywatelskiego.

W projektach statutów nie próbuje się nawet tworzyć wrażenia, ze społeczność dzielnicy reprezentowana przez radę ma wpływ na sprawy jej mieszkańców. W projekcie zapisano zadania dzielnic, w tymi działania na rzecz rozwoju samorządności jej mieszkańców służące zaspakajaniu ich zbiorowych potrzeb i poprawie warunków życia. Jednocześnie nie przyznano kompetencji, które w jakikolwiek sposób pozwoliłyby to realizować. Dla przypomnienia, samorząd to niezależne od nadrzędnej władzy decydowanie o własnych sprawach, wykonywanie funkcji uzupełniających w stosunku do władz

Wygląda na to że działanie władz miasta to tworzenie wrażenie, że coś się zmienia aby nic nie zmienić. Przykładem tego jest statut w którym jeden paragraf dotyczy kompetencji i to tylko opiniujących a 35 pozostałych to czynności techniczne
i biurokratyczne

W naszym kraju są sprawdzone rozwiązania samorządności na poziomie niższym niż gmina, są nimi rady sołeckie i sołtysi na wsiach. Podmioty te mają ograniczone możliwości ale je mają i wyzwalają aktywność mieszkańców, a frekwencja w wyborach sołtysów i rad sołeckich przekracza 60 procent. Sołtys w niektórych przypadkach jest traktowany jako funkcjonariusz publiczny. Pytanie czy w mieście wojewódzkim, uniwersyteckim i biskupim stać nas na podobne odważne rozwiązania?

Aktywność mieszkańców Opola poza obroną województwa, którą i tak głównie kreowała i organizowała władza, to protesty przeciwko zamierzeniom miasta, działania na nie - najnowsze to sprzeciw wobec trasy bolkowskiej.

Czy możliwe jest działanie na tak, jest, ale to od rządzących Opolem zależy czy zechcą tworzyć warunki i atmosferę do takiego działania.

Na przykładzie Zakrzowa można mówić że są takie próby. Zakrzów to dzielnica przemysłowo-usługowo-mieszkaniowa, zaplecze energetyczne Opola z potężnymi składami węgla, elektrociepłownią i cementownią. Prowadzona działalność gospodarcza jest niewątpliwie bardzo uciążliwa dla mieszkańców. Rada Dzielnicy uznała, że szansa dla mieszkańców to nie protesty a wspieranie rozwoju tej działalności pod warunkiem, że jedna piąta podatków od tej działalności zostanie przeznaczona na infrastrukturę techniczną i społeczną dzielnicy. Poza tymi podatkami są jeszcze inne płacone przez mieszkańców, które pozostają w dyspozycji miasta. Praktycznym wyrazem wspieranie działalności gospodarczej jest poparcie dla zamiarów spalania odpadów komunalnych
w cementowni Odra. Na marginesie o prawie w naszym kraju, organy publiczne reprezentujące mieszkańców, wybrane w demokratycznych wyborach, są np za spalaniem odpadów a samozwańcze grupy obrońców środowiska skutecznie blokują tą i inne inwestycję nie tylko w Opolu.

Gdyby udało się nam realizować zatrzymanie tej jednej piątej podatków w dzielnicy wówczas pojawiłaby się wiara, nie tylko w Zakrzowie, że można coś zrobić. W dzielnicy rozpoczęłyby się dyskusje i spory mieszkańców gdzie i co remontować, w jakiej kolejności, a tym samym rosłaby aktywność mieszkańców.

Rola Rady Miasta i Prezydenta nie uległaby zmianie. To urząd realizowałby zadania wskazane przez radę dzielnicy w ramach tej jednej piątej, pilnowałby przestrzegania procedur i prowadził kontrole. Dzielnica nie składałaby wniosków o finansowanie zadań związanych z dzielnicą chyba że dotyczyłoby to spraw ponaddzielnicowych np drogi wojewódzkiej przebiegających przez Zakrzów.

Inne dzielnicy szukałyby u siebie innych możliwości z przekonaniem, że można
i warto być aktywnym. Tym sposobem powoli będzie znikać, przynajmniej w skali naszego miasta, podział na my zobowiązani do płacenia podatków i nic nie mogący oraz oni władza, która poza okresem wyborczym nas nie zna.

Czy nam w Zakrzowie, i nie tylko, się uda? Zależy to od nas mieszkańców. Każda władza dąży do wyłączności i bez dużego nacisku nie przekaże, nawet w niewielkiej części, zarządzanie pieniędzmi, które są jej istotą. Bez podzielenia się władzą nad pieniędzmi
ze wspólnotami mieszkańców (dzielnicami) nie widzę możliwości tworzenia podwalin społeczeństwa obywatelskiego w Opolu.

Stanisław Skakuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska