Targi nto - nowe

Europa stawia ćwiartkę

Krzysztof Ogiolda [email protected]
Larysa Wypych - w lustrze w swoim zakładzie w Kędzierzynie-Koźlu.
Larysa Wypych - w lustrze w swoim zakładzie w Kędzierzynie-Koźlu.
Temu, kto dobrze pozna obowiązujące w Unii reguły, Europa bez większego problemu daje pieniądze na rozwój - mówią opolscy przedsiębiorcy, którzy skorzystali z programu PHARE 2001.

Unia Europejska nie ma u nas ostatnio dobrych notowań. Każdy z nas odczuwa, że z kieszeni wycieka nam coraz więcej pieniędzy, które płacimy a to za drożejący pod wpływem europejskich cen cukier, a to za materiały budowlane. Europieniądze, z których możemy korzystać, wydają nam się często albo wirtualne, albo zastrzeżone wyłącznie dla wielkich firm w dużych miastach. Tymczasem w naszym regionie działają nieduże firmy, które z Unii skutecznie pozyskały pieniądze na rozwój.

Zamiast trzech maszyn jedna
Taką niewielką firmą jest kozielski zakład optyczny prowadzony przez małżeństwo Larysę i Tomasza Wypychów. W ich dwuosobowej firmie od kilku miesięcy pracuje nowoczesny automat szlifierski do produkcji okularów wart około 80 tys. złotych. Jedną czwartą tych pieniędzy Wypychowie dostali z Unii. Druga ćwiartkę musieli sfinansować kredytem komercyjnym, resztę dołożyli ze swoich oszczędności. Za to mają w jednej obudowie francuskie urządzenie, które zastępuje trzy maszyny używane dawniej. Wszystko, co potrzebne, do wyprodukowania okularów - od wymierzenia szkła i dopasowania go do ramy, po szlifowanie i polerowanie - robią na tej maszynie.
- Przedtem nasza praca była mniej zautomatyzowana, a przez to mniej dokładna i wolniejsza - mówi Tomasz Wypych. - Pracujemy teraz dwa razy szybciej, a to się bardzo liczy, bo klientom zależy na czasie. Dziś każdy chciałby przyjść z receptą i wyjść natychmiast w okularach. Tego jeszcze nie potrafimy zagwarantować, ale godzina nam na zrobienie okularów wystarczy, jeśli tylko mamy potrzebne szkła. Zatem dzięki Unii nasza konkurencyjność wzrosła.
Wszystkie formalności Tomasz Wypych załatwiał sam. Najpierw przebrnął przez lekturę ściągniętych z internetu wytycznych do funduszu dotacji inwestycyjnych, a potem na ich podstawie napisał biznesplan i studium wykonalności modernizacji zakładu.
- Kilka razy uzyskałem pomoc w punkcie konsultacyjnym Stowarzyszenia Promocja Przedsiębiorczości w Opolu. Panowie tam pracujący za nas tego nie napiszą, ale bezpłatnie odpowiadają na każde pytanie - zachęca Tomasz Wypych.

Wiesław Wiśniewski z Brzegu pokazuje amerykańską gazetę z artykułem o swojej firmie.
Wiesław Wiśniewski
z Brzegu pokazuje amerykańską gazetę
z artykułem
o swojej firmie.

Czesław Woźniak z Nysy, współwłaściciel "Wacusia",
na unijną biurokrację narzeka umiarkowanie.

Po decyzji o przyznaniu dotacji trzeba najpierw kupić nowe urządzenie, przedstawić raport techniczny i finansowy, wszystkie rachunki i faktury. Unijne pieniądze przedsiębiorca dostaje na sam koniec.
Wypychowie myślą już o tym, by skorzystać z programu PHARE na kolejne lata i kupić następne maszyny. Marzą o wiertarkach potrzebnych do produkcji modnych okularów bezramkowych i o modernizacji gabinetu okulistycznego.

Wafle po europejsku
Zakład Cukierniczy "Wacuś" z Nysy wykorzystał maksymalnie dotację, jaką małe i średnie przedsiębiorstwa mogą dostać na inwestycje. Pięćdziesiąt tysięcy euro z PHARE to tylko część wartości sterowanego komputerem gazowego pieca do pieczenia wafli.
W "Wacusiu" 40 osób na trzy zmiany produkuje ponad trzydzieści rodzajów ciastek i wafli przekładanych nadzieniem w różnym smaku. Podstawowym surowcem do ich wytwarzania są suche wafle i to one właśnie są pieczone na nowoczesnym niemieckim piecu kupionym po części za unijne pieniądze. Piec mógł pochodzić z dowolnego kraju unijnego. Nyscy cukiernicy wybrali ten, który był najtańszy i do kupienia od zaraz.
W "Wacusiu" mogą teraz produkować więcej wafli, szybciej i taniej. Dotychczas sprzedawali swe produkty przede wszystkim w regionie, teraz myślą o eksporcie na Zachód i na Wschód. Wierzą, że im się uda, jeśli tylko mniej będzie polityki w gospodarce.
- Nasze suche wafle nie różnią się teraz niczym od produkowanych w krajach zachodnich. Osobnym problemem jest takie dobranie składu nadzienia, by trafić w gusta odbiorców - mówi Czesław Woźniak, współwłaściciel "Wacusia".
Woźniak na unijną biurokrację narzeka umiarkowanie.
- To jest jak z matematyką w szkole, kto się zaczyna uczyć, temu trudno nawet dodać dwa do dwóch. Jak pozna się od podstaw reguły starania się o europejskie dotacje, to nie taki diabeł straszny. Zachęcamy wszystkich przedsiębiorców, by bez lęku i kompleksów próbowali o nie zabiegać - dodaje Zbigniew Marek, drugi wspólnik.
Przedsiębiorcom przeszkadza, że od złożenia wniosku o dotację do decyzji o jej przyznaniu upływa 41 dni i przez ten czas nie wolno podejmować żadnych działań związanych z planowaną inwestycją.
- To jest dobre dla gmin czy szkół, które z nikim nie konkurują. Jeśli ja każę potencjalnemu kontrahentowi czekać przez miesiąc na moje wafle, to pójdzie gdzie indziej - uważa Czesław Woźniak.
Właściciele "Wacusia" uważają, że Unia słusznie daje pieniądze dopiero wtedy, kiedy nowa maszyna już pracuje.
- Gdyby wypłacano je z góry, to - znając Polaków - niejeden pojechałby za nie na Hawaje lub kupił luksusowe auto - mówią.

Wiesław Wiśniewski
z Brzegu pokazuje amerykańską gazetę
z artykułem
o swojej firmie.

Pokazać się w Las Vegas
Wiesław Wiśniewski, właściciel brzeskiej "Delty", od 25 lat produkuje sprzęt, na którym pracują warsztaty i serwisy samochodowe. Za pomocą jego kluczy ręcznych i elektrycznych można odkręcić każdą śrubę do kół i każdą nakrętkę w aucie, wagonie, koparce, samolocie i w czołgu. Jego 20 pracowników robi też dźwigniki, które podnoszą ciężary od 20 do 80 ton. Ale dziś nie sztuka wyprodukować, sztuka sprzedać. Dlatego Wiśniewski za pieniądze z Unii sfinansował promocję eksportu, czyli połowę kosztów "wystawienia się" na targach motoryzacyjnych we Frankfurcie i Las Vegas. Unijnymi pieniędzmi właściciel "Delty" zapłacił za wynajęcie powierzchni, wystrój stoiska, foldery reklamowe i hotel. Za oceanem był jedynym wystawcą z Polski i z Europy wśród 43 tysięcy firm. Targi odbyły się w listopadzie 2003, unijne pieniądze "Delta" dostała w styczniu 2004.
- Takie wystawy są bardzo drogie, bo sama opłata za metr kwadratowy powierzchni wynosi 57 euro, ale jak się chce utrzymać na rynku, trzeba pokazywać, że w takiej dziurze jak Brzeg produkuje się coś dobrego - mówi Wiesław Wiśniewski. - We Frankfurcie koło nas wystawiała się firma Haveka o światowej renomie. My mieliśmy 12 metrów, oni 70. Na początku patrzyli na nas z pogardą. Ale jak zrobił się wokół nas szum, odwiedził nas dyrektor targów i telewizja z okazji przyznania międzynarodowego certyfikatu bezpieczeństwa, to przyszli zapytać, czy nie chcemy z nimi pohandlować.
Propozycje współpracy od nowych kontrahentów nie zawsze przychodzą już na targach, czasem 6-8 miesięcy później. Niedawno "Delta" dostała propozycję złożenia oferty dla NATO.
Targowe kontakty finansowane częściowo przez Unię pozwoliły "Delcie" zdobywać nowe doświadczenia i być na bieżąco.
- Kraje zachodnie już dawno postawiły na bezpieczeństwo w pracy, a u nas tego jeszcze nie ma - mówi Wiesław Wiśniewski. Właściel "Delty" już wie, że bez certyfikatu bezpieczeństwa niczego się dziś na Zachodzie nie sprzeda.
- Użytkownika nie interesuje, z jakiej stali zrobiłem swoją maszynę - mówi Wiesław Wiśniewski - chce tylko mieć pewność, że jest ona bezpieczna i skuteczna. Tego uczy nas Europa.
WZIĘLIŚMY, ILE SIĘ DAŁO

Z Jakubem Berezowskim, prezesem Zarządu Stowarzyszenia Promocja Przedsiębiorczości w Opolu, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Jak przedsiębiorcy na Opolszczyźnie wykorzystują unijne pieniądze?
- Najbardziej atrakcyjne dotacje inwestycyjne, za które można kupić nowe maszyny i urządzenia, mają wzięcie stuprocentowe. Wykorzystaliśmy na ten cel ponad 2 miliony 600 tysięcy euro z Funduszu PHARE 2001. Pieniądze na dotacje nieinwestycyjne wykorzystujemy słabiej, bo w kilkudziesięciu procentach. Na szczęście mamy możliwość przesunięcia także tych pieniędzy na inwestycje, więc prawdopodobnie uda się wykorzystać wszystko. Tym bardziej, że sporo wniosków z firm zostało ocenionych pozytywnie i teraz czekają w kolejce.
- Czy z funduszy strukturalnych będziemy umieli skorzystać równie dobrze?
- Gdy na Opolszczyznę spłyną fundusze strukturalne, to też będziemy dysponować pieniędzmi na inwestycje i to nawet na korzystniejszych zasadach niż dotąd, bo dotacja będzie wynosić nie 25 procent wartości inwestycji jak teraz, ale połowę lub nawet 65 procent. Popyt na unijne pieniądze prawdopodobnie jeszcze wzrośnie.
- Jakie firmy mogą korzystać z unijnych dotacji?
- To stereotyp, że unijna pomoc kierowana jest tylko do dużych firm. Wkrótce zostanie wprowadzony specjalny program pomocy dla mikroprzedsiębiorstw, czyli zatrudniających do 10 osób. Jedynym warunkiem skorzystania z dotacji jest płynność finansowa przedsiębiorstwa, ale o nią czasem łatwiej małym firmom niż wielkim.
- Na czyją pomoc mogą liczyć przedsiębiorcy, którzy chcieliby rozpocząć starania o unijne pieniądze?
- Jedni korzystają z firm specjalistycznych, które wypełniają im wnioski. Właściciele małych firm zwykle robią to sami i często wychodzi im to nawet lepiej, bo są w to emocjonalnie zaangażowani. Do dyspozycji przedsiębiorców są też nasi doradcy w Stowarzyszeniu Promocja Przedsiębiorczości, którzy bezpłatnie udzielają rad i korygują błędy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska