W Sądzie Okręgowym w Opolu odbyła się wczoraj kolejna rozprawa w procesie gangu napadającego na konwoje, na czele którego stać miał Dariusz P. ps. Pasza. Sąd przesłuchiwał kolejnych świadków, którzy przyjechali z Pomorza (Koszalin, Kołobrzeg, Malechowo).
Marian K. opowiadał o zdarzeniu, do którego doszło 9 października 1997 r. w Kołobrzegu. K. pracował jako inkasent w firmie ochroniarskiej Espar. Zbierał utargi m.in. ze stacji benzynowych i kiosków Ruchu. Po pieniądze do jego mieszkania przyjeżdżali konwojenci z Koszalina.
Feralnego dnia do Mariana K. zadzwonił dyżurny firmy ochroniarskiej i powiedział, że z powodu awarii służbowego samochodu po pieniądze przyjedzie cywilny samochód.
Konwojent, którym według prokuratury był Dariusz P. ps. Pasza, przyszedł przebrany w firmowy mundur, do którego miał przypiętą służbową legitymację. Odebrał pieniądze i wyszedł.
Po upływie 5 minut w drzwiach mieszkania Mariana K. stanął prawdziwy konwojent. - Powiedziałem mu, żeby nie żartował, bo dopiero co przekazałem pieniądze. Zaczął się dym - relacjonował wczoraj inkasent.
K. do dziś dokładnie nie wie, ile pieniędzy przekazał. W rzeczywistości było to ponad 153 tys. zł. K. podał rysopis fałszywego konwojenta, ale w trakcie okazania w prokuraturze nie potrafił go rozpoznać.
Po raz kolejny zmienił się też obrońca głównego oskarżonego Dariusza P. Adwokat wyznaczony ostatnio zrezygnował m.in. ze względu na nawał pracy. Sędzia przychylił się do jego wniosku i jako nowego obrońcę "Paszy" wyznaczył Szymona Waszczuka.
Kolejna rozprawa w piątek.