Dżudoka Tomasz Kowalski: - Cieszą wyniki, ale także styl

Redakcja
- Cieszę się, że po takiej przerwie w krótkim czasie udało się wrócić do wysokiej dyspozycji - mówi Kowalski.
- Cieszę się, że po takiej przerwie w krótkim czasie udało się wrócić do wysokiej dyspozycji - mówi Kowalski. fot. Krzysztof Świderski
Ostatnie dwa miesiące to pasmo sukcesów opolskiego dżudoki. - To bardzo dobry okres, a wymiernym tego efektem są medale - mówi.

We wrześniu wywalczył tytuł mistrza Polski seniorów w wadze do 66 kg, później wygrał w Rotterdamie zawody o Superpuchar Świata. Złoto przywiózł z Młodzieżowych Mistrzostw Polski, a w piątek w Zagrzebiu nasz 20-latek w wielkim stylu zdobył mistrzostwo Europy młodzieżowców do lat 23.

Cztery korony w dwa miesiące. Tak doskonała seria rekompensuje niepowodzenia z początku roku, kiedy przez kontuzje nie wszystko wychodziło?
- To jakieś zadośćuczynienie, chociaż na początku roku marzyliśmy o igrzyskach w Pekinie, więc pewien niedosyt pozostaje. Dziś jestem zadowolony, że po trzech latach odzyskałem tytuł mistrza Polski. Wygrałem Superpuchar Świata, co poza sportowym osiągnięciem, daje też wymierne korzyści. Oznacza stypendium ze związku, a więc zabezpieczenie na kolejny rok. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na zgrupowania, na które kadra Polski nie jedzie. Cieszę się, że po takiej przerwie w krótkim czasie udało się wrócić do wysokiej dyspozycji. Może nawet wyższej niż przed rokiem.
- To najlepszy czas pańskiej kariery?
- Bardzo dobry okres, a wymiernym tego efektem są medale. Mnie cieszy jeszcze styl. Elementy i techniki, które długo ćwiczyłem i starałem się nad nimi koncentrować, nie zawsze potrafiłem wykorzystać na zawodach. Teraz wszystko zaczęło funkcjonować. Zadowolony jestem też z tego, że potrafiłem poprowadzić walki pod względem taktycznym. Na mojej drodze stawali zawodnicy, z którymi mógłbym przegrać, ale zostali bardzo dobrze rozpracowani przez trenerów, dostałem dużo wskazówek jak z nimi walczyć i to pomagało. To było widać już w trakcie zeszłorocznego turnieju Jigoro Kano Cup, który bardzo dobrze rozegrałem taktycznie i wygrałem.

- Na ile znajomość rywala jest istotna w ważnych imprezach?
- To jeden z ważniejszych aspektów. Często wiedza o rywalu oraz utrzymanie dyscypliny taktycznej pozwala pokonać teoretycznie dużo lepszego przeciwnika, mającego większe umiejętności, który potrafi wyjść i rzucić każdego. Jednak jeśli się wykluczy uchwyt, z którego rywal rzuca, albo podczas walki porusza się w stronę, która przeciwnikowi nie pasuje, to można wytrącić mu atuty z rąk. Podglądanie przeciwników na zawodach podprowadzających, czyli międzynarodowych turniejach, czy Pucharach Świata, i późniejsza dyscyplina taktyczna mogą dać dużą przewagę.
- W Zagrzebiu po raz pierwszy walczył pan w kategorii wiekowej do 23 lat. Fakt, że rywale mogli pana nie znać był atutem?
- Nie do końca tak jest, bo kategorie wiekowe zawodnicy zmieniają dość elastycznie. W Zagrzebiu spotkałem się z wieloma dżudokami, z którymi walczę od juniorów, a nawet juniorów młodszych. Dlatego nie do końca byłem nieznaną postacią. Niektórzy zawodnicy z całą pewnością przygotowywali taktykę na walkę ze mną. Jestem jednak zawodnikiem dosyć wszechstronnym, nie jestem mistrzem jednej konkretnej techniki. Potrafię się bić z zawodnikiem, który chce mi coś narzucić. Realizując odpowiednie założenia taktyczne rywal nic nie może mi zrobić, a ja dzięki dobrej wytrzymałości kontroluje walkę.

- W Zagrzebiu było z górki? Do finału cztery walki skończył pan przed czasem...
- Na papierze to wygląda dużo lepiej niż na macie. Walczyłem tak, by przeciwnicy nie mogli mi nic zrobić, a ja wyprowadzałem skuteczne ataki. Nie było łatwo, bo na mistrzostwach Europy nigdy nie jest łatwo.

- Najtrudniej było w finale z Rosjaninem Kamalem Magomedovem?
- To zawodnik, który prezentował bardzo wysoki poziom. Prawdę mówiąc, trochę się go obawiałem, bo to rywal o dużym repertuarze ataków, bardzo silny zawodnik. Wiedziałem, że nie mogę się dać złapać na jeden konkretny uchwyt, uważałem na to, a przy okazji wyprowadziłem punktowaną akcję. Przewagę utrzymałem do końca.

- Teraz czas na odpoczynek?
Nie. Już w weekend mamy Drużynowy Puchar Polski. Za dwa tygodnie jedziemy do Japonii na turniej Jigoro Kano Cup i tydzień ciężkich walk treningowych. To taki mocniejszy akcent na koniec roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska