Epidemia odry nam nie grozi. Niezaszczepieni to ułamek społeczeństwa [wideo]

Leszek Rudziński (AIP)
- Ruchy antyszczepionkowe to wilki w owczej skórze. Chcą propagować naturalność, ale cofając się do epoki sprzed szczepień, większości z nas by nie było. Czasy selekcji naturalnej już minęły - powiedział w środę na konferencji prasowej Główny Inspektor Sanitarny dr Marek Posobkiewicz.

- Ruchy antyszczepionkowe to wilki w owczej skórze. Chcą propagować naturalność, ale cofając się do epoki sprzed szczepień, większości z nas by nie było. Czasy selekcji naturalnej już minęły - powiedział w środę na konferencji prasowej Główny Inspektor Sanitarny dr Marek Posobkiewicz.

Podkreślił on, że ruchy negujące przydatność szczepionek są zjawiskiem marginalnym i nie opierają się na żadnych badaniach naukowych. Zaznaczył również, że trzeba zwiększać świadomość rodziców, że szczepionka jest czymś bardzo dobrym dla zdrowia i rozwoju ich dzieci. Jak twierdzi, w Polsce nie ma zgonów na skutek odry, ze względu na masowość szczepień. Występują jedynie pojedyncze przypadki zachorowań, które dotyczą przeważnie osób nieszczepionych, wbrew temu co propagują sceptycy.

- Możemy im pogratulować aktywności, ale nie możemy im pogratulować mądrości. Przekazują błędne informacje, co jest naganne i może prowadzić do śmierci. Mimo, że ruchy antyszczepionkowe są nieliczne musimy traktować je bardzo poważnie, jako zjawisko wyjątkowo szkodliwe - powiedział Główny Inspektor Sanitarny.

Dr Iwona Paradowska-Stankiewicz, będąca krajowym konsultantem w dziedzinie epidemiologii przypomniała, że w ostatnich latach, gdy wprowadzone zostały szczepienia, dało się zaobserwować zmniejszającą się liczbę zachorowań, w porównaniu z latami 70., gdy szczepienie przeciw odrze nie było obowiązkowe. Także w krajach UE w ciągu ostatnich 5 lat liczba zgłoszonych przypadków zachorowań na odrę spadła z ponad 30 tys. (w 2010 r.), do 3,6 tys. (w 2014 r.). Najwięcej przypadków odnotowano w ubiegły roku we Włoszech (1672 przypadki) i w Niemczech (446 przypadków), przy czym na skutek epidemii odry w Niemczech, w tym roku jest ich już ok. 700. - Na tle innych państw europejskich sytuacja jest bardzo korzystna. Taki wysoki odsetek szczepień obserwowany w naszym kraju, w innych krajach UE nie jest osiągalny - powiedziała Agencji Informacyjnej Polska Press dr Iwona Paradowska-Stankiewicz.

Krajowy konsultant w dziedzinie epidemiologii podkreśliła, że te różnice wynikają z różnych sposobów realizacji szczepień na poziomie ogólnokrajowym. W Polsce podlegamy szczepieniom obowiązkowym (dotyczą one dzieci i młodzieży do 19. roku życia) i sczepieniom zalecanym (dotyczą osób dorosłych), natomiast w krajach zachodnich są one jedynie rekomendowane.

Dr Paradowska-Stankiewicz podkreśliła, że sytuacja w Niemczech nie niepokoi polskiej służby zdrowia, ponieważ tzw. wyszczepienie jest u nas bardzo duże i epidemia nam nie grozi. Zachorowalność na odrę w Niemczech spowodowana jest dużą liczbą imigrantów, którzy nie byli zaszczepieni. Gdy powstają ogniska zachorowań, oznacza to, że wyszczepialność jest poniżej 88 proc., ale dokładnie nie wiadomo, jaka jest ona w Niemczech. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), w każdym kraju powinna być na poziomie co najmniej 95proc. W Polsce wyszczepialność jest na poziomie 98 proc., co jednak nie znaczy, że problem skutecznego zapobiegania chorobie można lekceważyć.

- Warto mówić o tych chorobach zakaźnych, którym możemy zapobiegać poprzez szczepienia, ponieważ występują one marginalnie, właśnie dzięki temu, że od lat realizowany jest program szczepień. Gdy ich brakuje, co widzimy za naszą zachodnią granicą, wówczas te choroby wracają - powiedziała AIP dr Iwona Paradowska-Stankiewicz.

Około 4-5 proc. zaszczepionych pacjentów może zachorować, mimo przyjęcia szczepionki. Wynika to najczęściej z niewłaściwie podanej szczepionki lub faktu, że u konkretnej osoba szczepienie się nie przyjęło. Od początku tego roku do 28 lutego zarejestrowano 6 przypadków zgłoszeń zachorowań na odrę. Dla porównania podczas dwóch pierwszych miesięcy ubiegłego roku było ich ok. 40.

To jak poważnie Polacy traktują sprawę szczepień, pokazuje przykład z Wrocławia, gdzie pod koniec lutego zabrakło szczepionek na tężec, błonicę i krztusiec dla niemowlaków, a także na polio, którą podaje się 5-latkom. Producent specyfików poinformowała, że miała awarię produkcji. I choć Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna we Wrocławiu, z początkiem marca, otrzymała 100 szczepionek, od razu się one rozeszły. Stacja dostała też informację, że więcej szczepionek otrzyma najwcześniej w czerwcu. Bardziej prawdopodobny jest jednak wrzesień albo październik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska