Euro 2016. Zobaczyliśmy piękne i zaskakujące odcienie futbolu

Redakcja
Kamil Zihnioglu
Radosne dla Polaków, ale jeszcze bardziej szczęśliwe dla niektórych innych nacji. Pokazujące jak sportowy sukces rozpala emocje i jednoczy narody. I jak bardzo futbol bywa przewrotny. W niedzielę zakończą się historyczne mistrzostwa Europy.

Biało-czerwoni wrócili z Francji z tarczą. Witani na lotnisku Chopina w Warszawie niczym mistrzowie. Do mistrzostwa jeszcze im wiele brakuje, ale kibice mieli za co dziękować: pierwsze zwycięstwo w historii startów na ME, pierwsze wyjście z grupy, pierwszy ćwierćfinał. Ba, nasi piłkarze w regulaminowym czasie nie przegrali we Francji ani jednego meczu.

- Ten turniej był pełen radości i dobrych sygnałów płynących z polskiej reprezentacji - ocenia Tomasz Garbowski, prezes Opolskiego Związku Piłki Nożnej, były sędzia ekstraklasy. - Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z każdym, nie boimy się najlepszych drużyn Europy. Wielka euforia i głód sukcesu zostały zaspokojone.

- Mistrzostwa we Francji to dla polskiej reprezentacji sukces - nie ma też wątpliwości Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji Polski, który dwukrotnie wprowadzał naszych piłkarzy do mistrzostw świat. I jako ostatni, w 1986 roku, ciszył się z wyjścia z grupy na wielkim turnieju. - Polska nigdy tak dobrze nie zaprezentowała się na Euro. Odniosła historyczne zwycięstwo, po raz pierwszy awansowała z grupy. Bez wątpienia więc obecne mistrzostwa Europy są dla nas historyczne.

Na gorąco - sukces, a na chłodno - też, ale

Awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy został więc otrąbiony jako sukces, jednak we Francji można było osiągnąć więcej. Nawet trzeba było, bo drugiej takiej okazji może długo nie być. Dobry zespół, świetna atmosfera i drabinka prowadząca prosto do finału (z takimi tuzami jak Hiszpania, Włochy, Niemcy, czy Francja - Polacy mogli spotkać się dopiero w meczu kończącym Euro). Niestety, zabrakło odrobiny ryzyka i ułańskiej fantazji. Po objęciu prowadzenia z Portugalią biało-czerwoni zamiast pokusić się o drugiego gola, cofnęli się i pozwolili grać rywalom, sami czyhając tylko na kontrę. To się nie sprawdziło i przegraliśmy w karnych.

- Paradoks polega na tym, że do meczu z nami Portugalczycy w regulaminowym czasie gry nie wygrali żadnego meczu, a my żadnego nie przegraliśmy. I oni zagrają o złoto, a my jesteśmy w domu - komentuje Piotr Świerczewski, były reprezentant Polski, obecnie ekspert telewizyjny. - Powinniśmy być co najmniej w półfinale, gdzie zagralibyśmy z Walią i finał stałby się naprawdę realny. Ale czegoś zabrakło. Może trochę ryzyka. Jedna czy dwie sytuacje to czasem za mało. Obserwuję teraz nagonkę na Marylę Rodowicz, która powiedziała, że graliśmy do tyłu, i… trochę się z nią zgadzam. Przecież właśnie tak funkcjonowaliśmy cały turniej. Francuscy dziennikarze z „L’Equipe” co raz zauważali, że jesteśmy pasywni, podajemy do tyłu. Nasza taktyka to często była gra na przetrwanie. Jasne, że zamiast stracić, lepiej podawać w obronie, ale momentami byliśmy sparaliżowani. Z drugiej strony na obronę chłopaków powiem, że na koncertach pani Maryli fani nie stoją na ławkach na dwudziestu piosenkach, tylko na kilku. W piłce jest podobnie. Są momenty. My takie mieliśmy.

Należy także pamiętać o nowej, rozszerzonej formule rozgrywania Euro. We Francji zagrało 24, a nie jak dotąd 16 drużyn (wcześniej było nawet 8). Do drugiej rundy awans uzyskiwało aż 12. Wyjście z grupy był to dla biało-czerwonych wręcz obowiązkiem. Oczywiście trzeba taką presję udźwignąć i Polacy tego dokonali, co nie zawsze im się udawało.

- Nasi zasłużyli na wielkie brawa. Trzeba podziękować im za walkę. Bo jej na pewno nie zabrakło - dodaje Świerczewski.

Rozszerzenie formuły Euro też było historycznym posunięciem i okazało się dobrym rozwiązaniem.

- Proszę popatrzeć ile świeżości i radości wnieśli Islandczycy, Węgrzy, Walijczycy. Do tego trzeba doliczyć choćby Albanię. To są kraje, których reprezentacje nie grały na wielkich imprezach nigdy, albo bardzo dawno temu - podkreśla Piechniczek.

Te reprezentacje, swoimi historycznymi sukcesami - debiut okraszony pierwszym zwycięstwem Albanii, awans z mocnej grupy Węgier, pierwszy półfinał Walii, wyeliminowanie przez Islandię Anglii, drużyny wywodzącej się z kolebki futbolu - porwały w swoich krajach tłumy, rozpaliły dumę i poczucie narodowej jedności. Nieprzewidywalność to jedna z najatrakcyjniejszych cech futbolu. Wzbudza emocje, rozpala wyobraźnię.

- Nie ma dzisiaj pewniaków do zwycięstwa, faworyci przegrywają i to jest piękne w piłce. Niektóre wyniki i niespodzianki budzą we wszystkich kibicach pozytywne emocje - ocenia Tomasz Garbowski. - Euro we Francji pokazało jeszcze jedną rzecz. Piłkarze mający za sobą grę w najlepszych ligach i udział w Lidze Mistrzów przechodzili kryzys formy. Walia pokazała, że przygotowanie fizyczne i atletyczne odgrywa bardzo duża rolę i czasami wygrywa z techniką.

Bo piłka jest okrągła...

Polscy kibice posmakowali też przewrotności i niewdzięczności futbolu. O być albo nie być w półfinale zdecydował jeden niestrzelony karny. Nie wykorzystał go Kuba Błaszczykowski - najlepszy polski gracz Euro 2016, który brał udział przy trzech z czterech akcji, które zakończyły się zdobyciem bramki, a poza wielkim wkładem w ofensywie tyrał jak wół w obronie.

Sukces ma wielu ojców. Jednak tak naprawdę architektem i ojcem historycznego występu biało-czerwonych we Francji jest Adam Nawałka. Po tym, jak biało-czerwoni w fatalnym stylu nie zakwalifikowali się do ostatniego mundialu w Brazylii, w ciągu dwóch lat udało mu się zbudować klasową drużynę.

- Zawsze mówiłem, że polską kadrę powinien prowadzić Polak, bo zna naszą mentalność i język. Dlatego tym bardziej się cieszę z tego, co zrobił Adam Nawałka - przypomina Antoni Piechniczek. - Nawałka jest pewny swoich decyzji, ma dobrze rozpracowanych zawodników, wie czego od nich chce, a oni wiedzą czego on oczekuje. Potrafi natchnąć zawodników do walki. Dać im wsparcie. Tak jest w przypadku choćby Arkadiusz Milika.

- Nawałka stworzył tę drużynę - uważa Piotr Świerczewski. - W większości miał do dyspozycji tych samych zawodników, co Smuda czy Fornalik, ale pod jego wodzą grają oni dużo lepiej. Dodatkowo doszedł aspekt taktyczny. Nawałka potrafi również kreować piłkarzy, jak Milika czy Kapustkę. W tej chwili nasza drużyna ewoluuje w stronę najlepszych reprezentacji.

Milik wykorzystał zaufanie Nawałki i m.in. swoją dobrą postawą w reprezentacji trafił do Ajaksu Amsterdam. Po Euro być może przeniesie się do Napoli, a suma transferu ma opiewać na 20 mln euro.

Zresztą gra w barwach narodowych i świetna postawa w klubach sprawiła, że Polacy stali się łakomym kąskiem dla najlepszych klubów Europy. Grzegorz Krychowiak trafił do mistrza Francji - Paris Saint-Germain (nieoficjalnie za 26 mln euro), Kamil Glik zagra w AS Monaco (11 mln euro), a Piotr Zieliński, który akurat we Francji nie wykorzystał szansy, może zagrać z Milikiem w Neapolu (15 mln euro).

Sukces także sędziego

Euro stało się odskocznią dla naszych piłkarzy, ale nie można nie zauważyć wielkiego sukcesu zespołu sędziowskiego Szymona Marciniaka. Nasz arbiter poprowadził trzy mecze podczas finałów, a w dwóch był sędzią technicznym.

- Jest godnym następcą opolanina Ryszarda Wójcika - uważa Tomasz Garbowski. - Przypomnę, że ostatnim arbitrem, który sędziował mecz na podobnym szczeblu był Ryszard Wójcik (prowadził spotkanie Holandia - Korea Płd podczas mundialu w 1998 roku - przyp. red.), ostatnim Polakiem w sędziowskiej grupie elity UEFA był Ryszard Wójcik. Patrząc na wiek, to przed Szymonem Marciniakiem ciekawa przyszłość w zakresie kariery sędziowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska