Efekt śnieżnej kuli, czyli jak ćwierć wieku temu rodziła się mniejszość niemiecka

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Rok 1999. Krzyża Zasługi ze Wstęgą RFN gratulowali Johannowi Krollowi nieżyjący dziś przyjaciele Erich Schmidt i Herbert Stannek.
Rok 1999. Krzyża Zasługi ze Wstęgą RFN gratulowali Johannowi Krollowi nieżyjący dziś przyjaciele Erich Schmidt i Herbert Stannek. Krzysztof Świderski
Mniejszość niemiecka powstała ćwierć wieku temu z zaangażowania i odwagi ludzi, którzy wykorzystując polityczną koniunkturę (pierestrojka Gorbaczowa w ZSRR i wzrost znaczenia "Solidarności" w Polsce) spróbowali zaprzeczyć obiegowej opinii i głosom niektórych autorytetów z prymasem Polski na czele mówiących, iż w Polsce nie ma już żadnych Niemców.

Będą świętować jubileusz

1989. Przedstawiciele powstającej mniejszości niemieckiej spotkali się z kanclerzem Helmutem Kohlem podczas jego wizyty w Polsce.
1989. Przedstawiciele powstającej mniejszości niemieckiej spotkali się z kanclerzem Helmutem Kohlem podczas jego wizyty w Polsce. ArchiwumTSKN

1989. Przedstawiciele powstającej mniejszości niemieckiej spotkali się z kanclerzem Helmutem Kohlem podczas jego wizyty w Polsce.
(fot. ArchiwumTSKN)

Będą świętować jubileusz

Obchody 25-lecia TSKN odbędą się w Opolu w niedzielę, 15 lutego. O 14.00 w katedrze odprawiona zostanie msza św. w intencji żyjących i zmarłych członków MN.

O 15.45 w Filharmonii Opolskiej otwarcie wystawy fotograficznej "Oni tworzyli mniejszość niemiecką". Uroczystość zamknie o 16.15 koncert Młodzieżowej Orkiestry Dętej Leśnica z udziałem solistów pod dyrekcją Klaudiusza Lisonia.

Jedni zbierali podpisy na rosnących szybko w dziesiątki i setki tysięcy listach poparcia mniejszości niemieckiej. Inni, jak Richard Urban, zapraszali do swego lokalu chętnych, by po niemiecku pośpiewać piosenki znane z młodości. Jedni i drudzy nie dawali się zniechęcać nękającym ich ubekom.

Zanim jeszcze sąd 16 lutego 1990 roku zarejestrował organizację mniejszości, jej przyszli członkowie spotkali się m.in. w czerwcu 1989 na pierwszej niemieckiej mszy św. na Górze św. Anny i byli świadkami historycznego znaku pokoju między Helmutem Kohlem i Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej. Oba te spotkania bardzo im dodały odwagi.

Efekt kuli śniegowej, czyli lawinowego rozrastania się środowiska, stworzył Johann Kroll. Dawni działacze wspominają, że przed jego domem w Gogolinie stały kolejki chętnych na spotkanie. Prawie każdy z gości po powrocie do domu zakładał koło mniejszości u siebie.

Johann Kroll był prostym człowiekiem, ale umiał mówić do ludzi tak, by ich pozyskać. - Zarówno po niemiecku, jak i po polsku - wspominają jego przyjaciele. I miał dar pozyskiwania współpracowników.

- Porywał ludzi, bo był szczery i spontaniczny - wspomina założyciela TSKN Joachim Niemann. - Wszelkie knucie było mu obce i ludzie to czuli. Czuli także to, że był Niemcem naprawdę. Oceniałem go zawsze i oceniam dziś tylko pozytywnie.
Joachim Niemann, Odilo Gebauer i Ernst Mittmann dzielą się wspomnieniami z początków TSKN i refleksjami z dnia dzisiejszego mniejszości.

To były początki TSKN

To były początki TSKN

16 lutego 1990 roku zarejestrowano w Sądzie Najwyższym w Warszawie statut Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej.

Tamta data sąsiadowała blisko z II turą wyborów do Senatu (18 lutego). Informację o pomyślnej rejestracji media podały dopiero w poniedziałek po wyborach. Może bano się zbytniego entuzjazmu opolskich Niemców.

Rejestracja była długim procesem. Kiedy opolski sąd odmówił przyjęcia statutu, pod budynkiem stał spory tłum członków mniejszości. Johann Kroll zaintonował po niemiecku pieśń "O Anno łaskiś pełna". Ludzie zaśpiewali razem z nim. Okna w okolicznych domach otwierały się jak na komendę. Słuchano, co się dzieje. Legalne funkcjonowanie Niemców w regionie było nowością.

Ernst Mittmann, członek założyciel struktur mniejszości niemieckiej z opolskich Gosławic, z wydarzeń związanych z początkiem istnienia TSKN pod powiekami nosi pierwszy zjazd Towarzystwa w Straduni.

- Sala pełna, wręcz ciasno - wspomina. - Z jednej strony atmosfera otwarcia i radości, bo przecież wreszcie działamy. Z drugiej strony to były początki, nawet nie wszyscy delegaci znali się nawzajem. Przecież każdy angażował się głównie u siebie. A mieliśmy świadomość, że nie cieszymy się zaufaniem, więc na pewno nas podsłuchują. Formalnie była już wolna Polska, ale PRL ustępował z trudem.

Mittmann nie ukrywa, że większość osób z pierwszych władz mniejszości należała do PZPR.

- Byli aktywni społecznie przedtem, angażowali się w zakładach pracy, więc jak wybuchła mniejszość, też znaleźli się w pierwszym szeregu - tłumaczy. - Wtedy sądziliśmy, że nas to trochę chroni. A TSKN na szczęście w lewo przez nich nie skręcił.

Najlepszy dowód, że pierwszy zjazd TSKN odbywał się w zupełnie innych czasach, to obecność na nim PRL-owskiego jeszcze wojewody opolskiego Kazimierza Dzierżana i ambasadora Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Niemiecki przestał drażnić

- Inny był też klimat społeczny - dodaje Ernst Mittmann. - Nie tylko dlatego, że wciąż odpowiadaliśmy na pytania typu: Skąd nagle wzięło się na Śląsku tylu Niemców? I tłumaczyliśmy, że nie nagle, bo byliśmy tutaj zawsze. Opowiedzenie się wtedy po stronie niemieckości wymagało odwagi. Można było stracić pracę albo przynajmniej zostać zdegradowanym do gorszej roboty. A kiedy na bramie garażu podczas pamiętnych wyborów do Senatu powiesiłem plakat Henryka Krolla, drzwi zostały obrzucone kamieniami.

Dla zobrazowania drogi, jaką mniejszość i większość przebyły w ciągu minionych 25 lat Ernst Mittmann przypomina, że żadna mniejszościowa impreza w jego kole nie ma charakteru zamkniętego. Tylko dla swoich. Tak jest dziś zresztą w bardzo wielu DFK.

- Polacy korzystają z naszej biblioteki, a dzieci z przedszkola i szkoły (bez względu na tożsamość) przychodzą na zajęcia przybliżające im ich małą ojczyznę - dodaje Mittmann. - Ostatnio opowiadałem, jak wyglądało u nas życie, zanim wprowadzono prąd. W naszym zespole wokalno-tanecznym "Oppelner Spatzen" (Opolskie Wróbelki) występują razem dzieci ze środowiska mniejszości i ich polscy koledzy z osiedla Armii Krajowej. Otwarcie nastąpiło po obu stronach. Może zresztą nam w Opolu jest o nie łatwiej, bo tu Niemcy zawsze byli naprawdę nieliczną mniejszością w stosunku do ogółu mieszkańców.
Joachim Niemann wspomina, z jaką niechęcią w 1991 roku patrzono na niego w pociągu, kiedy rozmawiał ze swoim towarzyszem podróży po niemiecku. Dziś język niemiecki w pociągu i na ulicy zasadniczo nie budzi sprzeciwu. Choć wyjątki oczywiście się zdarzają. A miejscem, gdzie demonstruje się jad i niechęć do wszystkiego, a więc i do mniejszości, są fora internetowe.

- Kiedy zakładałem dwujęzyczną szkołę w Bierawie, słyszałem i czytałem o sobie, że germanizuję gminę - wspomina Niemann. - Dzisiaj szkoła, do której chodzi teraz mój wnuczek, już nie budzi żadnych emocji, a chętni zapisują się nawet z województwa śląskiego. To, że udało się zyskać generalną aprobatę dla nauczania języka niemieckiego, jest wielkim sukcesem mniejszości. Podobnie jak to, że tak wielu młodych ludzi uczy się języka niemieckiego i zna go perfekcyjnie. Słyszę to choćby w kościele, gdy tylu młodych czyta po niemiecku w czasie mszy i robią to znakomicie.

Mimo to Niemann przyznaje, że nie tylko w kontekście jubileuszu zadaje sobie czasem pytanie: Czy ta robota się opłaciła?

Liczby tchną optymizmem

- Entuzjazm, z jakim organizowaliśmy struktury mniejszości razem z Johannem Lenortem, był ogromny - wspomina. - Penetrowaliśmy właściwie wszystkie części Polski, które kiedyś leżały w granicach Niemiec. Zgłosiła się do nas nawet grupa Niemców mieszkających pod Krakowem. W regionie też tworzyły się stopniowo struktury TSKN od kół przez gminy po powiaty. Robiliśmy to z serca. Młodzi dzisiaj znają język niemiecki dobrze. Ale u nich pragmatyzm i wyrachowanie bierze górę nad sercem. Nas cieszył każdy różaniec i nabożeństwo majowe po niemiecku. Teraz to wszystko zanika. Mniejszy entuzjazm dla niemieckości spotyka się z mniejszym niż kiedyś przywiązaniem do modlitwy i Kościoła. Ale ostatecznie myślę sobie, że mniejszość nie upada. Po prostu młodzi poprowadzą ją inaczej niż my.

Suche liczby zdają się tchnąć optymizmem. TSKN na Śląsku Opolskim zrzesza około 45 000 płacących składki członków w 330 kołach terenowych. Zajmuje się podtrzymywaniem niemieckiej tożsamości i promocją kultury i języka niemieckiego. Rocznie realizuje się w obrębie Towarzystwa kilkaset różnych projektów i przedsięwzięć (dobrze funkcjonuje realizowany pod egidą Związku Niemieckich Stowarzyszeń program ożywiania domów spotkań). Firmy i samorządy wspiera powołana przez TSKN i inne organizacje mniejszości Fundacja Rozwoju Śląska oraz Wspierania Inicjatyw Lokalnych. Obecność mniejszości niemieckiej przyczyniła się do stworzenia - służących wszystkim mieszkańcom regionu - stacji opieki Caritasu.

Po stronie sukcesów niewątpliwie mniejszość może sobie zapisać powstanie - po latach zastoju - kilku szkół dwujęzycznych. Udało się też utrzymać - wbrew alarmistycznym zapowiedziom i pierwszym szacunkowym wynikom - liczbę Niemców w Polsce w ciągu dekady oddzielającej od siebie dwa spisy powszechne (jest ich około 150 tys. osób). Zewnętrznym znakiem jej istnienia pozostają - budzące coraz mniej kontrowersji - tablice dwujęzyczne i bardzo wielu przedstawicieli w samorządach różnych szczebli.

Jednak ostatnie wybory samorządowe pokazały zjawisko, które powinno liderom TSKN dać do myślenia. Zwłaszcza tam, gdzie głosowanie odbywało się według ordynacji jednomandatowej, nie działa już popularny do niedawna mechanizm głosowania blokiem na swoich. Jeśli kandydat mniejszości był dobry, mógł liczyć także na głosy polskich wyborców. Jeśli miał lepszego od siebie kontrkandydata ze środowiska większości, tracił głosy także wyborców niemieckich.

Język jest, a tożsamość?

- Znalazłem się w grupie działaczy mniejszości niemieckiej, która u początków istnienia TSKN pojechała na pierwsze spotkanie do Ambasady Niemiec w Warszawie - mówi Odilo Gebauer z Kamienia Śląskiego. - To było chyba jeszcze krótko przed rejestracją. Poczuliśmy, że robimy coś dobrego i powinniśmy w tym trwać. Tam pierwszy raz usłyszałem wtedy zwrot "mała ojczyzna" na określenie Śląska. Wydało mi się trochę patetyczne. Ale się przyjęło. Wtedy wszystko było pierwsze. Jak zorganizowaliśmy pierwszy Sommerfest (święto lata), to się rozglądaliśmy z niepokojem, czy nie oberwiemy albo nas ktoś nie rozgoni. Ale okazało się, że agresywnych przeciwników nie mamy. Tradycja współżycia dwóch społeczności sięga w Kamieniu jeszcze czasów przedwojennych. Wtedy mieszkało tu dużo Polaków, więc pierwsza msza w niedzielę była odprawiana po polsku, a suma, na którą przychodził graf, po niemiecku.

Pierwszą niemiecką mszę w Kamieniu odprawił już w lipcu 1989 roku o. Dominik z Góry św. Anny. Kościół pękał w szwach.

- Teraz mamy mszę po niemiecku nawet w tygodniu, w środę, i ludzi na niej jest mało - przyznaje pan Gebauer. - Starszych ubywa, młodzi, jeśli się modlą, chętniej robią to po polsku. To jest generalny problem. Jak zaczynaliśmy 25-20 lat temu, większość ówczesnych młodych ludzi nie znała języka niemieckiego, ale deklarowała wyrazistą tożsamość niemiecką. Dzisiaj młodych ludzi mówiących po niemiecku jest w środowisku mnóstwo, ale wielu z nich deklaruje tożsamość mieszaną: niemiecką, polską i śląską. Integracja rośnie, poczucie niemieckości przynajmniej u części osób maleje. Wspólna tożsamość europejska bierze górę. A przecież nawet w nazwie mamy zwrot Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców. Byłem zresztą świadkiem, jak wojewoda Ryszard Zembaczyński na drugim piętrze urzędu w Gogolinie, gdzie mieliśmy siedzibę, przekonywał nas do zmiany nazwy z towarzystwa mniejszości niemieckiej na towarzystwo Niemców.
Ernst Mittmann za jedno z najważniejszych wydarzeń w historii mniejszości uważa powstanie Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego. Widzi i docenia rozwój szkół dwujęzycznych i tłumy uczących się niemieckiego.

- Z drugiej strony część problemów czeka na rozwiązanie latami - dodaje Ernst Mittmann. - O braku nauczycieli, podręczników do nauczania języka mniejszości czy regionalizmu mówimy od lat. Bardzo się ucieszyłem, kiedy się dowiedziałem, że zarząd towarzystwa oświatowego podjął decyzję o adaptowaniu na nasz grunt podręczników z Niemiec. Pomysł jest bardzo dobry, ale nowy nie jest. Wiele lat temu proponował takie rozwiązanie pan Joschko. Wtedy nie przeszło.

Mittmann jest przywiązany do pewnego pomysłu na budowanie i podtrzymywanie śląskiej tożsamości członków TSKN. W jego gosławickim kole na każdym spotkaniu ma miejsce choćby krótki wykład z niemieckiej historii.

- Nie wyobrażam sobie, że ktoś jest Niemcem i nie wie, kto to był Hindenburg, Fryderyk II itp. - mówi. - Kto by nie znał historii Gosławic czy Czarnowąs, czyli tego miejsca, w którym żyje. Ale skoro młodzi ludzie nie wynoszą tej wiedzy z domu, niechby mogli to chociaż gdzieś przeczytać. Sami jako środowisko musimy zadbać, by to zostało zapisane. Nie możemy czekać wyłącznie, aż polscy historycy zrobią to za nas. Tożsamość to jest świadomość, ale i wiedza o tym, kim jestem.
W TSKN trwają właśnie wybory do struktur. Zewsząd słychać też nawoływanie do stopniowego odmładzania zarządów kół. Jeśli młodzi ludzie i w średnim wieku znający język, często z doświadczeniem pracy w Niemczech mają przyjść do koła DFK, to byłoby dobrze, aby w nim znaleźli osoby ze swojej lub zbliżonej generacji. Przy czym nie chodzi o prymitywną wymianę na nowszy model, tylko o stopniowe wprowadzanie młodszych, ciekawych ludzi, którzy zaangażują się w mniejszościową działalność.

- Myśmy częściowo dokonali odmłodzenia - mówi Ernst Mittmann. - Ale to naprawdę nie jest łatwe. Ileż razy w odpowiedzi na zaproszenie do DFK słyszałem: Nie mam czasu, pracuję. To często jest prawdziwe usprawiedliwienie. Rynek pracy tak wygląda, że nikt nie chce się narazić na utratę roboty, bo innej nie znajdzie. Ludzie naprawdę są bardzo zapracowani. Ale mamy też inne zjawisko. Nie brakuje chętnych, żeby na imprezę przyjść. Znacznie trudniej znaleźć kogoś, kto ją zorganizuje. I to pewnie jest problem nie tylko mniejszości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska