Faszerujemy dzieci sztucznymi witaminami

Redakcja
Co trzeci maluch karmiony jest nimi regularnie. Winę za to ponoszą nie tylko rodzice, ale i część lekarzy.

Z analiz Ogólnopolskiego Systemu Ochrony Zdrowia wynika, że tylko na suplementy diety dla dzieci do trzeciego roku życia rodzice wydają co roku aż 100 mln zł. Kupują swoim pociechom zestawy witamin, mikroelementów i minerałów, bez względu na to, czy jest to wskazane ze względów medycznych, czy nie. Nie patrzą też na ewentualne skutki uboczne takiego postępowania. Najgorsze, że skala tego zjawiska stale rośnie.

- To są bardzo niepokojące statystyki - przyznaje Grażyna Czopek, pediatra z poradni dziecięcej w Oleśnie. - Dziecko, które jest prawidłowo żywione naturalnymi produktami, w ogóle nie wymaga przyjmowania żadnych suplementów diety.

Jak dodaje dr Czopek, kiedyś rodzice dawali dzieciom kiszone ogórki, kiszoną kapustę, kwaśne mleko, kefir, co zaspokajało potrzeby organizmu zarówno na witaminy, jak i naturalne bakterie umożliwiające prawidłową pracę przewodu pokarmowego.

- Mnie samej mama często podawała sok z kiszonej kapusty na zaostrzenie apetytu - przyznaje lekarka. - Ale to już są wszystko relikty...

Grażyna Czopek potwierdza, że nie wszystkie witaminy w tabletkach, syropach czy rozpuszczalnych saszetkach są faktycznie maluchom potrzebne i że część tych preparatów nie wchłania się w odpowiednim stopniu. Rodzic wychodzi jednak z założenia, że jeśli poda dziecku suplement, to zapewni mu to, czego ono potrzebuje. Tymczasem ich skuteczność jest nikła.

- Ale co my, pediatrzy, możemy zrobić, skoro to rodzice decydują, co ich pociecha zażyje - ubolewa lekarka.

Rodzice ulegają kolorowym reklamom suplementów diety, które są puszczane w telewizji na okrągło. Po drugie, często niektórzy lekarze sami zalecają rodzicom wypróbowanie nowinek prezentowanych przez firmy farmaceutyczne. Ich przedstawiciele regularnie odwiedzają przychodnie.

- I przekonują lekarzy, by polecali pewne leki, w tym także suplementy - przyznaje Marek Brach, lekarz i farmaceuta, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Reklamy tych preparatów to są "groszowyciskacze". Rodzic, zamiast kupić dziecku gruszkę, winogrona czy jabłko, zamiast przygotować mu surówkę z marchewki na bazie oliwy, co dostarczy młodemu organizmowi naturalnej witaminy E, idzie na gotowe, daje mu kolorową saszetkę, czym uspokaja sumienie. Mam wielu znajomych, których dzieci same upominają się o konkretne witaminy, bo lubią np. ich bananowy smak.

Ale aptekom taka sytuacja też jest na rękę. Suplementy są bez recepty, rodzic płaci pełną cenę, więc nie muszą czekać na refundację z NFZ.

Zdrowe dziecko powinno samo sobie wyrównać wszelkie niedobory odpowiednim pożywieniem. Np. najwięcej żelaza znajdzie w wątróbce. Magnez - w gorzkiej czekoladzie i orzechach. A za najlepsze źródło witaminy C, zapewniającej odporność, uchodzi cebula.

- Że szczypie, nieładnie pachnie? Trudno, trzeba to ścierpieć - twierdzi Marek Brach. - Niestety, ciągle jest zbyt niska świadomość i wśród rodziców, i wśród wychowawców w szkołach na temat zalet racjonalnego żywienia. Zajęcia poświęcone przygotowaniu do życia w rodzinie sprowadzają się w szkołach głównie do kwestii prokreacji. Natomiast nadal za rzadko się mówi o zbilansowanej diecie, sposobach przyrządzania posiłków.

Dr Brach przestrzega, że przedawkowanie mikropierwiastków może zaszkodzić. Np. zbyt duża ilość witaminy D grozi nadmiernym zwapnieniem kości, które będą bardziej podatne na złamania. Zażywanie zbyt dużych dawek witaminy A może źle wpłynąć na wątrobę, a witaminy C - zatkać kanaliki w nerkach i doprowadzić do ich niewydolności.

- Musimy najpierw zmienić sposób odżywiania, by zrezygnować z suplementów diety, ale jest to walka z wiatrakami - podkreśla Iwona Wierzbicka, dietetyk kliniczny z Opola. - Wystarczy jednak spojrzeć na posiłki w niektórych przedszkolach i można od razu załamać ręce. Dzieciom podaje się na śniadanie np. kulki z mlekiem, a na obiady głównie dania mączne, od których tyją. Na podwieczorek dostają pączek, drożdżówkę lub batonik. Owoce i warzywa to rzadkość, bo wypadłoby za drogo...

Iwona Wierzbicka zachęca również rodziców do podawania swoim pociechom tranu, ze względu na obecność w nim cennego kwasu omega-3. Wzmacnia on system immunologiczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska