W lipcu na Chmielowickiej w Opolu znaleziono ciało chłopaka wiszące na topoli. To jedna ze 114 osób na Opolszczyźnie, które w tym roku poniosły śmierć z własnej ręki. Wśród nich było 14 kobiet i 10 nastolatków.
- Przyczyny się powtarzają: to nieporozumienia rodzinne, zawód miłosny, złe warunki ekonomiczne i nagła utrata źródła utrzymania - wymienia podinsp. Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Policyjne statystyki odnotowały w 2012 roku w całym kraju 5791 zamachów samobójczych, z tego 4177 zakończonych śmiercią. - Te liczby nie obrazują prawdziwej skali problemu. Rocznie w Polsce ginie śmiercią samobójczą ok. 6 tysięcy osób, a prób samobójczych może być nawet 10-15 razy więcej - twierdzi dr Włodzimierz Brodniak z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, które zajmuje się badaniem problemu samobójstw.
Nasz kraj jest w pierwszej dwudziestce tragicznego rankingu państw świata. Zabija się 16-17 na 100 tys. osób. Przodują kraje byłego bloku wschodniego - Białoruś, Litwa, Rosja, gdzie wskaźniki są dwukrotnie wyższe.
- Samobójstwo osoby zdrowej psychicznie nie ma jednej przyczyny - podkreśla dr Brodniak. - Zawsze jest to ciąg zdarzeń. Np. mężczyzna traci pracę, nie może spłacić kredytów, zaczyna pić, odchodzi od niego żona, wpada w depresję. Fachowcy mówią na to: suicydogenne układy sytuacyjne.
Najtragiczniejsze są samobójstwa nieletnich. W 2012 roku w Polsce odebrało sobie życie 12 dzieci w wieku 10-14 lat i 165 w wieku 15-19 lat (łącznie 363 próby samobójcze).
- Tu trudniej o schemat, bo nastolatki działają impulsywnie. Sens życia tracą np. z powodu zawodu miłosnego - podkreśla naukowiec. Chłopców i mężczyzn jest trzy razy więcej w śmiertelnych statystykach, bo wybierają bardziej drastyczne metody (głównie przez powieszenie). W 2012 roku w Opolu 22-latek, którego rzuciła dziewczyna, oblał się benzyną i podpalił.
- Ponad 80 procent samobójców ostrzega najbliższych o zamiarze odebrania sobie życia - twierdzi dr Włodzimierz Brodniak. Kiedy mówią: "wszystko jest bez sensu", "wolałbym nie żyć", kiedy zaczynają rozdawać swoje cenne rzeczy znajomym - to są sygnały ostrzegawcze i wołanie o pomoc. - To banał, ale naprawdę wystarczy słuchać. Kochać i słuchać - podkreśla Włodzimierz Brodniak.
To rola nie tylko najbliższych, ale też nauczycieli i lekarzy. - Brak w Polsce systemowego działania. Trzeba np. szkolić lekarzy rodzinnych w zakresie rozpoznawania depresji i myśli samobójczych. To kwestia kilku milionów zł rocznie, ale tych pieniędzy zawsze brakuje - mówi dr Brodniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?