Targi nto - nowe

Ekolodzy blokują opolskie inwestycje

Archiwum
W drugiej połowie lutego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wprawdzie  wyrok, którym oddalił skargę Fundacji ClientEarth dotyczącą rozbudowy Elektrowni Opole, ale  "zieloni” wcale nie składają broni
W drugiej połowie lutego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wprawdzie wyrok, którym oddalił skargę Fundacji ClientEarth dotyczącą rozbudowy Elektrowni Opole, ale "zieloni” wcale nie składają broni Archiwum
Nieważne, czy jest to budowa fabryki quadów, obwodnicy czy bloku elektrowni - ekolodzy blokują wszystkie inwestycje. Są więc pomysły, by wreszcie zablokować ekologów. Ale raczej nie uda się pokonać zielonej siły.

Władze Opola nie zdążyły jeszcze na dobre odtrąbić sukcesu z powodu decyzji o u budowie w Opolu fabryki quadów i tworzenia tym samym nowych miejsc pracy, a już pojawiły się kłopoty.

Ekologiczna organizacja STE "Silesia" zaprotestowała przeciwko przedwczesnej według niej wycince drzew na terenie przyszłej inwestycji. Miasto oficjalnie nie zgadza się z tym argumentem, ale wycinkę wstrzymało.

- W związku z tym wycofujemy protest - mówi Tomasz Wollny. Ale dla inwestora jest to wyraźny sygnał - inwestycja jest już pod lupą "zielonych", tych samych, którzy na niemal dwa lata blokowali budowę kolejnych dwóch bloków Elektrowni Opole.

Silesia się liczy

Tomasz Wollny, prezes Stowarzyszenia Technologii Ekologicznych "Silesia", podkreśla, że to organizacja mała. - I aby uciąć spekulacje, nie jesteśmy dotowani przez Unię Europejską - dodaje. Ale zarejestrowana w Opolu mała "Silesia" znana jest wśród inwestorów w całym kraju nie od dziś.

Pięć lat temu opolscy ekolodzy zablokowali budowę spalarni w Bydgoszczy. Wystarczyło, że specjaliści z "Silesii" przyjrzeli się dokumentacji związanej z inwestycją i dostrzegli brak ekspertyz geologicznych oraz właściwych konsultacji społecznych.

Sprawę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym wygrali. I choć miasto skutecznie odwołało się do NSA od decyzji wstrzymania inwestycji - plany budowy spalarni trzeba było ostatecznie przesunąć o 5 lat.

Opolscy ekolodzy mają też swój wkład w utrudnianiu i spowalnianiu budowy spalarni w Poznaniu, Krakowie, Chrzanowie, Warszawie...

- Każda organizacja ekologiczna specjalizuje się w innej działce. Naszą jest gospodarka odpadami, stąd proszeni jesteśmy o wsparcie przez lokalne społeczności oraz organizacje eko z całego kraju - mówi Tomasz Wolny, prezes STE "Silesia". - I nie zależy nam tylko i wyłącznie na blokowaniu inwestycji, wstrzymywaniu ich. Raczej znajdujemy luki i słabe elementy w rozwiązaniach i technologiach, które można przy odrobinie dobrej woli zlikwidować z korzyścią dla społeczeństwa i środowiska.

W Szczecinie po naszej interwencji zostanie uruchomiona spalarnia odpadów po segregacji, a nie - jak pierwotnie planowano - ze zbiórki jednopojemnikowej. Rzecz w tym, aby nie wojować, tylko aby znajdować wspólne rozwiązania.

Taka filozofia przyniosła też skutki w Olsztynie, gdzie po naszej interwencji, zmieniono technologię spalarni na bardziej ekologiczną, także w Szczecinie, gdzie też po naszych działaniach wyeliminowano z procesu spalania substancje niebezpieczne i niepalne.

Wollny podkreśla: - Nie jesteśmy przeciwko inwestycjom samym w sobie ani przeciwko rozwojowi technologicznemu, ale przeciwko ignorowaniu przepisów służących ochronie środowiska. Bierzemy udział w wielu projektach edukacyjnych. Właśnie wydaliśmy podręcznik dobrych praktyk w gospodarowaniu odpadami komunalnymi, który za darmo rozdaliśmy w 3000 gmin.

Zeszli z drzew

Współcześni "zieloni" to już nie są młodzi nawiedzeni miłośnicy drzew, żab oraz motylków, gotowi przykuć się do drzew w celu wstrzymania inwestycji.

To ludzie po studiach przyrodniczych, ale i administracyjnych i prawniczych, obeznani ze skomplikowanymi procedurami. Inżynierowie, prawnicy, socjologowie, współpracujący z wyspecjalizowanymi w prawie ochrony środowiska kancelariami prawnymi, jak na przykład z prawnikami z fundacji ClientEarth.

CE oprotestowała decyzję środowiskową dotyczącą budowy kolejnych bloków Elektrowni Opole (aktualnie skutecznie blokują też budowę Elektrowni Północ na Pomorzu).

W drugiej połowie lutego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wprawdzie wyrok, którym oddalił skargę Fundacji ClientEarth dotyczącą rozbudowy Elektrowni Opole, ale "zieloni" wcale nie składają broni.

- Wyrok potwierdza, iż zaniedbania, jakich dopuścił się rząd, nie dostosowując na czas polskich przepisów do europejskiego prawa ochrony środowiska, mogą mieć fatalne konsekwencje dla stanu środowiska i zdrowia Polaków - uważa Robert Rybski, prawnik ds. klimatu i energii w Client Earth.

Fundacja wystąpiła o sporządzenie uzasadnienia wyroku. - Decyzję o dalszych krokach podejmiemy po otrzymaniu odpisu wyroku wraz z uzasadnieniem - zapowiadają prawnicy CE. Orzeczenie jest nieprawomocne i przysługuje od niego skarga kasacyjna do NSA.
- STE "Silesia" też nie kapituluje - mówi Wollny.

- Nasz sprzeciw budzi dokumentacja emisji zanieczyszczeń do wód. Elektrownia po rozbudowie będzie emitować 22 mln metrów sześciennych ścieków rocznie. Ścieki po przejściu przez przemysłową oczyszczalnię odprowadzane będą do Odry - mówi Wollny.

"Silesia" odwołała się tym razem od wydanej przez marszałka decyzji w sprawie tzw. pozwolenia zintegrowanego dla bloków 1-6 (pozwolenie to dotyczy kwestii technologicznych). - Minister środowiska przyznał nam rację i decyzję marszałka uchylił. Inwestor nie odwołał się do sądu od decyzji ministra - mówi Wollny.

Wiele wskazuje na to, że w PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna SA, do której należy Elektrownia Opole, nie ma już jednomyślności co do tego, czy kontynuować plany rozbudowy elektrowni, czy też skupić się na innych priorytetowych inwestycjach.

Ekoszantażyści

Działalność organizacji ekologicznych niepokoi szczególnie przedsiębiorców, którzy coraz głośniej mówią o tym, że protesty ekologów są przyczyną upadku niejednej kluczowej inwestycji i wstrzymują rozwój gospodarki.

Dużo mówi się też ekoszantażu. Jak mówi Zbigniew Malisz z Polskiego Związku Firm Deweloperskich: - Dopiero wynegocjowane zadośćuczynienie powoduje wycofanie przez pseudoekologów protestów wobec inwestycji.

Znany jest przykład jednego ze stowarzyszeń pseudoekologicznych, które po otrzymaniu 2 mln zł darowizny zaniechało wniesienia do sądu skargi blokującej budowę centrum handlowego w Warszawie. W Poznaniu działali pseudoekolodzy, którzy nie robili nic innego, tylko składali pozwy do sądów przeciwko różnym inwestorom.

Nawet poznańskie SKO stwierdziło, że "z żadnych dokumentów nie wynika, iż organizacja ta zajmuje się czymkolwiek innym poza blokowaniem wszystkich zamierzeń inwestycyjnych, co może świadczyć o pozornej działalności ekologicznej".

Nie zmieniło to jednak faktu, że SKO musiało uznawać argumenty ekologów, jeśli były uzasadnione.

Dr Tomasz Teluk, politolog, filozof, prezes Instytutu Globalizacji (niezależny instytut spraw publicznych): - Mamy w Polsce do czynienia z ekoterroryzmem, rozumianym jako wywieranie nacisków na inwestorów w celach finansowych. Ekoszantaż staje się źródłem dochodu.

Wskazywać palcem nie będę, powiem tylko, że najbardziej narażone na takie działania ze strony pseudoekologów są firmy deweloperskie oraz przemysłowe, szczególnie z kręgu energetyki oraz przemysłu chemicznego, a także sieci handlowe.

Niestety, te firmy często uginają się pod ekoszantażem, po cichu opłacają pseudo-ekologów, a to przekazując wpłaty na cele statutowe, a to "współpracując" w realizacji kosztownych przedsięwzięć. Wolą taką "współpracę" od wystąpienia na drogę sądową, bo w Polsce procedura sądowo-administracyjna jest żmudna, a przede wszystkim czasochłonna.

Tymczasem dla biznesmena czas to pieniądz, inwestor nie chce go tracić. Tomasz Teluk zauważa też, że w wielu przypadkach inwestorzy muszą się też uginać pod presją ekologów - nie tyle szantażystów, co "działaczy w pewnym sensie nawiedzonych, dla których dobro motylka czy ptaka jest ważniejsze niż zlikwidowanie zagrożeń zdrowia i życia człowieka". - Z takimi sytuacjami mieliśmy i mamy do czynienia przede wszystkim przy inwestycjach drogowych, budowaniu obwodnic, ze słynną obwodnicą augustowską na czele - mówi.

Powstrzymać zielonego

W Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska przygotowywane są propozycje rozwiązań prawnych, które miałyby powstrzymać ekspansję ekologów i ułatwić życie przedsiębiorcom.

Zgodnie z tymi pomysłami inwestycja, która wpływa na środowisko, nie może być w jakiejkolwiek formie konsultowana przez organizację ekologiczną, która ma staż krótszy niż rok.

Pojawiają się też inne koncepcje: na temat lokalnych inwestycji mogą się wypowiadać tylko organizacje działające na danym terenie. Gdy budowano autostradę w okolicy Góry św. Anny, do drzew w tym rejonie przykuwali się protestujący ekolodzy z całego kraju (przyjechali zresztą autami, na których sporo było winietek świadczących o tym, że korzystali z autostrad).

W sprawie obwodnicy augustowskiej protestowali ekolodzy także z Polski południowej. Nowe obostrzenia sprawiłyby, że takie sytuacje nie byłyby możliwe.
Jednak zarówno ekolodzy, jak i ekonomiści nie oceniają tego pomysłu dobrze. Wymóg lokalności łatwo obejść, tworząc koła zamiejscowe organizacji - mówią zgodnie Wollny i Teluk.

Odciąć kasę?

- Faktem jest, że w sektorze organizacji pozarządowych właśnie wśród organizacji ekologicznych odnotowywana jest najwyższa hossa. Powstaje najwięcej organizacji zielonych, bo najłatwiej dostają w Unii Europejskiej dofinansowanie na działalność - mówi Tomasz Teluk. - Budżety 70 proc. ekoorganizacji utrzymywane są w ponad połowie z funduszy unijnych. Mówiąc wprost: założone ekostowarzyszenia to teraz dobry biznes.

Unia wspiera ekologów niemal bezkrytycznie, dyskryminując w ten sposób organizacje o innym charakterze. - Pomysłem na ograniczenie "nadprodukcji" ekoorganizacji, a zarazem faworyzowania ekologów jest odcięcie od łatwego finansowania z Unii - dodaje Teluk. - Ideałem dla mnie są rozwiązania z USA. Tam działanie stowarzyszeń i fundacji opiera się na wolontariacie i dobrowolnych, świadomych wpłatach obywateli. W Europie obywatel sponsoruje organizacje ekologiczne za sprawą środków UE, nie mając na to żadnego wpływu.

Jak dodaje Teluk, terror ekopoprawności odbija się na gospodarce krajów UE, chociażby w przypadku forowania źródeł energii odnawialnych: - W Polsce w tej chwili forowane są fermy wiatrowe. Dania i Niemcy już przeszły przez ten etap, owszem, spora część produkowanej tam energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, ale nikt już głośno nie mówi, że jest to w tej chwili najdroższa energia w tych krajach. Gdyby odpowiednio wcześnie ucięto dotacje unijne na fermy wiatrowe, te przedsięwzięcia nie miałyby ekonomicznej racji bytu. Ten scenariusz ma być teraz realizowany w Polsce.

Pomysły GDOŚ negatywnie ocenia też Wollny, choć używa argumentów innych niż Teluk: - Te koncepcje zostaną na pewno oprotestowane przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości - mówi.

W Polsce od 2008 roku każdy - zarówno osoba prawna (a więc i organizacja), jak i fizyczna, ma dostęp do informacji o środowisku, zapewnia to odpowiednia ustawa. Natomiast w postępowaniu administracyjnym, np. przed sądami administracyjnymi, organizacje ekologiczne mogą być stroną, jeśli uzasadnia to - poza statutem - dobro ogółu.

- To rozwiązania demokratyczne, narzucone zresztą Polsce przez Komisję Europejską. Skąd więc pomysł na uwstecznianie się? - zastanawia się szef STE "Silesia".

Ale Polska nie jest jedynym krajem, który chciałby się uniezależnić od nadmiernej ekopoprawności.

W Szwecji prawo do oprotestowywania inwestycji chciano ograniczyć do organizacji, które istnieją minimum 3 lata i mają co najmniej 2 tysiące członków. - ETS uznał taki przepis za niezgodny z dyrektywą unijną i nie wprowadzono go w życie - mówi Wollny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska