Etat u Pana Boga

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Na 6-letnie studia zgłasza się do opolskiego seminarium co roku około 40 chętnych. Do święceń dochodzi mniej więcej połowa.

Moje powołanie
Wojciech Żmijan, kleryk III roku:
- Źródeł mojego powołania upatruję dziś w sakramencie bierzmowania, choć wtedy jak wszyscy nauczyłem się w ósmej klasie regułek i podczas udzielania sakramentu niczego nie czułem. Ale od tego czasu zacząłem się zastanawiać, jak to jest - być księdzem. Kolejny krok to była pielgrzymka do Częstochowy. Ktoś nieznajomy w pociągu opowiadał, że codziennie odmawia dziesiątkę różańca. Spróbowałem i ja. Sądzę, że ten codzienny różaniec był dla mnie pomostem do Pana Boga. Na pielgrzymkę pieszą wybrałem się - z kolegami z Opolszczyzny i chociaż pochodzę z Koszalina, wstąpiłem do seminarium w Opolu. Pod koniec szkoły średniej postanowiłem zaryzykować pójście do seminarium. Myślę, że jeśli komuś podobne myśli chodzą po głowie, warto spróbować. Nawet ci, którzy odeszli z seminarium, przyznają, że to nie był dla nich okres stracony, bo rozpoznali swoje inne powołanie. Przez półtora roku i ja miałem różne wątpliwości. Teraz już nie zastanawiam się, czy chce być księdzem, tylko jakim chcę być.

W sobotę w opolskiej katedrze ordynariusz opolski udzielił święceń kapłańskich 17 diakonom. Dziewięciu kolejnych przyjęło święcenia w katedrze gliwickiej. Po ich odejściu w opolskim seminarium do kapłaństwa przygotowuje się 145 kleryków z obu diecezji. Można się spodziewać, że po maturach zgłosi się na pierwszy rok 40 kolejnych.

W porównaniu do najlepszych lat, czyli tzw. roczników papieskich 1979-1981, liczba kandydatów do kapłaństwa w seminarium naszej diecezji spadła. Wówczas było ich około 240.
- Na początku lat osiemdziesiątych panowało w Polsce wielkie ożywienie społeczne, polityczne i religijne związane zarówno z wyborem papieża Polaka jak i z okresem pierwszej "Solidarności" - mówi ks. Hubert Sklorz, ojciec duchowny w seminarium. - Wtedy też kandydatów do kapłaństwa zgłaszało się najwięcej. Od około 10 lat liczba powołań w naszej diecezji i w Polsce jest mniej więcej stała.
Według prognoz mniej więcej za pięć lat, gdy w dorosłość zacznie wchodzić niż demograficzny, można się spodziewać, że liczba powołań zdecydowanie spadnie. Zmniejszenie liczby chętnych do kapłaństwa może spowodować nie tylko demografia, ale też obowiązujący obecnie styl życia.
- Mamy w Polsce ciągle ponad 90 procent ochrzczonych, natomiast z naszym chrześcijańskim, dobrym życiem bywa różnie. Środowisko społeczne, jego laicyzacja mniej sprzyjają powstawaniu powołań do kapłaństwa. Obserwując statystyki opisujące moralność młodzieży, widać, że inicjacja alkoholowa, narkotyczna i seksualna dotyczy coraz młodszych osób i to ma z pewnością wpływ na dokonywane przez nich wybory - dodaje ks. Sklorz.

Wielu młodych zniechęca też do kapłaństwa duża presja społeczna, a nierzadko wprost niechęć, jakiej czasem doświadczają księża.
- Młodzi ludzie, którzy obecnie przychodzą do seminarium, wszyscy bez wyjątku mieli już katechezę w szkole i często sami mogli obserwować, jak się tam ksiądz mordował. Myślę, że jest pewna grupa ludzi, którzy odczuwają powołanie, ale do seminarium nie przychodzą z lęku - uważa ks. Hubert.
Nie wszystkie powody spadku liczby powołań do kapłaństwa są negatywne. Obecnie więcej niż kiedyś jest możliwości służenia i pracy w Kościele bez przyjmowania święceń. Można bez nich studiować teologię i np. uczyć katechezy. W parafiach naszej diecezji jest najwięcej w Polce świeckich szafarzy komunii św. Za kilka lat będziemy prawdopodobnie mieli pierwszych diakonów stałych.
Tym, którzy decydują się do seminarium wstąpić, w rozeznaniu powołania pomagają moderatorzy seminaryjni.
- Jest nas tutaj do dyspozycji kleryków sześciu. Wszyscy ojcowie duchowni to księża z bardzo dobrym przygotowaniem i z dużym stażem wychowawczym i duszpasterskim. Na ile ludzkim okiem da się to zmierzyć, dają oni gwarancję, że kandydat w warstwie charakterologicznej, intelektualnej i duchowej nadaje się do pracy w duszpasterstwie. Ostatecznie do święceń kandydata dopuszcza powoływana przez biskupa rada seminaryjna - mówi ks. Hubert Sklorz.

Obecny pierwszy rok rozpoczęło w październiku 44 alumnów, zostało ich w seminarium 35. W całym okresie powojennym do święceń dochodziło średnio 54 procent wszystkich rozpoczynających naukę. Moderatorzy zazwyczaj potrafią rozpoznać powołanie do kapłaństwa - lub jego brak - u kandydata. Ale warunkiem jest jego szczerość i otwartość. Jeśli ktoś konsekwentnie będzie udawał kogoś innego, może mu się udać.
Zdaniem ks. Sklorza, powołanie do kapłaństwa to nie tylko kwestia uwarunkowań demograficznych czy społecznych. Powołanie jest także tajemnicą. - Nie jest przypadkiem, że najwięcej jest powołań w tych parafiach, gdzie się o nie księża i wierni najbardziej intensywnie modlą - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska