Dzwon z Opola bije w Niemczech

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Dzwony z kościoła w Opolu Gosławicach zabrane przez wojsko w lutym 1942 roku nie zostały przetopione na armaty. Największy z nich znalazł się właśnie w Essen-Frintrop.

Cieszymy się bardzo, że nasz dzwon nie został zniszczony - mówi ks. proboszcz Hubert Janowski. - Jego odnalezienie to zasługa parafianina, Jana Lottko, który pisał w tej sprawie do wielu niemieckich diecezji i parafii. Wreszcie doczekaliśmy się odpowiedzi.

Dzwony z kościelnej wieży zdjęto 19 lutego 1942 roku, dwa dni po przeniesieniu do Kluczborka ówczesnego proboszcza, ks. Ernesta Grzesika. Ks. Janowski przypuszcza, że ks. Ernesta odwołano z Gosławic właśnie dlatego, że nie zgodził się na zabranie dzwonów. Ale w kronice parafialnej zachował się jedynie lakoniczny zapis potwierdzający, że zostały one z Opola wywiezione 17 lipca 1942 i miały trafić do Hamburga lub do Bremy.

- Nieoczekiwanie okazało się, że nasz największy dzwon - Święty Michał - do dziś wzywa wiernych na modlitwę w kościele św. Józefa w Essen-Frintrop - opowiada ks. Janowski. - W roku 1942 z tamtejszego kościoła także zabrano trzy dzwony, zostawiając tylko najmniejszy, 25-kilogramowy. Ich dzwony miały mniej szczęścia niż nasze. Zostały przetopione i nie ma po nich śladu. Więc w 1952 roku parafia z Essen przejęła trzy dzwony ze złomowiska w Bremie. Jeden z nich pochodzi z Austrii, drugi z Krakowa, a trzeci z Gosławic.

- Nasze dzwony trafiły na tzw. cmentarzysko dzwonów i prawdopodobnie z powodu załamania się niemieckiej ofensywy na froncie wschodnim już nie zdążono ich przetopić - sądzi Jan Lottko. - W latach 50. biskupi niemieccy pozwolili korzystać z nich parafiom pozbawionym dzwonów przez wojnę.

Opolski pasjonat rozpoczął poszukiwania od listu do wrocławskiej kurii. Nie doczekał się odpowiedzi. Więc pisał dalej - do różnych parafii i diecezji niemieckich, a nawet do muzeum dzwonów w Norymberdze. Szuka nadal. Ma poważne przypuszczenia, że najmniejszy gosławicki dzwon, ważący 400 kilogramów, trafił do ewangelickiego kościoła w Konz-Koenen, ale tamtejsza parafia na razie nie potwierdziła tej wiadomości. Wczoraj Jan Lottko napisał do nich kolejny list w tej sprawie.
- Za to z Essen-Frintrop mamy dużo dobrych informacji - dodaje ks. Janowski. - Wiemy, że nasz dzwon w dni powszednie jako jedyny zwołuje ludzi na nabożeństwa, a w niedzielę bije razem z pozostałymi dzwonami. Dostaliśmy z tamtejszej parafii dokumentację dotyczącą powojennej historii dzwonu oraz jego zdjęcia, a także taśmę z nagraniem jego głosu.

Proboszcz nie będzie podejmował starań o odzyskanie dawnej własności. Po pierwsze dlatego, że prosili o to niemieccy biskupi. Nie ma też takiej konieczności, bo na kościelnej wieży w Gosławicach są dzwony zainstalowane po odwilży 1956 przez ówczesnego proboszcza, ks. Alojzego Ploszczyka.

- Gdyby nasze dzwony leżały gdzieś zapomniane w trawie, to na pewno byśmy je sprowadzili z powrotem, choćby po to, by je ustawić przed kościołem jako pamiątkę - mówi ks. Janowski - ale skoro służą tamtejszym wiernym, nie będziemy ich zabierać. Zresztą w tamtej parafii mieszka wielu przesiedleńców ze Śląska. Niech nasze dzwony będą symbolem ich łączności z małą ojczyzną. Natomiast chcemy w przyszłości nawiązać z tamtejszą parafią partnerskie kontakty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska