Dzików mamy mało, ale myśliwi nadal będą do nich strzelać

Tomasz Kapica
Dzików mamy mało, ale myśliwi nadal będą do nich strzelaćTo nie dzików jest za dużo, tylko zmieniły swoje zachowanie. Przestały się bać ludzi i wchodzą do miast szukać pożywienia.
Dzików mamy mało, ale myśliwi nadal będą do nich strzelaćTo nie dzików jest za dużo, tylko zmieniły swoje zachowanie. Przestały się bać ludzi i wchodzą do miast szukać pożywienia. Archiwum
Na Opolszczyźnie doliczono się 6,5 tysiąca dzików. W porównaniu z innymi regionami – mało. Ale jako że faktyczna liczba może być większa, limity odstrzału nie będą zmniejszane.

Lasy Państwowe pozbierały i przeanalizowały już wszystkie dane dotyczące ogólnopolskiej akcji liczenia dzików. 

Na terenie całej katowickiej dyrekcji Lasów Państwowych, do której należy także Opolszczyzna, doliczono się ponad 12 tysięcy sztuk.

 

- Na terenie opolskich nadleśnictw dokładnie 6494 - precyzuje Jan Kowalski z Polskiego Związku Łowieckiego, który współpracował z Lasami Państwowymi przy liczeniu zwierząt.
Akcja miała związek między innymi ze wzrastającym zagrożeniem rozprzestrzenienia się wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF), choroby śmiertelnej dla trzody chlewnej i dzików.

Jej wyniki mogły być podstawą do zwiększenia bądź zmniejszenia limitów.  

 

Co wynika z efektów liczenia?

Pierwsze wnioski były takie, że dzików jest dużo mniej, niż wcześniej szacowano. Niektórzy uważali, że nawet o połowę mniej.

Ale leśnicy raczej skłaniają się ku tezie, że metoda liczenia nie była doskonała, przez co liczba dzików żyjących w lasach została zaniżona.

 

Przede wszystkim w październiku wiele zwierząt buszuje jeszcze w kukurydzy, która jest jednym z ich największych przysmaków.

Ukryte na polach dziki nie mogły więc zostać policzone.
Ponadto jesienią  ma miejsce huczka, czyli ruja u dzików.

W tym czasie łączą się one w watahy, co utrudnia precyzyjne liczenie.

No i jesienią w lasach jest wielu grzybiarzy. Oni również utrudniają akcję.

 

- Odstrzał zostanie zachowany na dotychczasowym poziomie - mówi nto Andrzej Albertusiak z katowickich Lasów Państwowych. - Mało tego, chcemy, żeby limity zostały zrealizowane do 15 stycznia, chociaż czas jest do marca. Nie chcemy, żeby ASF się rozwlekło, a jest takie zagrożenie.

 

W Kędzierzynie-Koźlu można strzelać do dzików nawet w mieście. Zgodę na to - już po raz kolejny - wydał niedawno sejmik województwa

 

W 2016 myśliwi mają łącznie upolować w naszym regionie 12 tysięcy dzików (większość już została odstrzelona).

Rok temu było to 11 tysięcy, a w poprzednich latach około 6-7 tysięcy.

 

Nawet biorąc pod uwagę błędy przy liczeniu dzików, okazuje się, że zwierząt nie jest tak dużo.

Statystycznie wychodzi mniej niż 0,5 dzika na kilometr kwadratowy obwodu łowieckiego. To jeden z niższych wyników w kraju.

 

Dlaczego więc tak często opolskie dziki wchodzą do miast?

Leśnicy tłumaczą, że z powodu... ułatwiania im życia. 

Mieszkańcy porzucają jedzenie, po które dziki przychodzą. Przestały też się bać ludzi. 

Leśnicy radzą, żeby ich nie dokarmiać i nie zostawiać otwartych wiat śmietnikowych.

 

Jak policzono dziki

Szacowanie liczebności dzików przeprowadzono metodą tzw. tyraliery na nieco ponad 10 procentach powierzchni leśnej nadleśnictw oraz dodatkowo na wybranych fragmentach wielkopowie­rz­ch­niowych upraw kukurydzy i innych siedlisk chętnie zajmowanych jesienią przez dziki.

Liczenie tyralierą wymaga zaangażowania wielu osób.

Zadaniem części z nich jest przejście przez las, a tym samym zmuszenie zwierzyny do przemieszczania się w kierunku ustawionych co kilkadziesiąt metrów obserwatorów.

Wszyscy uczestnicy inwentaryzacji posiadają specjalne karty, na których zapisują, ile zwierząt i jakiego gatunku widzieli.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska