Feralny poród w Opolu. Lekarz idzie na emeryturę

Archiwum
Gdy o dramacie rodziny Bonków zrobiło się głośno, dr Bronisław Łabiak poszedł na zwolnienie.
Gdy o dramacie rodziny Bonków zrobiło się głośno, dr Bronisław Łabiak poszedł na zwolnienie. Archiwum
Lekarz, którego rodzina Bonków wini za dramat swojej córki, nie wróci już na oddział, ale nadal może leczyć.

Doktor Bronisław Łabiak z opolskiego szpitala ginekologiczno-położniczego, poszedł na chorobowe, kiedy zrobiło się głośno o porodzie, który jedna z córek opolskiego olimpijczyka Bartłomieja Bonka niemal przypłaciła życie. Jak się dowiedzieliśmy lekarz nie wróci już do szpitala. W marcu kończy mu się zwolnienie, ale bezpośrednio po nim przejdzie na emeryturę.

- Nie ma to nic wspólnego z tym z nieprzyjemnym zdarzeniem, które miało u nas miejsce. Doktor Łabiak jeszcze w ubiegłym roku informował nas, że w marcu zamierza przejść na emeryturę - mówi dr Marek Chowaniec, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Samodzielnym Specjalistycznym Zespole Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Opolu.

Przypomnijmy. Dramat w szpitalu przy Reymonta rozegrał się pod koniec listopada ub. roku, gdy na świat, miesiąc przed terminem, przyszły bliźniaczki państwa Bonków. Maja, która urodziła się pierwsza, jest zdrowa. Gdy rodziła się Julia, wystąpiły komplikacje. Dziewczynka przypłaciła długi poród poważnym niedotlenieniem mózgu.

Maja wróciła z rodzicami do domu. Julia nadal przebywa na OIOM-ie w Wojewódzkim Centrum Medycznym. Przez wiele tygodni oddychał za nią respirator. Później nastąpiła poprawa, dziecko zaczęło oddychać samodzielnie, ale radość rodziców nie trwała długo. - Dzisiaj mija miesiąc, od kiedy Julcię wspomaga respirator. Pocieszające jest to, że córeczka ma też swoje oddechy, rusza się, otwiera oczka - opowiada łamiącym się głosem Barbara Bonk, mama bliźniaczek.

Ma żal do lekarzy, którzy byli przy porodzie. Mówi, że każdego dnia zastanawia się, jak wyglądałoby życie jej rodziny, gdyby wtedy trafiła do innego szpitala.

- Zdecydowałam się rodzić w szpitalu na Reymonta, bo wiedziałam, że mają sprzęt, który gdy zajdzie taka potrzeba, pomoże moim córeczkom. Być może aparaturę mają świetną, ale na ludziach się zawiodłam - mówi pani Barbara. - Doktora Łabiaka nie było przy porodzie, choć powinien. Jego zastępczyni doktor Żwirska-Lembrych obiecała, że w razie komplikacji będę miała cesarkę. Później do końca upierała się, że mam rodzić sama, choć czułam, że dzieje się coś niedobrego.

Przeczucia matki potwierdziły ustalenia, powołanej przez dyrekcję szpitala, komisji, która uznała, że w trakcie porodu doszło do wielu nieprawidłowości. Ordynator oddziału patologii ciąży dr Bronisław Łabiak i jego zastępca dr Hanna Żwirska-Lembrych zostali odwołani ze stanowisk.

Po doniesieniach medialnych prokurator okręgowy w Opolu nakazał prokuraturze rejonowej sprawdzenie, czy podczas porodu lekarze popełnili błąd. Prokurator kończy przesłuchiwanie świadków.

- Teraz zostaną powołani biegli, którzy będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czy zdarzenie to było wynikiem błędu w sztuce, czy do niedotlenienia dziecka doszło na skutek okoliczności, na które lekarze nie mieli wpływu - wyjaśnia Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu i dodaje, że w tej chwili prokuratura nie przesądza, czy i komu mogłyby zostać postawione zarzuty. - Specyfika spraw dotyczących błędu w sztuce lekarskiej wymaga zbadania całego procesu leczenia, a w tym konkretnym przypadku - całego porodu. Biegli przeanalizują każde działanie podjęte na poszczególnych jego etapach. Dopiero wówczas będzie można myśleć o tym, jaki zarzut i komu postawić, jeśli faktycznie będą ku temu przesłanki - podkreśla prokurator Sieradzka.

Rodzice Julii nie zamierzają czekać na ustalenia prokuratury. Do sądu wpłynął już ich pozew o odszkodowanie przeciw opolskiemu szpitalowi położniczemu. Państwo Bonkowie nie ujawniają na razie, jakiej sumy się domagają.

Chcieliśmy zapytać dr. Łabiaka, czy po przejściu na emeryturę będzie prowadził prywatną praktykę. - Nie mam ochoty rozmawiać z prasą - uciął i odłożył słuchawkę. Kontaktujemy się z doktorem jeszcze raz - pod pretekstem umówienia się na wizytę w prywatnym gabinecie. Z tym nie ma problemu - termin wizyty: 26 marca.

- Osiągnięcie wieku emerytalnego nie ogranicza lekarzowi prawa wykonywania zawodu - mówi Jerzy Jakubiszyn, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej. - Dlatego lekarz-emeryt może prowadzić prywatną praktykę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska