Ekomoda na rzeczy z drugiej ręki

Redakcja
Małgorzata Kulczycka produkuje biżuterię z zużytych przedmiotów. Tu prezentuje kolczyki z mechanizmu starego zegarka.
Małgorzata Kulczycka produkuje biżuterię z zużytych przedmiotów. Tu prezentuje kolczyki z mechanizmu starego zegarka. Krzysztof Świderski
Polacy coraz częściej kupują rzeczy używane, bo na nie jeszcze ich stać. Zdobywają tak ciuchy, meble, książki, sprzęt domowy. Pojawiło się też zjawisko reanimowania śmieci. To dopiero jest trendy!

Jeden z opolskich szmateksów, wtorkowe popołudnie. Właśnie trwa czyszczenie magazynów, więc wszystko, co wisi na wieszakach, można kupić za pół ceny.

- Warunki są luksusowe - mówi Joanna Waszak, pracuje w jednej z opolskich firm transportowych, w księgowości. - Dzień po świętach, nie ma ludzi. Zwykle na takich promocjach są tłumy, można się zadusić w tłoku do wieszaków. A teraz jest czym oddychać.

Kupiła kamizelkę z cekinami za 3,5 zł, bolerko - za 4 zł, elegancką sukienkę (jeszcze nową, z metką) za 18 zł. Trochę żałuje, bo spóźniła się z kupnem upatrzonego płaszczyka: - Gdy kosztował 60 złotych - nie było mnie stać. Ale za trzy dychy tobym go wzięła, niestety ktoś był szybszy - mówi.

Wśród "ustrzelonych" w przeszłości w lumpeksie skarbów wymienia torebkę Hermesa za niecałą stówkę. Oryginał, każda snobka tasi zazdrości hermeski.

Pełna demokracja

W ciucholandzie spotkać można było w tym dniu: aktorkę, dyrektorkę szpitala, sekretarkę wydawnictwa. Poza tym - małżeństwo bezrobotnych, emeryta. Jedni szukali markowych okazji, inni - ciuchów za złotówkę. - Przychodzą studenci, wykładowcy, licealiści. Mamy z dziećmi, żony z mężami - dodaje sprzedawczyni.

Małgorzata Kulczycka, właścicielka firmy, zajmuje się m.in. produkcją biżuterii, przetwarzając w tym celu zużyte przedmioty: - Z ciuchów z lumpeksów robię plecione naszyjniki, ze starych zegarków kupionych na pchlim targu - kolczyki. Prowadzę też warsztaty tworzenia takich właśnie przedmiotów ze "śmieci", szkoliłam już prezeski i dyrektorki. Są zachwycone, mogąc kupić w szmateksie koszulkę w odjechanym kolorze, a następnie przerabiając ją na naszyjnik czy bransoletę, jakiej nikt inny nie ma - mówi.

60 proc. bywalców lumpeksów (często osoby z wykształceniem średnim i wyższym) przyznaje, że główną motywacją zakupów jest oszczędność. Co czwarty kupujący szuka tam jednak oryginalnych artykułów.

Takie szukanie okazji i oryginału wymaga jednak czasu i wyobraźni, czasem cierpliwego czekania w kolejkach do przebieralni.

W Polsce działa już 21 tys. szmateksów, zaś na całym rynku wtórnym tekstyliów (skup, zbiórki, import i eksport) - aż 1,5 tys. firm. Z badania TNS OBOP wynika, że używane ubrania kupuje regularnie 42 proc. Polaków, 13 proc. robi to sporadycznie.

Pchli targ

Nie tylko ciucholandy mają się dobrze. Chętnie szukamy też okazji na giełdach staroci, które coraz częściej organizowane są na opolskich wsiach, wzorem niemieckich Flohmarktów czy brytyjskich carbootów.

Przemysław Łyszczarczyk, menedżer, właściciel niepublicznego przedszkola oraz sali zabaw, nie ukrywa, że część umeblowania swego domu ma z odzysku. - Mam taki ulubiony sklepik ze starociami, znajduje się na trasie Opole - Brzeg oraz w Otmuchowie - mówi. - Można tam trafić na piękne szafy, krzesła, fotele, lustra. Kosztują mało.

Ostatnio fotel sprzed II wojny światowej, prawie stuletni, kosztował niecałe 100 złotych. Cena rosła potrójnie - jeśli zamawiało się na miejscu, u sprzedającego, renowację. Ale bywalcy takich miejsc prędzej czy później uczą się sami się odnawiać meble.
- Zyskuję kawał satysfakcji, ale i solidny mebel, który wcale nie wygląda jak nowy i o to chodzi - mówi pan Przemek.

Przy każdej okazji zagląda na wioskowe pchle targi. - Jest tanio, trzeba się tylko targować.

- Przyjeżdżam na Flohmarkt w Dobrzeniu Małym pod Opolem ze starą zastawą, meblami z wikliny, biżuterią. I wszystko się sprzedaje - mówi Dominika Marschol. - Rok temu o tej porze szykowaliśmy się do pierwszego w roku Flohmarktu.

Teraz plany pokrzyżowała zima.
Pani Dominika umeblowała swój 150-metrowy dom starociami, nawet w kuchni stoją meble z odzysku - wykonane ze starego, solidnego drewna kredensy i komody. - Żadnych szafek na wymiar. Mieszkam na terenie zalewowym - mówi Dominika. - Wilgoć natychmiast rozpulchni płytę pilśniową, a porządnego drewna tak łatwo nie ruszy.

Aukcja z drugiej ręki

Na pogodę odporny jest internet - serwisy ogłoszeniowe cieszą się ogromnym powodzeniem. Handel trwa tu bez względu na to, czy na dworze śnieżyce czy nie. Na Tablica.pl w 2012 r. zamieszczono ponad 10 mln ofert sprzedaży towarów z drugiej ręki.

Najpopularniejszą kategorią jest motoryzacja, kolejne pozycje zajmują ubrania oraz artykuły dla dzieci. Coraz częściej meblujemy się i wyposażamy domy używanym sprzętem.

W sieci chętnie kupujemy komputery, ale i domowe kino - może być prawie nowe, byle cena była jak za nieco starsze. Na Allegro około 50 proc. wystawianych ofert pochodzi od osób fizycznych i w większości są to przedmioty z drugiej ręki.

- W internecie trafiłem na piękny mebel w stylu Ludwika XVI. Kupiłem, teraz czeka, aż znajdę czas, aby go odnowić. Jestem zapracowany, ale nie chcę nikomu powierzać renowacji tego mebla. Bo on ma duszę, historię, przez co szczególną wartość - przyznaje Tomasz Ołubczyński, właściciel firmy z Brzegu. Zaczął swoją przygodę ze starymi rzeczami od odnowienia odziedziczonej po przodkach skrzyni na takie skarby jak odświętna pościel, koronkowa wyprawka panny młodej.

To jest trendy

Pojawia się też nowe zjawisko, popularnie zwane śmieciowym meblowaniem, drugim życiem rzeczy, upcyklingiem, a w wersji bardziej eksluzywnej - artcyklingiem. - Chodzi o to, aby przedmiotom z pozoru zużytym, wręcz śmieciom, nadać nową wartość użytkową - wyjaśnia Olga Szkolnicka z Opola.

- Zamiast wyrzucać T-shirt, pocięłam go i uplotłam z niego dywanik łazienkowy. Inne koszulki świetnie nadają się na… torby na zakupy, wystarczy je w odpowiednim miejscu zszyć. A w pokoju stoi własnoręcznie przeze mnie wykonana z kartonów półokrągła szafka przypominająca tęczę - opowiada Olga. - Służy mi już od kilku lat i ma się świetnie.

Najwięcej uciechy ma jednak moja córka, która z plastikowych petów robi samochody, lalki, budowle. Nie potrzebuje drogich zabawek - dodaje Olga.

W Polsce ta twórcza forma "odzyskiwania" przedmiotów, reanimowania i nadawania im nowego znaczenia staje się modna. W Europie Zachodniej jest popularna od lat. Małgorzata Kulczycka pamięta, jak kilka lat temu wyjechała do Francji.

- Trafiłam na ludzi, dla których reanimacja śmieci była na porządku dziennym. Znajdowali wyrzucony kołowrotek po kablach - zamieniali w stolik, z kartonów robili krzesła. Tworzyli meble, biżuterię, dodatki… Zafascynowało mnie to. Zrobiłam kilka szkoleń, kursów. Nauczyłam się… Teraz upcyckling to moja pasja i sposób zarabiania na życie - mówi.

Ze zużytych dyskietek można zrobić notatnik. Z kartonu na soki - piórnik, z papierowych ścinek - po odpowiedniej przeróbce - imitację wikliny i wypleść z niej to, co się zwykle wyplata z wiklinowych witek - kosze, torebki, półki. A stary sweter męża można wrzucić do pralki, włączyć gotowanie i uzyskać filc na designerską torebkę.

Z mechanizmów staromodnych nakręcanych zegarków Małgorzata Kulczycka robi… kolczyki. Potrafi też wykonać szykowną biżuterię z wnętrza… komputera czy klawiatury.

Z czego jest dumna Małgorzata? - Z rzeczy, które wykonałam dla mego syna. Oto miałam brzydką lampkę, w kolorze świńskiego różu - uśmiecha się. - Gdy syn szedł do szkoły przemalowałam ją, ozdobiłam metodą decoupage (ornamentami serwetkowymi - dop. aut.), wykorzystując serwetki z postaciami ulubionych filmów syna - mówi pani Gosia.

Syn cieszy się ze swej nowej biurkowej lampy, podobnie jak z tyty wykonanej w podobnej technice, przedstawiającej postaci z ulubionego komiksu. Nikt z pierwszoklasistów takiej nie miał.

Gosia, opowiadając o swej pasji, nagle spostrzega szklany niemodny stolik upchany w kąt, gdzieś obok kanapy, na której siedzi. - Trochę zmatowić, obkleić, polakierować - wymienia. - I już byłby piękny mebel w stylu art deco.

Grill na słońcu

Nie ma chyba rzeczy, której nie można w ramach upcycklingu przemienić w coś pożytecznego. Fanatycy prześcigają się w prezentacjach swych pomysłów w internecie, głównie są to strony zachodnioeuropejskie. Ale i wśród Opolan nie brakuje równie twórczych osób.

Tomasz Ołubczyński oprócz tego, że odnawia zdobywane na aukcjach stare meble, tworzy je sam, i to z czego popadanie. Dosłownie.

- Kartonowe rurki, takie, na które są nawinięte folie, np. strech czy aluminiowa, są niezwykle trwałe - mówi. - Można z nich zrobić wieszaki, ale i krzesła.

Bardzo wdzięcznym materiałem są też drewniane listwy z europalet.
- Wykonałem z nich m.in. półki na książki, barek na alkohol, wózek ogrodowy dla córki oraz obudowę do wanny. Wszystko się sprawdza.

Pan Tomek idzie dalej: z puszek po piwie i folii z wewnętrznych ścian kartonów, na przykład po sokach, robi kolektory słoneczne.

- Ogrzewam nimi biuro, nie liczę dokładnie, ale na pewno zmniejszyłem dzięki niemu o kilka procent wydatki na ciepło. Mam też solarny grill ogrodowy i gotuję na nim obiady! W dwie godziny gotuję na nim jednogarnkową potrawę, i to zimą, byle było słońce. Takie grille czy plenerowe kuchenki to podstawowy sprzęt podczas misji humanitarnych, na przykład w Afryce.

To kwestia czasu, gdy upcyckling spowszechnieje, bo życie coraz bardziej zmusza nas do oszczędzania - uważają Gosia, Olga, Tomek.

Nie tylko z powodu ekomody, ale ze zwykłej oszczędności większość sięgnie wreszcie po przedmioty zużyte, śmieci. I odkryje w nich nowe życie, tak jak teraz szpan w ciuchach z second handu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska