Dziennikarz nto ujawnił aferę. Teraz dostaje pogróżki

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Od ukazania się artykułu regularnie dostaję groźby. Boję się o swoją rodzinę, ponieważ na forum internetowym ktoś wypisuje, że zajmie się moją żoną i bliskimi - przyznaje Mirosław Dragon.
Od ukazania się artykułu regularnie dostaję groźby. Boję się o swoją rodzinę, ponieważ na forum internetowym ktoś wypisuje, że zajmie się moją żoną i bliskimi - przyznaje Mirosław Dragon. Archiwum prywatne [O]
Mirosław Dragon, dziennikarz nto, napisał o policjancie z Kluczborka, który na chorobowym pracował w rodzinnej firmie. Teraz jest przez niego śledzony, a anonimowe osoby grożą mu i jego rodzinie.

- Boję się o swoją rodzinę, ponieważ autor wpisów na forum internetowym grozi, że zajmie się moją żoną i rodziną – przyznaje Mirosław Dragon, dziennikarz nto. – Policjant, którego sprawę opisałem, jeździł za mną, podjeżdżał pod kluczborską redakcję, podnosił rękę i wykonywał jakieś gesty w moją stronę.

Po jednym z takich rajdów za dziennikarzem naszej gazety na forum internetowym portalu nto.pl ukazał się anonimowy wpis: „Zakochałem się w twojej żonie. Będziesz mnie miał na plecach jak ostatnio”.

- W internecie podany został mój adres zamieszkania, do tego od ukazania się artykułu regularnie dostaję groźby – mówi Mirosław Dragon.

Znamienna jest również inna historia. Nasz dziennikarz poszedł do Sądu Rejonowego w Kluczborku na rozprawę, w której oskarżonym jest były już policjant (przeszedł na emeryturę z końcem maja po naszych artykułach). Mężczyzna obwiniony jest o spowodowanie kolizji. O zainteresowanie się tą sprawą poprosił redakcję nto pokrzywdzony, w którego samochód wjechał bohater naszych tekstów.

- Obrońca obwinionego zwrócił się do sądu, abym nie pozwolił mi pozostać na tej rozprawie, ponieważ piszę o jego kliencie artykuły. Sędzia Edyta Duda nakazała mi opuszczenie sali bez podania podstawy prawnej. Nie kazała za to wyjść świadkowi – mówi Mirosław Dragon. - Dzień później na forum.nto.pl ukazał się wpis „Dragon jest super, mieszka na wiosce, żonę traktuje jak k... i jest ok. Po sądach biega i nic mu nie wychodzi. Jest tak, pajacu”. Osoba, która dodała ten wpis, musiała wiedzieć, co zaszło na sali sądowej.

Internetowe wpisy z podaniem adresu prywatnego naszego dziennikarza, groźbami wobec niego i jego rodziny ukazują się regularnie od chwili ukazania się artykułu o policjancie. Mirosław Dragon złożył już w tej sprawie zawiadomienie w Prokuraturze Okręgowej w Opolu.

Groźbami wobec Mirosława Dragona i jego rodziny zajmuje się opolska prokuratura. Sprawą zbulwersowany jest wiceminister Patryk Jaki. Obiecał pomoc w jej szybkim wyjaśnieniu.

- Złożyłem wniosek o wyłączenie z tej sprawy prokuratury w Kluczborku, ze względu na to, że tamtejsi prokuratorzy i policjanci współpracują ze sobą każdego dnia – mówi Dragon.

Prokuratura okręgowa przekazała sprawę do rejonowej w Opolu. Zapytaliśmy prokurator Lidię Sieradzką, rzecznik prasową Prokuratury Okręgowej w Opolu, na jakim etapie jest sprawa. Odpowiedziała nam, że jest w toku, ale prokurator prowadzący śledztwo nie ujawnia jej szczegółów.

Wszystko zaczęło się 21 kwietnia, kiedy to na pierwszej stronie „Nowej Trybuny Opolskiej” ukazał się artykuł pt. „Policjant chorowity w warsztacie pracowity”. Mirosław Dragon opisał, jak ówczesny technik kryminalistyczny z Komendy Powiatowej Policji w Kluczborku formalnie jest na wielomiesięcznym chorobowym, a w tym czasie pracuje w należącym oficjalnie do jego żony zakładzie mechanicznym, który mieści się... tuż obok komendy.

Przeczytaj: Policjant z Kluczborka dorabia na chorobowym. W komendzie policji trwa kontrola

- Zająłem się tym tematem po licznych sygnałach od policjantów, tych uczciwych, którzy robią to, do czego zostali powołani, czyli dbają o bezpieczeństwo ludzi – opowiada nasz dziennikarz. - Funkcjonariusze byli sfrustrowani, że muszą pracować za swojego kolegę, a ten w tym czasie zarabia w firmie, która oficjalnie należy do jego żony, ale widywany jest tam głównie on.

Mirosław Dragon swoje śledztwo przeprowadził skrupulatnie, ze szczególną starannością i rzetelnością. Pracował nad sprawą od sierpnia 2015 roku do kwietnia tego roku.

- Pojechałem nawet do tego warsztatu i zleciłem usługę w swoim samochodzie, żeby mieć niezbity dowód na to, że policjant tam pracuje – relacjonuje Mirosław Dragon. - Obsługiwał mnie policjant: przyjął zamówienie, poprosił, by podjechać samochodem na stanowisko, po naprawie skasował pieniądze i wydał paragon. Obiecał też przeprowadzić szybko i solidnie inne naprawy w aucie.
Od chwili ukazania się pierwszego artykułu Komenda Wojewódzka Policji prowadzi oficjalne postępowanie kontrolne w tej sprawie, natomiast 44-letni technik złożył raport o przejście na... emeryturę. Emerytem został pod koniec maja.

Chcieliśmy o sprawie porozmawiać z inspektorem Jarosławem Kaletą, Komendantem Wojewódzkim Policji w Opolu, ale w biurze prasowym usłyszeliśmy, że nie odniesie się do niej w bezpośredniej rozmowie, bo swoją funkcję objął niedawno. Wysłaliśmy więc do komendanta wojewódzkiego (za pośrednictwem biura prasowego) pytania.

W mailu, który otrzymaliśmy, biuro prasowe opolskiej policji pisze m.in., że osoba, o którą pytamy (technik kryminalistyki z Kluczborka) od 27 maja jest na emeryturze.

„Biorąc pod uwagę fakt, iż odpowiedzialność dyscyplinarną może ponieść jedynie funkcjonariusz, w tym przypadku nie ma podstaw do pociągnięcia byłego już funkcjonariusza do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Materiały zebrane w tej sprawie zostały przekazane do Biura Spraw Wewnętrznych oraz Prokuratury w Opolu. Niezależna prokuratura dokona oceny prawno-karnej. Dysponentem tych materiałów jest ta instytucja. Na tym etapie tylko ona może decydować o ich wykorzystaniu”.

- Zastanawiam się, jaki autorytet wśród policjantów ma Komenda Wojewódzka Policji, skoro policjant, który oficjalnie jest pod lupą kontrolerów, ostentacyjnie jeździ w tym czasie za mną samochodem, śledząc mnie?– pyta dziennikarz.

Mirosław Dragon zwraca się też do inspektora Jarosława Kalety, nowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Opolu, by przyjrzał się sprawie.

- Uczciwi policjanci z Kluczborka nie zgłaszali, że ich kolega po służbie odwiedza żonę i parzy jej kawę, tylko twierdzą, że tak naprawdę to on prowadzi rodzinną firmę, będąc po kilka miesięcy w roku na zwolnieniach lekarskich. Że jest to tajemnica poliszynela, że ten proceder trwa od kilku lat, a kolejni komendanci powiatowi z Kluczborka nic z tym nie zrobili – podkreśla Mirosław Dragon. - Mało tego, I Zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji insp. Jacek Tomczak, który do 2012 roku był szefem policji w Klucz­borku, sam prywatnie korzystał z usług tego zakładu. Były technik naprawiał samochód jego żony. Na tablicy rejestracyjnej prywatnego samochodu komendant Tomczak ma reklamę tego warsztatu, na której widnieje zresztą telefon do policjanta! To kto odbierał telefon, kiedy komendant dzwonił do zakładu, żeby umówić się na przywiezienie samochodu?

Od dnia, kiedy nasz dziennikarz nagrał, jak były technik naprawiał samochód żony komendanta, policjant nie wrócił już do pracy. Przez ponad miesiąc był na urlopie, po czym przeszedł na policyjną emeryturę.

Takie rzeczy nie powinny się dziać
Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości:
- Jeśli sprawa przedstawia się tak, jak opisał ją dziennikarz nto, to jest to skandal. Takie rzeczy nie powinny się dziać. Mam nadzieję, że opolska policja rzetelnie zbada wszystkie szczegóły tej sprawy i o wszystkich szczegółach poinformuje opinię publiczną. Ja z mojej strony mogę obiecać, że będę się temu przyglądać. Jeśli postępowanie będzie się przedłużało, zainterweniuję u Komendanta Głównego Policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska