Wśród myśliwych pojawił się nowy trend - poszczególne koła łowieckie wykupują polisy ubezpieczeniowe na wypadek szkód wyrządzanych rolnikom przez zwierzynę łowną. To dlatego, że za szkody takie ma płacić Polski Związek Łowiecki, a dzikie zwierzęta coraz częściej żyją na koszt człowieka - czyniąc ogromne szkody. Rolnicy bronią się jak mogą - stawiają na polach strachy, przed którymi zwierzyna powinna czuć respekt.
- Prędzej mój pies się przestraszy takiego stracha, niż dzik - śmieje się jednak jeden z mieszkańców Prószkowa.
Nawet płochliwe sarny przyzwyczaiły się do takich odstraszaczy. Sami myśliwi budują natomiast zapory darniowe, ale i te zgłodniałe zwierzęta potrafią sforsować.
- Dziki wchodzą na pola całymi watahami, zdarza się, że nawet po 20-30 sztuk - mówi Jan Kowalski instruktor z opolskiego oddziału PZŁ. - W tak licznym stadzie te zwierzęta nie boją się niczego. Zejdą z pola dopiero, jak się najedzą. Jesienią dziki, sarny i jelenie buszują na polach z kukurydzą, poza tym dziki - w poszukiwaniu pędraków - potrafią zbuchtować hektary pola, niszcząc zasiewy.
Szkody są spore, rocznie opolski PZŁ wydaje na ich pokrycie 2,5 miliona złotych.
- Bywa, że poszczególnym kołom nie wystarcza pieniędzy składkowych na wypłaty odszkodowań, wówczas ogłaszają dodatkowe zbiórki. Właśnie dlatego coraz bardziej popularne jest wykupywanie specjalnych polis ubezpieczeniowych - wyjaśnia Jan Kowalski.
Niektóre odszkodowania wynoszą nawet nawet 30 tysięcy złotych.
- Szkoda, po zgłoszeniu jej w PZŁ, jest szacowana przez specjalną komisję i nie ma możliwości jej zaniżenia ani zawyżenia. Proporcjonalnie największe straty są na polach kilkuarowych. Wtedy dziki potrafią w kilka godzin zbuchtować całą powierzchnię, niszcząc na przykład zasiewy, których już teraz nie można odtworzyć - przyznaje przedstawiciel PZŁ.
Coraz więcej problemów stwarza też zwierzyna będąca pod ochroną.
- Na kruki i wrony "pasące" się na polach uprawnych skarży się wielu rolników. Ponieważ są to zwierzęta chronione - aby je odstrzelić, potrzebne są specjalne zezwolenia ze służb ochrony środowiska. Podobnie jak w przypadku wydr oraz kormoranów. Te ostatnie - są szczególnie znienawidzone przez opolskich rybaków.
W samej Krogulnej kormorany - jak się szacuje - wyjadły w tym roku ponad 10% młodych hodowlanych karpi.
Uzyskanie odszkodowania w przypadku zwierząt chronionych nie jest już takie łatwe. Skarb państwa odpowiada jedynie za szkody wyrządzone przez: żubry, wilki, rysie, niedźwiedzie i bobry - ale tylko wtedy, gdy gryzonie rozpanoszyły się w gospodarstwie rolnym, leśnym lub rybackim.
- Bobry stwarzają na Opolszczyźnie coraz większe problemy. Doprowadzają do podtopień, niszczą urządzenia wodne, wały, groble - wylicza Justyna Kantorczyk-Gałkiewicz z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Opolu. - Na Opolszczyźnie żyje około 300 osobników.
- Tuż przed świętami Bożego Narodzenia nasi pracownicy są szczególnie uczuleni na działania bobrów wokół naszych stawów hodowlanych - mówi Janusz Preuhs z gospodarstwa rybackiego w Krogulnej. - Bo bóbr potrafi sprawić, że wyschnie rzeczka dopływowa do stawów, może też spuścić wodę ze stawu hodowlanego. Widziałem już coś takiego, a także naruszone przez bobra wały przeciwpowodziowe.
Jak informuje Justyna Kantorczyk-Gałkiewicz, rok temu wypłacono 50 tysięcy złotych odszkodowań za straty spowodowane przez bobry. Szkody wyrządzane były przede wszystkim na północy województwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?