Ksiądz Aleksander z Gogolina, oprowadzając nas po swym neoklasycystycznym kościele, dwukrotnie z nadzieją i uśmiechem wskazywał nam konfesjonał, a my dwa razy wykazaliśmy brak zapału… No i oczywiście pokarało nas: przed Januszkowicami, gdzie kończyliśmy etap, złapaliśmy gumę. Kilka dobrych kilometrów pokonaliśmy pieszo. A w niedzielę wieczorem moczyliśmy nogi w jeziorze i rozmyślali o życiu: o tym, że może i są na świecie rzeczy, o jakich racjonalistom się nie śniło.
Dzisiaj mamy zamiar dojechać do Głogówka. A do księdza Aleksandra i tak jeszcze wpadniemy, bo zapraszał na pierogi. I upewnił nas, że nieumiarkowanie w jedzeniu to jednak grzech mniejszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?