Dziś 70. rocznica śmierci genialnego matematyka z Byczyny

Artur  Janowski
Artur Janowski
Wilhelm Martin Kutta, matematyk z Byczyny.
Wilhelm Martin Kutta, matematyk z Byczyny. Wikipedia
Wilhelm Martin Kutta jeszcze przed wyczynem braci Wright podał warunki udanego lotu. Zmarł w zapomnieniu 25 grudnia 1944 roku.

Dziś nazwisko naukowca z Byczyny niewiele mówi nawet naukowcom. I to mimo, że we wszystkich podręcznikach aeromechaniki spotykamy twierdzenie Kutty.

- Większość inżynierów, matematyków czy fizyków używających w obliczeniach komputerowych metody Runge-Kutty (służy do rozwiązywania równań różniczkowych) nie ma pojęcia, iż Kutta, jej współautor, urodził się w Byczynie (niemieckie Pitschen) - uśmiecha się prof. Jan Kubik, który od lat przypomina postać genialnego matematyka.

Kutta pochodził z rodziny kowali od wieków osiadłej w miasteczku, gdzie nawet nazwisko dziedziczono z zawodem. Jego rodzice zmarli, gdy miał 6 lub 7 lat. Wtedy Wilhelm, wspólnie z bratem, wyjechał do Wrocławia. Tam obaj zamieszkali u wuja i zaczęli uczęszczać do gimnazjum. Studia Wilhelm ukończył w 1894 roku w Monachium. Potem rok spędził na angielskiej uczelni Cambridge. Pracę znalazł w monachijskiej politechnice.

- Należał do tych matematyków, którzy tworzyli podstawy zastosowań matematyki w fizyce i technice - tłumaczy prof. Kubik. - Kutta miał także rozległe zainteresowania pozamatematyczne. Począwszy od muzyki, sztuki i literatury, a skończywszy na filozofii.
Pierwszymi projektami maszyn latających zainteresował go kolega z uczelni, Sebastian Finsterwalder. Wtedy - na przełomie XIX i XX wieku - ludzie usiłowali wzbić się w powietrze dzięki maszynom. Lecz do czasu braci Wright raczej z kiepskim skutkiem.

- Próby zbudowania latającego samolotu podejmowano także w Niemczech - opowiada prof. Kubik. - Praca Kutty dała tym próbom naukowe uzasadnienie i udowodniła, że w określonych warunkach lot jest możliwy. Nie wiadomo, czy znali ją bracia Wright, ale jeśli tak, to na pewno dodała im animuszu.

Ale Kutta - jak wspominali jego koledzy z uczelni - był również samotnikiem. Zmarł w zapomnieniu - w niemieckim Fürstenfeldbrück pod Monachium 25 grudnia 1944 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska