Eko-zakręceni. Myją okna wodą z octem

Redakcja
Pani Iwona jada głównie to, co sama hoduje lub uprawia. Ostatnio odzwyczaja dzieci od jedzenia czekolady - bo kakaowiec często uprawiany jest przez ubogie, wykorzystywane przez plantatorów dzieci. - Ekologia - to świadome życie, takie, aby nie szkodzić naturze i ludziom - mówi.
Pani Iwona jada głównie to, co sama hoduje lub uprawia. Ostatnio odzwyczaja dzieci od jedzenia czekolady - bo kakaowiec często uprawiany jest przez ubogie, wykorzystywane przez plantatorów dzieci. - Ekologia - to świadome życie, takie, aby nie szkodzić naturze i ludziom - mówi. Paweł Stauffer
Piorą ubrania w orzechach, myją okna wodą z octem, jedzą to, co ma zielony certyfikat. Pozytywnie zakręceni na punkcie ekologii stanowią prawdziwą siłę. I jeszcze na ekopasji potrafią zarobić.

To już nie są młodzi nawiedzeni, którzy oblewają farbami damy noszące się dumnie w naturalnych futrach, ani bojownicy przykuwający się do drzew i krzyczący o tym, że trawy cierpią. Współcześnie ekologia to siła konsumencka i powszechny styl życia. Pozytywnie eko-zakręconych jest coraz więcej.

Nawet wsiowe nie wiedzą

Szczedrzyk, dom na końcu wsi, z boku, pod lasem. Iwona Frasek częstuje twarożkiem z ziołami i kwieciem ogórecznika oraz liśćmi nasturcji, które mają wartości i smak podobny do młodej rzodkiewki. Ale to wiedzieć mogą tylko pasjonaci eko. Nawet dzieci ze wsi nie wiedzą.

- Coraz częściej przyjeżdżają z wycieczkami szkolnymi do mego gospodarstwa dzieci ze wsi, które... nawet świni nie widziały. Albo nie jadły ziemniaków z ogniska... - wzdycha pani Iwona.. A nieopodal w palenisku dochodzą właśnie kartofle, na stole czeka na nie masło ziołowe.

Na podwórzu jest też wybudowany piec, w którym pani Iwona z dzieciakami wypieka pizzę. Bo wiadomo - pizza to przysmak dzieci, a można ją przyrządzać na bazie zamrożonego i pełnego konserwantów półproduktu albo też z własnego ciasta wypiekanego we własnoręcznie wybudowanym piecu. Pizza z eko-pieca, to dopiero smakuje!

- Ekologia to nie tylko sposób uprawy roli. To styl życia - mówi gospodyni i wznosi toast kuflem pełnym złocistego płynu z pianką, to nie piwo - tylko sok własnoręcznie wyciśnięty z jabłek pochodzących z tutejszego sadu, a jakże - ekologicznego. Pani Iwona zasłynęła w województwie z tego, ze uruchomiła wyciskarnię soku, i świadczy takie właśnie usługi dla ludności (wyciskarkę kupiła z unijnych pieniędzy).

Jeszcze prowadzi warsztaty ekologiczne dla dzieci i - przyjmując zagranicznych wolontariuszy- pokazuje, jak zielony jest nasz region.

Pani Iwona dopija sok, odpoczywając na "wypoczynku", bo tak nazywa miejsce pod drzewem - z ziemią wysypaną drobnym żwirkiem, z belami zbitymi w wygodne oparcie. - Ten wypoczynek to rodzaj takiego dziś popularnego "LandArt" - nawet w Opolu można było jakiś czas temu coś z tego nurtu zobaczyć - wyjaśnia.

Za żadne pieniądze

Obok w zagrodzie chowają się świnki. - Te świnki, którym nadajemy imiona - dożywają emerytury, nie idą na świniobicie. Pozostałe - kupione z myślą o tym, że pójdą na mięso, hodujemy rok, na ekologicznej paszy. Dobrze im u nas - mówi gospodyni.

Ale pani Iwona podkreśla, że mięso jada rzadko.

- Im głębiej w las, tym więcej drzew - mówi o tym, że ekologicznych nawyków wciąż przybywa. - Rezygnuję na przykład z chemicznych środków do prania, używam indyjskich orzechów z saponiną (naturalny detergent).
Owszem, czasem trzeba użyć detergentów - ale pani Iwona nie martwi się już tym, jak chemiczne ścieki wpłyną na stan środowiska. Jej mąż wybudował przy domu ekologiczną oczyszczalnię ścieków.

- I nawet gdybyśmy używali więcej detergentów, to i tak w tej oczyszczalni wszystkie one ulegają rozkładowi. Pod względem chemicznym nasza woda nadaje się do picia, mamy na to wyniki stosownych badań - mówi gospodyni. - Poza tym chemii u nas mało. Wszyscy w domu używają jednego szamponu, jednego mydła, a kapią się w zaparzonych ziołach.

Bo pani Iwona to taka lokalna zielarka, wie, jak zrobić mydło z mydelnicy, jaki napar złagodzi podrażnienia skóry, a jaki wzmocni włosy.

Jens, mąż pani Iwony, przyjechał do Szczedrzyka za żoną z Niemiec. Poznali się, gdy opolanka tam studiowała. Początkowo mieszkali w Niemczech i wiedli wygodnie życie tłumaczy. - Ale jestem wychowana po śląsku, nie chciałam zostawić w kraju osamotnionych rodziców. Wróciłam, przywiozłam męża.

Tato pani Iwony miał sad. I tak pani Iwona wreszcie odnalazła swoje miejsce na ziemi. Rodzinnej, nieskażonej.

Z czego zrezygnowali, decydując się na zielone życie w Szczedrzyku?

- Ze sporych pieniędzy? Były to całkiem przyzwoite pieniądze zarabiane na tłumaczeniach, wedle stawek w euro. - zastanawia się pani Iwona. Zaraz potem wycofuje się: - Nie, nic nie straciliśmy. A że czasem tutaj trzeba zacisnąć pasa, wbić zęby w mur i przeczekać czas biedy - nie szkodzi. Potem przychodzą lepsze czasy.

3XR

Olga Szkolnicka znana jest ekointernautom, prowadzi ekologicznego bloga, pisuje do "Ulicy Ekologicznej", poza tym pracuje jako tłumacz języka czeskiego - więc też publikuje tłumaczenia z czeskich ekoraportów. To dziewczyna z miasta - mieszka na jednym z opolskich osiedli, gdzie - niestety - administrator nie wystawił jeszcze pod blokami tak modnych ostatnio pojemników na kompostownik. Olga i tak stosuje zasady segregacji odpadów. - Segreguję odpady, odzyskując też kompost i wywożąc go na działkę rodziców - mówi. Praktycznie każdy mieszczuch tak może, bo ma wśród krewnych czy bliższych lub dalszych znajomych kogoś, kto posiada działkę, ogródek, pole. - Ekologicznymi nie stajemy się z dnia na dzień - mówi Olga. - Ja już będąc nastolatką starałam się stosować ekozasady w codziennym życiu.

Jako licealistka stała się zdeklarowaną ekolożką i wegetarianką. - Dla mnie eko oznacza stosowanie zasady 3xR - wyjaśnia.

A więc: reduce, reuse, recycle. Redukować można konsumpcję, ale i zapotrzebowanie na energię czy paliwo. Wystarczy przesiąść się na rower z miejskiej wypożyczalni, wykręcić w mieszkaniu zbędne żarówki, ograniczyć zakup kosmetyków. Reuse znaczy: użyjesz czegoś, przekaż tę rzecz innym do użytkowania, jeśli się nadaje, kupuj z drugiej ręki: ciuchy, meble, książki, podręczniki, nawet gazety. - Wszystkie ciuchy, jakie mam na sobie, poza oczywiście bielizną, kupiłam z drugiej ręki - mówi Olga.

Gdy urodziła córeczkę, uznała, że jej mała nie będzie używać pampersów. Postawiła na ekologiczne pieluchy wielokrotnego użytku: - To nie są dawne tetrowe pieluchy. Są wykonane z lepszych materiałów, po wypraniu nie trzeba ich prasować - wyjaśnia. - W sumie jednorazowo wydałam na nie z 200 zł. Kupowałam na Allegro, także z drugiej ręki.

Wybór był prosty. Przeciętnie pielucha typu pampers rozkłada się kilkaset lat. Zwykle każdy osesek produkuje około tony pieluchowych odpadów. Na dodatek pielucha jednorazowa jest o wiele droższa niż ta wielokrotnego użytku.

Mała wyrosła z pieluch, a jej mama wciąż prowadzi ekokampanie, i to skuteczne. Rozkręciła w Opolu konkursy dla ekorodziców, używających ekopieluch. Zorganizowała pierwszą w Opolu kooperatywę spożywczą, czyli wymianę i realizację zamówień na ekoprodukty spożywcze. 20 października zorganizuje pierwszy w Opolu ekobazar, a na nim będzie wszystko to, co wynika z idei 3xR: freeshop, pogotowie krawieckie, warsztaty recyklingowe dla dzieci i dorosłych, akcja charytatywna "Ciuch w ruch", warsztaty "Jak sprzątać bez chemii", konsultacje kosmetyczne, kiermasz handmade biżuterii i zabawek.

- Chcemy pokazać, że o środowisko można dbać w różny sposób - wymieniając się, przetwarzając, ograniczając środki chemiczne, wspierając lokalnych rolników, naprawiając to, co zepsute - mówi Olga.
Ona właśnie tak żyje. Je chleb własnej roboty. Do pralki wsypuje ekologiczne proszki zmieszane z sodą (kiedyś używała orzechów, ale uznała, że ich skuteczność jest przereklamowana). Do zmywarki wsadza pół tabletki detergentu. Sprząta dom przy użyciu wody, sody, kwasku cytrynowego oraz octu, miesięcznie oszczędzając na chemii kilkadziesiąt złotych. - Kwasek zwalczy każdy kamień - uśmiecha się. Samochodem, a jakże, na gaz (skoro te elektryczne nie są dostępne dla zwykłego śmiertelnika), wybiera się tylko w długie i nieosiągalne dla kolei trasy.

- Ekologia równa się ekonomia - mówi zdecydowanie. - Czyli "zielone" życie się opłaca.

Zielony biznes

Ekologię można przerobić w ekonomiczny sukces.

Sylwester Strużyna już jako 19-latek grał na giełdzie, potem został maklerem i marzył o prowadzeniu rzeczywistych, a nie wirtualnych interesów. Zrobił karierę w Makaronach Polskich, szybko został ich prezesem. Ale wciąż było mu mało, chciał iść na własne. A że miał "nosa do interesów" oraz ekologiczne podejście do życia - ostatecznie postawił na dystrybucję ekożywności, a następnie wypuścił (wraz ze wspólnikiem Grzegorzem Mulikiem) ekologiczne produkty pod marką Bio Planet.

I wszystko idzie jak po maśle, ekologicznym oczywiście. W 2007 roku nasze przychody ledwo przekraczały 1 mln zł, w 2011 roku - ponad 12 mln zł, a w 2012 roku przekroczyły 18 mln zł.

O tym, że w ekologii tkwi realny finansowy potencjał, zarezerwowany nie tylko dla "zielonych potentatów", przekonała się też Urszula Giercarz z Poznania. Jest z wykształcenia prawnikiem: - Ale w tym zawodzie się nie widziałam - mówi. - Szukałam innego pomysłu na życie i pracę.

Z pomocą przyszło uczucie - pani Ula zakochała się w mężczyźnie, który cierpiał na poważną alergię, nie tolerował detergentów. Pani Ula zrezygnowała z owych detergentów przy sprzątaniu, praniu, zmywaniu naczyń… Sama wypraktykowała, że soda i sól dadzą sobie radę z każdym przypaleniem, a woda z octem doskonale myje szyby i lustra. Że cudowne kule do prania - przywrócą czystość i biel niczym najlepszy zagraniczny proszek. - Narzeczony, później mąż, był zadowolony, a ja uzmysłowiłam sobie, że przecież profesjonalne ekologiczne prowadzenie gospodarstw domowych to coś, czego wcześniej nikt się nie podjął - wspomina. - Stworzyłam więc biznesplan.

Zatrudniła parę studentek, wręczyła im ocet, sól, sok z cytryny oraz zestaw czyścików - wykonanych ze specjalnej mikrofibry z antyseptycznymi włóknami. I jeszcze naturalne olejki zapachowe - aby ekologiczne sprzątanie było nie tylko skuteczne, ale i pachnące. I tak powstała bodaj jedyna na polskim rynku firma oferująca ekologiczne sprzątanie biur, mieszkań i domów.

- Jesteśmy na rynku rok. Najpierw liczyłam straty - przyznaje eko-bizneswoman. - Potem osoby, u których wykonywaliśmy zlecenia, zaczęły nas polecać dalej, rozniosła się dobra opinia o naszej firmie. Wreszcie, od 2-3 miesięcy jesteśmy na plusie i mogę zacząć myśleć o rozwijaniu firmy, być może zakładaniu kolejnych jej oddziałów, także na południu Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska