Do konkursu w Krapkowicach zgłoszono w tym roku 15 dyń wyhodowanych w różnych zakątkach Polski. Ich wagę oceniała dzisiaj specjalna komisja konkursowa.
Zanim dynia trafi na wagę platformową musi być dokładnie oczyszczona z ziemi - tłumaczy Katarzyna Gondek-Jaśkowska, przewodnicząca komisji. - Chodzi o to, by wynik był jak najbardziej precyzyjny. Ważymy z dokładnością do jednego zera po przecinku.
W konkursie mogły wziąć udział dynie o wadze co najmniej 100 kilogramów. Tegoroczna zwyciężczyni - Mia - ma równe 600 kg.
Wyhodował ją Mateusz Dąbrowski z Zarzecza na Podkarpaciu, który z zawodu jest programistą, a gigantyczne warzywa uprawia w ramach hobby.
Żeby wyhodować taką dynię trzeba się nią dobrze opiekować - mówi tegoroczny zwycięzca. - Sadzonki wysiewałem jeszcze w kwietniu, a następnie je doświetlałem. Potem trafiły na ogród, gdzie były nawożone i pielęgnowane.
Mateusz Dąbrowski dodaje, że w tej rywalizacji trzeba mieć też sporo szczęścia, bo nawet dobrze pielęgnowana dynia może samoistnie pęknąć. Uszkodzone warzywo jest natomiast dyskwalifikowane.
Choć "Mia" jest imponujących rozmiarów, to nie pobiła dotychczasowego rekordu Polski ustanowionego także w Krapkowicach. Ten należy do Dominika Kędziaka, który w 2017 r. wyhodował dynię "Matyldę". Rekordzistka ważyła aż 839,8 kg i do tej pory nikomu w Polsce nie udało się poprawić tego wyniku.
Organizatorem festiwalu dyni było starostwo w Krapkowicach. Podczas imprezy na gości czekało także wiele innych atrakcji m.in. bicie rekordu na największą porcję racuchów z dynią. Na scenie wystąpiła natomiast m.in. Margaret i Natalia Zastępa.