Dzień otwartych drzwi w opolskim seminarium

Redakcja
Chłopcy mieli spotkania z klerykami i seminaryjnymi wychowawcami. Z dziewczynami spotykały się siostry zakonne.
Chłopcy mieli spotkania z klerykami i seminaryjnymi wychowawcami. Z dziewczynami spotykały się siostry zakonne. Paweł Stauffer
630 osób odwiedziło dziś Międzydiecezjalne Wyższe Seminarium Duchowne w Opolu. Znacznie więcej niż jest tu na co dzień kleryków.

Goście przyjechali z diecezji opolskiej i gliwickiej. Większość chłopców, ale i dziewcząt nie brakowało. Wszyscy mogli zajrzeć do kleryckich pokoi i każdego seminaryjnego kąta.

Chłopcy mieli spotkania z klerykami i seminaryjnymi wychowawcami. Z dziewczynami spotykały się siostry zakonne.

Wszyscy mieli okazję być na mszy św. w seminaryjnym kościele i spróbować, jak smakuje bigos z tutejszej kuchni i kupić religijną literaturę.

Dawid Wojda i Kamil Brożyna przyjechali w grupie 15 osób z parafii św. Rodziny w Zawadzkiem. Przyjechali pierwszy raz - z ciekawości. Budynek seminarium zrobił na nich duże wrażenie. Największe - aula Wydziału Teologicznego i... sala gimnastyczna.

Czy to pierwsza przymiarka do ewentualnych przyszłych studiów? Dawid i Kamil zgodnie stwierdzają, że na takie wybory życiowe mają jeszcze czas.

Gości na dniu otwartych drzwi było kilka razy więcej niż kleryków w seminarium. Do kapłaństwa przygotowuje się ich 116. Na pierwszym roku - zaledwie dziesięciu.

Ks. Jerzy Krawczyk, ojciec duchowny, jest przekonany, że Pan Bóg cały czas sieje powołania. Po Jego stronie nie ma kryzysu. Dotyka on raczej powołanych.

- Pierwszą przyczyną jest demografia - mówi ks. Jerzy. - Jeśli liczba dzieci w statystycznej opolskiej rodzinie spadła w ciągu 60 ostatnich lat 5-6 razy, to kandydatów brakuje nie tylko do seminarium. Zamyka się wiele świeckich szkół i uczelni.

- U nas dodatkowo powołaniom nie sprzyjają wyjazdy za pracą za granicę - dodaje ks. Krawczyk. - Ale Pan Bóg nie przestaje szukać. Mamy już kilku kleryków z taką emigracyjną przeszłością.

Arnold Klita z Rudzińca, kleryk IV roku, na emigracji nie był. Ale przed seminarium zdążył przez rok studiować pedagogikę, skończył szkołę muzyczną i w różnych zespołach pojeździć trochę po Europie. W ukształtowaniu powołania pomógł mu dobry śląski dom i parafia, w której był ministrantem.

- To był mój, można powiedzieć, oryginalny wybór - mówi - Mam świadomość, że dziś może trudniej niż kiedyś być księdzem. Sama koloratka autorytetu często nie zapewnia. Trzeba go zdobyć osobiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska