Eurowybory 2009: Kampania bez nerwu

Mirosław Olszewski
Rozmowa z Erykiem Mistewiczem, konsultantem marketingu politycznego.

- Bezbarwna ta kampania do europarlamentu.
- Rzeczywiście. Tylko jeden moment był emocjonujący, gdy zaatakowany w kraju i urażony Lech Wałęsa podjął kontakty z Libertasem, co w Europie wywołało niekłamane zdumienie.

- A przedwczorajszy atak zwolenników Ziobry na Senyszyn i Thun, które pojawiły się na jego mityngu wyborczym?
- Poczucie przyzwoitości nie pozwala oczywiście na agresywne odnoszenie się do kobiet. Ale z drugiej strony było to spotkanie polityczne, podczas którego emocje są dodatkowo rozbudzane przez mówców. Powinny były brać pod uwagę ryzyko.

- Brakło bezpośrednich debat kontrkandydatów. Dlaczego?
- W tych wyborach, inaczej niż w krajowych, trudno określić, która partia zwyciężyła. One wchodzą bowiem w skład brukselskich frakcji i polityka dopiero wtedy się zaczyna. Gdy niedawno rozesłałem informację, że we Francji Libertas przekroczył 6 procent, Adam Bielan, spindoktor PiS, stwierdził, że w takim razie jego partia gotowa jest współpracować w europarlamencie także z Libertasem, czym wywołał burzę. W tych wyborach jest tak, że głos oddany na jakieś ulubione ugrupowanie w efekcie politycznych kalkulacji może oznaczać wsparcie przeciwnej opcji.
- Dlatego grozi nam niska frekwencja?
- Osią sporu uczyniono traktat lizboński, który czytały może dwie osoby w Polsce. Partie walczą o utwardzenie swych elektoratów, bo tak naprawdę jej liderzy myślą o najbliższych wyborach samorządowych.

- Największe zaskoczenie tej kampanii?
- Sondażowe sukcesy ludzi z dalszych pozycji na listach. To cieszy, bo oznacza, że coraz więcej z nas świadomie wybiera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska