Albo my, albo one! - pomyślał Robert o 1.30 w nocy. Zerwał się z łóżka, zapalił światło i, uzbrojony w ręcznik, polował.
Wiele krwi się polało. I to naszej, z opitych, wstrętnie bzyczących stworków, znaczy się: komarów. Masowe mordowanie trwało godzinę. Potem spokojnie poszliśmy spać.
O 5 rano obudziliśmy się mocno pokąsani. Kilka owadów, które przetrwały polowanie, wzięło na nas srogi rewanż. Dzisiaj kupujemy Offa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?