Eksplozja w garażu

Tomasz Wróblewski
Tomasz Wróblewski
Dwie osoby zostały wczoraj poparzone w Kędzierzynie-Koźlu w wyniku wycieku tlenu z cysterny.

W wyniku wycieku i samozapłonu tlenu został ciężko poparzony 19-latek, którego przewieziono do szpitala w Siemianowicach Śląskich.
- Ma oparzenia na około 60 procentach powierzchni ciała i oparzone drogi oddechowe - informuje Jakub Jaworek, anestezjolog z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Jego stan jest bardzo ciężki. Istnieje bezpośrednie zagrożenie życia - dodaje.
Drugi, 46-letni mężczyzna odniósł nieco lżejsze obrażenia. Przebywa w Szpitalu Zespolonym w Kędzierzynie-Koźlu.

- Pacjent ma rozległe oparzenia ciała, jest przytomny. Obecnie trudno powiedzieć, jaki jest jego stan, bo na taką ocenę w przypadku oparzeń musimy poczekać kilkanaście godzin - mówi Andrzej Mazur, ordynator oddziału chirurgii ogólnej w kozielskim szpitalu.
Do wypadku doszło wczoraj przed godziną 14.00 w pomieszczeniach wynajmowanych od spółki Autozak przez niewielką firmę zajmującą się regeneracją zaworów oraz naprawą autocystern. Wczoraj od samego rana pracownicy przedsiębiorstwa prowadzili przegląd cysterny należącej do kędzierzyńskiej firmy BOC Gazy.
- Mieliśmy przygotować ją do kontroli, która pozwoliłaby na dopuszczenie jej do ruchu - informuje Mieczysław Surma, współwłaściciel firmy, w której pracowali ranni.
- W pewnym momencie usłyszałem, jak coś huknęło. Nie wiedziałem, co i gdzie - opowiada pracownik ochrony.

Okazało się, że z cysterny stojącej w garażu - z niewiadomego powodu - zaczął wyciekać skroplony tlen. W zbiorniku było go 3 tony. Substancja trysnęła na będących w pomieszczeniu dwóch mężczyzn, których ubrania zaczęły się palić.
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, było tam bardzo dużo dymu. Ciekły tlen po prostu zamarza i tworzy chmurę - opowiada kapitan Dariusz Żuber z jednostki ratowniczo-gaśniczej nr 1 Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu. - Jednak gdy zetknie się z jakimiś smarami czy benzynami, wtedy dochodzi do samozapłonu. Tak było w tym przypadku. Zapaliły się ubrania na osobach pracujących przy cysternie oraz drzwi wjazdowe do garażu, a od nich część dachu. Straty materialne są niewielkie. Najbardziej ucierpieli ludzie.

Współwłaściciel firmy nie wie, co mogło być przyczyną tej tragedii. - Rozmawiałem w szpitalu w Koźlu z rannym kolegą, który też nie wie, jak mogło dojść do tego nieszczęścia. Poczuł tylko uderzenie tlenu i palące się ubranie - mówi Mieczysław Surma. - Przecież nie robiliśmy takiego przeglądu cysterny po raz pierwszy. Wszystkie ubrania pracowników były czyste, a sprzęt, którego używamy - odtłuszczony. Dziwi też to, że główny zawór w cysternie był zamknięty - dodaje.
Sprawą zajęła się policja i prokuratura. Cysterna stoi teraz opieczętowana na placu straży pożarnej w Azotach.
- Musimy ustalić, kto odpowiada za ten wybuch i pożar - powiedział "NTO" komisarz Włodzimierz Kominek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji. - Potrzebne jest wykonanie niezbędnych ekspertyz, by ustalić przyczynę nieszczelności cysterny. Sprawdzimy też, czy zostały zachowane przepisy bezpieczeństwa i higieny pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska