Festiwal filmowy 2019 w Gdyni. "Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego - kontrowersje wokół wyboru do konkursu głównego FPFF [rozmowa]

Ryszarda Wojciechowska
Leszek Kopeć, dyrektor festiwalu
Leszek Kopeć, dyrektor festiwalu Archiwum Polskapress
"Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego nie została zakwalifikowana do Konkursu Głównego 44 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych Gdyni. To spowodowało, że film stał się w ostatnich dniach najgłośniejszym tytułem. W środowisku filmowym nastąpiło ogólne wzmożenie.

Aktualizacja, 19.07.2019:

Komitet Organizacyjny zdecydował jednak o włączeniu nie tylko tego filmu do konkursu, ale także trzech pozostałych, rekomendowanych przez Zespół Selekcyjny.

Więcej czytaj tutaj: "Mowa ptaków" znajdzie się jednak w Konkursie Głównym

Wcześniej pisaliśmy:

FPFF 2019. Awantura wokół filmu "Mowa ptaków"

Przeciw takiej decyzji Komitetu Organizacyjnego festiwalu zaprotestowała Gildia Reżyserów. Kilku krytyków filmowych z oburzeniem pisało o tej decyzji w stylu: hańba, skandal. Niektórzy z zachwytem mówili o filmie. Karolina Korwin-Piotrowska stwierdziła, że to "Film wściekły na Polskę". Inni ostrożniej oceniali, że to obraz eksperymentujący formą, który mógł skonfundować członków festiwalowej komisji. Tak czy inaczej, mleko się rozlało. Wokół "Mowy ptaków" rozpętała się burza, a środowisko filmowe się podzieliło.

Leszek Kopeć, dyrektor gdyńskiego festiwalu, w krótkim oświadczeniu napisał, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem. Tłumaczył, że do Konkursu Głównego kwalifikuje się maksymalnie 16 filmów. W ramach preselekcji Zespół Selekcyjny rekomenduje do udziału w Konkursie Głównym maksymalnie 20 filmów, spośród których Komitet Organizacyjny jest zobowiązany zatwierdzić co najmniej 8. A ostatecznej kwalifikacji filmów dokonuje Komitet Organizacyjny, z zastrzeżeniem, że decyzje podejmowane są na zasadzie konsensusu, a jeśli jest on niemożliwy, zapadają większością głosów. Nie odnotowuje się w protokole zdań odrębnych, a decyzje mają charakter ostateczny i nie podlegają odwołaniu.Na Festiwal wpłynęło 40 zgłoszeń fabularnych filmów pełnometrażowych.

Zespół Selekcyjny zarekomendował 21 filmów, z czego 13 zostało zaakceptowanych przez Komitet. Następnie Komitet uzupełnił zestaw filmów o 3 tytuły. Ostatecznie wybrano 16 filmów do Konkursu Głównego, w drodze głosowania odrębnie nad każdym filmem.

Tak czy inaczej "przegrana" "Mowa ptaków" wydaje się być dziś jednak wygrana. Bo dzięki tej burzy niemal wszyscy usłyszeli o filmie. A czy przed premierą może być lepsza promocja?

Gala finałowa 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2018 w Gdyni. Gala fina...

Rozmowa z dyrektorem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych

Przykro mi, że zaczynamy się dzielić w środowisku filmowym i że nie ufamy sobie trochę bardziej - mówi Leszek Kopeć, dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Zagotowało się wokół gdyńskiego festiwalu. Burzę wywołał film, którego w konkursie nie będzie, czyli „Mowa ptaków” Xawerego Żuławskiego. Krytycy piszą: - Wstyd, żenada, skandal. A pan, co odpowie?

Dokładnie to, co mówił już Wojciech Marczewski, że wokół tego filmu nie toczyła się jakaś szczególna dyskusja i nikt się za nim specjalnie nie ujmował. Film przepadł w głosowaniach. Ale to nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek podczas selekcji. Do tej pory nie udało nam się znaleźć idealnego systemu selekcyjnego. Jeszcze niedawno przerabialiśmy model autorski, z dyrektorem artystycznym festiwalu, który dokonywał subiektywnego wyboru filmów. I to nie była próba do końca udana, podobnie jak wybór kolegialny, który obecnie obowiązuje.

Film przepadł w głosowaniach. Ale to nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek podczas selekcji. Do tej pory nie udało nam się znaleźć idealnego systemu selekcyjnego.

Co szwankuje w tym kolegialnym ciele?

Opinie się bardzo mocno polaryzują. A film Xawerego Żuławskiego jest bolesnym przykładem nieporozumienia, które powstało na linii Zespół Selekcyjny - Komitet Organizacyjny.

Ta rozbieżność między Zespołem Selekcyjnym, składającym się z artystów, a Komitetem Organizacyjnym, była tym razem bardzo duża.

To prawda. I nie tylko przy tym jednym filmie. Rozbieżności nastąpiły przy czterech tytułach. Ale „Żużel” Doroty Kędzierzawskiej, który rekomendował Zespół Selekcyjny nie znalazł się w konkursie tylko dlatego, że nie był gotowy na tegoroczny festiwal. Producent wysłał niedawno mail, stwierdzający, że w tym roku nie zdążą z ukończeniem filmu na festiwal. W przypadku pozostałych dwóch produkcji: „Interioru” Marka Lechkiego i „Supernovej” - debiutanta Bartosza Kruhlika, spór dotyczył raczej proceduralnych kwestii.

Silne wzmożenie środowiska artystycznego dotyczy tylko filmu Żuławskiego. Niektórzy krytycy sugerują, że to dzieło zbyt niepokorne, że pokazuje nie taką Polskę, jaką chce widzieć obecna władza. Więc „utrącono” je z powodów politycznych.

Jeżeli będziemy szukali w decyzjach Komitetu Organizacyjnego klucza politycznego, to zejdziemy na manowce. Do tegorocznego, festiwalowego konkursu nie został zakwalifikowany, na przykład, film „Klecha”, poświęcony działalności księdza Romana Kotlarza, kapelana protestujących robotników w Radomiu, prześladowanego przez SB. Część środowisk prawicowo-katolickich mogłaby ten nasz wybór też uznać za polityczny. Ale film został przez komitet oceniony krytycznie. Jestem przekonany, że wchodzący w skład komitetu, w dużym stopniu kierowali się swoimi gustami i oceną artystyczną filmów, a nie ich wymową polityczną. Chociaż nie mogę mówić za wszystkich. Mój głos jest tylko jednym z dwunastu w komitecie. Gdyby komitet kierował się politycznymi aspektami, to czy w ubiegłym roku znalazłby się w konkursie „Kler” Wojtka Smarzowskiego? Być może ktoś w komitecie kieruje się politycznymi aspektami, ale ja nie chciałbym się tym zajmować, ponieważ nie jest to główny nurt myślenia o konkursie. „Mowa ptaków’ to przypadek natury formalno-prawnej, niefortunnie rozstrzygnięty.

Gdyby komitet kierował się politycznymi aspektami, to czy w ubiegłym roku znalazłby się w konkursie „Kler” Wojtka Smarzowskiego?

Po tej burzy wokół filmu, można powiedzieć, że „Mowa ptaków” już wygrała... olbrzymie zainteresowanie.

Dostajemy raporty, z których wynika jak zaciekawienie tym filmem rośnie. I jak się to przelicza na pieniądze. Ale nie zamierzam żartować. Mnie jest po ludzku bardzo przykro, że znaleźliśmy się w sytuacji, w której jedna i druga strona zapętliły się w swoich emocjach. Przykro mi, że zaczynamy się dzielić w środowisku filmowym i że nie ufamy sobie trochę bardziej.

Ufać w czym?

W tym, że my staramy się nasze wybory obiektywizować tak bardzo, jak to możliwe. W ostatnich latach ocena filmów festiwalowych przez publiczność, która głosowała na swoich filmowych faworytów przy pomocy kuponów, była w 90 procentach zbieżna z ocenami filmów przez jurorów. To znaczy, że nie wybieraliśmy źle. Ale już krytycy, oceniający przy pomocy gwiazdek festiwalowe filmy, pokazują jak duży rozrzut może być w spojrzeniu na ten sam film. Więc czasami przydałoby się trochę umiaru i spokoju. Z drugiej strony mamy do czynienia z wielką wrażliwością artystyczną i często drażliwością. Czasami miłość do dzieci jest niczym w porównaniu z uwielbieniem twórcy, jakim darzy swoje dzieło. I ja to doskonale rozumiem. Dlatego po każdym festiwalu jestem cały obolały i mam wrażenie, jakbym przeszedł jakąś traumę.

TAK BYŁO NA 43. FESTIWALU POLSKICH FILMÓW FABULARNYCH:

Wiem, że teraz komitet szuka jakiegoś rozwiązania dla „Mowy ptaków”. Tego, żeby jednak film pojawił się na gdyńskim festiwalu.

Mam nadzieję...

Może mógłby być pokazany w jakiejś innej sekcji festiwalowej? Jest taka szansa?

Niezależnie od istniejącej sekcji Panorama, musielibyśmy zmienić regulamin festiwalu, przywracając, na przykład, sekcję Inne Spojrzenie lub tworząc nową. W przypadku tak wielkiej imprezy, która ma się rozpocząć za dwa miesiące, trudno o radykalne zmiany, ale w jakiś sposób musimy zareagować i mam nadzieję, że to będzie reakcja wyważona.

Nie tylko film Xawerego Żuławskiego skupia na sobie uwagę. „Solid Gold” Jacka Bromskiego, zakwalifikowany do konkursu, też wzbudza niemałe emocje, ale... inaczej. Spekuluje się, że może on być przez TVP i Jacka Kurskiego wykorzystany politycznie przeciw opozycji.

Jeżeli chcemy dyskutować o filmie, to powinniśmy go najpierw obejrzeć. Mam wrażenie, że ci, którzy tak ochoczo o tym dyskutują, nie widzieli „Solid Gold”. Tak jak większość dyskutujących nie widziała „Mowy ptaków”. To są przykłady na to, jak daleko można się zapędzić w emocjonalnych argumentach i tworzyć medialne fakty, na podstawie których wiele osób formułuje swoje stanowisko.

Pan obejrzał „Solid Gold”. I ten film nie jest niewygodny dla jednej strony politycznie?

Moim zdaniem nie. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby ktoś mi wskazał w akcji filmu miejsce, które można uznać za atak na opozycję. Może tytuł kojarzy się z Amber Gold i w filmie pojawia się jeden cytat, dotyczący uruchomienia linii lotniczej. To jedyne akcenty, w których można doszukiwać się jakichś zbieżności, ale one nie dają żadnej podstawy do mówienia, że to może uderzać w opozycję. W tym filmie nie ma ani jednej postaci filmowej, którą można utożsamiać z naszą obecną polityką.

W ostatnich latach też były filmy, które się nie dostały do konkursu i potem rozpętywano burzę, tylko że ona szła z prawej strony.

Doskonale pamiętam, bo takie sytuacje są szczególnie bolesne. Uważam, że selekcja powinna być bardziej elastyczna, niż jest. Nie jestem zwolennikiem umawiania się na sztywną liczbę filmów w konkursie, aczkolwiek liczba ta jest ograniczona ze względu na logistykę, organizację i koszty. Im więcej filmów, tym dłuższy festiwal i tym większe koszty. Kiedy nasza kinematografia, jeszcze przed powstaniem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, była w zapaści, w konkursie festiwalowym brało udział około 20 filmów, czyli wszystkie, które udało się wyprodukować. Z tego połowę stanowiły filmy telewizyjne. Na miano artystycznych zasługiwało najwyżej pięć, nie więcej. Uczestnicy festiwalu wyjeżdżali wówczas z nieprzyjemnym uczuciem, że stan polskiej kinematografii jest naprawdę kiepski. Teraz kręci się dużo więcej filmów. Przy takim urodzaju, konieczna jest selekcja.

Uważam, że selekcja powinna być bardziej elastyczna, niż jest. Nie jestem zwolennikiem umawiania się na sztywną liczbę filmów w konkursie, aczkolwiek liczba ta jest ograniczona ze względu na logistykę, organizację i koszty. Im więcej filmów, tym dłuższy festiwal i tym większe koszty.

Pamiętam jaka była reakcja po tym, jak „Smoleńsk” Antoniego Krauze nie znalazł się w festiwalowym konkursie. Niektórzy prawicowi publicyści nie zostawili suchej nitki na tej decyzji.

„Historia Roja” też nie została do konkursu dopuszczona, bo film był hermetyczny i nieczytelny, wymagający jeszcze wielu poprawek. W ubiegłym roku aż trzy filmy były przedmiotem kontrowersji: „Córka trenera”, „53 wojny” i „Nina”. Dwa z nich trafiły do konkursu Inne Spojrzenie, a „Nina” Olgi Chajdas ten konkurs wygrała.

Agnieszka Smoczyńska napisała, że teraz zaczyna dominować narracja narodowo-patriotyczna w polskim kinie. Po przejrzeniu opisów konkursowych filmów, też mam wrażenie, że polskie kino ogląda się wstecz. Jakby nie chciało żyć tym co tu i teraz?

Nie zgodziłbym się z panią. Mamy w konkursie filmy współczesne, obyczajowe, jak „Boże Ciało” Jana Komasy, „Ciemno, prawie noc” Borysa Lankosza, „Proceder” Michała Węgrzyna, „Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha, „Żelazny most” Moniki Jordan - Młodzianowskiej, „ Wszystko dla mojej matki” Małgorzaty Imielskiej, czy „Solid Gold” Jacka Bromskiego. To są współczesne historie. Jeśli ma pani wrażenie, że w konkursowym zestawie jest więcej niż dotąd filmów historycznych, to tylko dlatego, że w ostatnim czasie powstaje ich dużo więcej.

"Legiony" w reżyserii Dariusza Gajewskiego to także historia ale wcześniejsza, z czasów I wojny światowej.  W "Legionach" zobaczymy przebieg najkrwawszej bitwy Polaków w I wojnie, pod Kostiuchnówką. W rolach głównych Sebastian Fabijański (którego przed rokiem oglądaliśmy na gdyńskim festiwalu także w historycznej produkcji filmowej pt. "Kamerdyner") oraz Bartosz Gelner.

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2019 w Gdyni: 16 filmów...

Poziom filmów, które w tym roku wybrano jest, pana zdaniem, zadowalający?

Bierzemy za te filmy odpowiedzialność, bo większość z nas je przegłosowała. Ale nie powiem, że wszystkie szesnaście, które wybrano do konkursu, reprezentują równie wysoki poziom. To tak nie działa. Za to widz festiwalu dostanie kino dość różnorodne. Mamy w tym zestawie kilka produkcji biograficznych. Z jednej strony jest opowieść o mało znanych faktach z życia Józefa Piłsudskiego, z drugiej jest legenda Mietka Kosza - przedwcześnie zmarłego, niewidomego, genialnego pianisty. „Proceder” z kolei opowiada o zmarłym niedawno raperze Tomaszu Chadzie. W tym konkursowym zestawie jest też świetnie zrealizowany film sensacyjny, który mógłby rywalizować z „Bondem”, czyli „Ukryta gra” Łukasza Kośmickiego, choć angielski tytuł „The Coldest Game” lepiej oddaje treść filmu. Są też trzy naprawdę, interesujące debiuty m. in. „Wszystko dla mojej matki” Małgorzaty Imielskiej, czy „Żelazny most” Moniki Jordan-Młodzianowskiej. Mamy filmy uznanych mistrzów i młodych twórców - tu też jest duża różnorodność. Nie można więc mówić o jakimś tendencyjnym wyborze.

Zobacz: Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2018. Czerwony dywan

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska