Dziesięć pustych krzeseł

Monika Kluf
Tylko dziewięciu radnych stawiło się wczoraj na sesję nadzwyczajną w Byczynie. Pozostali nie przyszli, bo nie chcieli łamać prawa.

Sesję zwołał przewodniczący rady Jacek Jabłoński. Dzień wcześniej odbyła się inna, która miała być kontynuacją przerwanej 5 tygodni temu sesji nadzwyczajnej. Od tamtej pory rada nie była w stanie się zebrać. Wojewoda wezwał więc radnych do wznowienia obrad w przerwanym punkcie, pod groźbą wprowadzenia zarządu komisarycznego. Wtorkowa sesja po trzech godzinach dyskusji, od którego punktu radni mają zacząć obrady, została przerwana (pisaliśmy o tym we wczoraj).

Na wczorajszą sesję przyszło tylko 9 radnych z opozycji, nie pojawiła się grupa radnych z obozu burmistrza Jacka Pawlickiego, trzech członków zarządu i sam burmistrz. Ci ostatni siedzieli piętro wyżej w gabinecie burmistrza, gdzie obradował zarząd. Obrady miały się zacząć o 16.00. Po kilkunastu minutach oczekiwania na resztę, czyli 10 radnych z obozu Pawlickiego, opozycyjna dziewiątka postanowiła rozpocząć obrady. Przewodniczący odczytał porządek, w którym znalazły się: przyjęcie rezygnacji dwóch członków zarządu oraz Pawlickiego. Zabrakło odczytanej we wtorek rezygnacji wiceburmistrza Stanisława Łuciowa.

Jabłoński poprosił pracownicę biura rady, żeby przypomniała Pawlickiemu, że jest sesja. - Pan Pawlicki powiedział, że nie będzie w niej uczestniczyć, gdyż ta sesja jest nieprawomocna i czeka na rozstrzygnięcie wojewody w tej sprawie - wyjaśniła pracownica.
Wśród obecnych na sali radnych zawrzało: - Jeśli burmistrz naprawdę chce odejść, to po co robi takie rzeczy? To przecież on decyduje za tych 10 radnych, co mają robić - stwierdził rady Zdzisław Pelc z opozycyjnej dziewiątki.
Radny Andrzej Fiebrandt mówił:- Powinien tu być na sali, bo jest opłacany przez radę. Słyszę, że burmistrz będzie czekał na rozstrzygnięcia wojewody. Jak długo będzie czekał, pytam. Uchwały budżetowe leżą. Rada nie może podjąć żadnych decyzji.
Po kilkunastu minutach wobec braku wystarczającej do podejmowania uchwał liczby radnych przewodniczący rady sesję przerwał.

Na pytanie, dlaczego burmistrz i grupa stojących po jego stronie radnych nie pojawiła się na sesji, Pawlicki stwierdził wczoraj, że może wypowiadać się tylko za siebie: - Dziś rano dowiedziałem się o sesji i porządku obrad przedstawionym przez pana Jabłońskiego. Natomiast już wcześniej oświadczyłem, że obrady miały być zgodnie z wolą wojewody kontynuowane od momentu, w którym zostały przerwane. Tymczasem we wtorek przewodniczący rady nie dopuścił do zrealizowania żadnego z tych punktów. Radni opuścili salę, bo zostało złamane prawo. Rada nie wywiązała się z dyrektyw wojewody dotyczących utrzymania ustalonego wcześniej porządku.
Pawlicki przedstawił na piśmie złożonym wojewodzie informacje o zaistniałej sytuacji. Poprosił też o rozwiązanie - jak to określił - "byczyńskiego problemu" oraz o odpowiedź na wątpliwości. Bo w świetle tego, co się stało, zachodzi konieczność rozpoczęcia działań zmierzających do ustalenia zarządu komisarycznego.

Radny Michał Buśko, który we wtorek opuścił salę wraz z grupą radnych z obozu Pawlickiego (po tym, jak wniosek o wprowadzenie zmian w porządku został odrzucony i przewodniczący chciał rozpocząć obrady z pominięciem kilku punktów), wczoraj też nie pojawił się na sesji.
- Mogę mówić tylko w swoim imieniu. Tak jak oświadczyłem, opuszczając wtorkową sesję: nie będę brał udziału w łamaniu prawa, niestosowaniu się do instancji wyższej, a tego właśnie dopuścił się przewodniczący Jabłoński. Na tej sali prawo złamane zostało nie po raz pierwszy. To się musi wreszcie skończyć - powiedział Buśko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska