Niespełna 200-osobowa publiczność oglądała w upalne sobotnie popołudnie mało ciekawe widowisko. Nie o emocje jednak chodziło. Turniej miał charakter szkoleniowy i był przeznaczony dla zawodników, zbierających żużlowe szlify. Dwóch z nich dopiero w tym roku zdało egzamin na licencję.
W kontekście przyszłości warto zwrócić uwagę przede wszystkim na Maksyma Drabika. 17-latek żużlowe geny odziedziczył po ojcu Sławomirze (startującym w 2002 roku w opolskim klubie). Jeśli będzie się rozwijał w tak szybkim tempie jak dotychczas, sukcesami przebije swojego tatę. Jest podstawowym juniorem w ekstraligowej Sparcie Wrocław i jeździ bardzo efektownie, bez respektu dla starszych rywali.
- Na razie najgorzej nie jest - podkreślał skromnie. - Tata ciągle mi pomaga. Podpowiada, jakie zębatki założyć i mówi, jakie błędy popełniam. Od małego jeździłem z nim na zawody, potem kupiłem sobie motocykl crossowy. Odganiał mnie jednak od żużla, to ja nalegałem na treningi. W końcu spróbowałem i... tak już zostało. Żużel mnie bawi i jest tym, co chcę robić.
Drabik nie stanął jednak na najwyższym stopniu podium. Musiał uznać wyższość Ernesta Kozy z Unii Tarnów.
- Za szybki był i zasłużenie wygrał - zaznaczał wiecznie uśmiechnięty Drabik.
Kariera Kozy przebiega zgoła inaczej niż Drabika czy trzeciego w turnieju Bartosza Smektała. Żużlowy certyfikat uzyskał dość późno, bo w wieku 18 lat, i dopiero w tym sezonie, który jest jego ostatnim w gronie juniorów, osiąga dobre wyniki w ekstralidze. Furorę zrobił w ubiegły czwartek, kiedy w meczu z KS-em Toruń zdobył 12 punktów i poprowadził swój zespół do zwycięstwa.
- Wcześniej jeździłem na motocrossie i tak mi się podobało, że nie chciałem przesiąść się na motocykl żużlowy - wyjaśniał Koza. - W końcu poznałem się z Januszem Kołodziejem, który przekonywał mnie, żebym spróbował. Spróbowałem i chyba nie mam czego żałować. Robię, co w mojej mocy, by ten sezon był jak najbardziej udany i bym w następnym, już jako senior, mógł nadal ścigać w najwyższej klasie.
Opolscy kibice z zainteresowaniem śledzili postawę dwójki wychowanków Kolejarza: Michała Kordasa oraz reprezentującego obecnie Spartę Damiana Dróżdża. Wracający po kontuzji i długiej przerwie Kordas na dystansie radził sobie nieźle, musi jednak popracować nad startami. Dynamiczne postępy czyni Dróżdż. Dysponuje dobrym sprzętem i techniką. Czeka na swój debiut w ekstralidze.
- Myślę, że jestem tego bliżej niż dalej - komentował 18-letni zawodnik. - Maksyma trudno pokonać na wrocławskim torze, natomiast z Adrianem Gałą toczę wyrównane boje na treningach i mam nadzieję, że wkrótce wystartuję w lidze. Klub bardzo o nas dba. O porównania z Kolejarzem się nie pokuszę. W Opolu wiele się nauczyłem i otrzymałem szansę na regularne występy.
Młodym żużlowcom kłopoty sprawiał tor, na którym w drugiej fazie zawodów potworzyły się nierówności. Dochodziło do upadków, na szczęście niegroźnych. Z racji na duże różnice w umiejętności i sprzęcie wśród zawodników wyścigi do interesujących nie należały. O mijankę postarał się w 16. biegu Drabik, z kolei w 19. wyścigu bliski pokonania Kozy był Dróżdż. Do kuriozalnej sytuacji doszło w 20. gonitwie. Oskar Bober wyraźnie prowadził przed Dawidem Maturą, lecz w pierwszym łuku ostatniego okrążenia zanotował uślizg. Zdołał się jednak szybko pozbierać i już na kolejnej prostej uporał się z Maturą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?