Dziś w 75. rocznicę tzw. krwawej niedzieli, opolanie oddali cześć Polakom pomordowanym na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W 75. rocznicę tzw. krwawej niedzieli, opolanie oddali część Polakom pomordowanym na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów
W 75. rocznicę tzw. krwawej niedzieli, opolanie oddali część Polakom pomordowanym na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów Krzysztof Ogiolda
W uroczystościach uczestniczyli przedstawiciele władz wszystkich szczebli, organizacji kresowych i kombatanckich oraz młodzież.

W mszy św. w kościele Franciszkanów i uroczystościach pod ratuszem uczestniczyła m.in. Barbara Machner z Towrzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. - Urodziłam się w Podhajcach w Tarmopolskiem – opowiada – a do Opola przyjechałam dopiero w 1957 – roku. Moi krewni z rąk Ukraińców nie ginęli, zabili ich Rosjanie. Ale ukraińskie zbrodnie pamiętam dobrze, choć staram się ich raczej nie wspominać. Tamtego okrucieństwa nie umiem sobie wytłumaczyć. No chyba, tym, że Ukraińcy wtedy to był naród trochę dziki. Na Ukraińców współczesnych bym tego nie przenosiła. Zwłaszcza na młodych, którzy o zbrodniach pokolenia dziadków często nie wiedzą. Chociaż jakiś mały procent pozostał banderowcami i teraz. Flagi czerwono-czarne widziałam tam w ubiegłym roku na własne oczy. Może to dlatego, że oni poza Banderą żadnych innych idoli nie mają.

Dzisiejsze uroczystości upamiętniały 75. rocznicę tzw. krwawej niedzieli. Tego dnia, 11 lipca 1943 roku, z rąk oprawców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii zginęło na Wołyniu ok. 8-10 tysięcy Polaków w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim, horochowskim i kowelskim. Wielu z nich zamordowano w kościołach lub bezpośrednio po wyjściu z niedzielnych mszy św. Łącznie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ukraińscy nacjonaliści zamordowali ponad 100 tysięcy Polaków. Śmierć wielu z nich została poprzedzona straszliwymi torturami.

Przewodniczący modlitwie w kościele Franciszkanów ks. pułkownik Jerzy Niedzielski zauważył, że kiedy nazywa się to zwierzęcym okrucieństwem, to podobne porównanie uwłacza zwierzętom, które nie są zdolne do zemsty ani odwetu. Banderowcy mścili się na mordowanych za to tylko, że byli Polakami.

Pod ratuszem jako pierwszy przemawiał żołnierz Armii Andersa, pułkownik Edward Głowacki. Przypomniał, że „przygrywką” dla zbrodni wołyńskiej były sowieckie rozstrzeliwania i wywózki Polaków, zwłaszcza inteligencji. A także ciche przyzwolenie Niemców na zabijanie Polaków.

- Rzeź wołyńska – mówił – to była kulminacja nieszczęść i nieporozumień sięgających jeszcze pierwszej wojny światowej. Nie mamy odpowiedzi, dlaczego tak się stało. To nie jest kwestia wybaczenia. To jest kwestia zapisania na kartach historii czynu, który powinien być pamiętany i potępiany w nieskończoność. I nigdy nie powinien zostać wymazany. Z tym muszą się zgodzić spadkobiercy tamtych tragicznych zdarzeń. Tragicznych dla Polaków, dla Ukraińców i dla ludzkości.

Po przemówieniach przedstawicieli władz i apelu poległych złożono ku czci pomordowanych kwiaty i zapalono znicze.

Anna Łapińska i Helena Kocowska przyszły na obchody, ponieważ obie mają krewnych, którzy ginęli na Kresach.
- Jesteśmy tu po to, żeby pamiętać – mówią. - Nasze uczucia są sprzeczne. Smutek, bo wspominamy tych, którzy zginęli. I radość, że o tych zamordowanych się pamięta. Ludzie wiedzą, co się na Wołyniu stało, jakie to . - Pamiętam o nich co miesiąc, w dniu ich śmierci i płaczę – przyznaje pani Anna. - A ja już łez nie mam – dodaje pani Helena.

OPOLSKIE INFO - 6.07.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska