Filip Drescher ma zaledwie 15 lat, a gospodarzy na całego. To jeden z najmłodszych rolników w Polsce

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Filip Drescher od kilku lat z powodzeniem zajmuje się rolnictwem. Uprawia m.in. ziemniaki, pomidory, ogórki, buraki i sałatę - na własny użytek, ale także dla klientów. Zdążył już wyrobić sobie markę, więc ma stałych odbiorców. Co więcej, sam naprawia, a nawet konstruuje maszyny potrzebne w gospodarstwie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma dopiero 15 lat.

Filip Drescher mieszka w Murowie. Jest jednym z ostatnich rolników w tej wsi i na pewno jednym z najmłodszych w Polsce. Trudno nawet powiedzieć, kiedy zrodziła się jego pasja. Podobno jeszcze kiedy był małym chłopcem (teraz ma dopiero 15 lat, ale prawie 180 cm wzrostu), lubił przyglądać się jak rolnicy pracują i „grzebać” w ziemi. Tak mówi jego babcia.

Swój pierwszy ogródek założył pięć lat temu. Zaczynał zupełnie od zera, bez doświadczenia i żadnych maszyn.

- Mama kupiła mi kilka sadzonek ogórków, posadziłem je, bo chciałem zobaczyć, co z tego będzie – opowiada Filip.

Ogórki pięknie urosły, a chłopak zachęcony sukcesem, w następnym sezonie zasiał marchewkę, pietruszkę, rzodkiewkę, posadził pomidory i oczywiście ogórki, by nie tylko zbierać plony, ale także kolejne doświadczenia.

- Okazało się, że powinienem przenieść ogródek w miejsce, gdzie jest lepsza ziemia. Ponadto przekonałem się, że ogórki nie mogą sąsiadować z pomidorami, bo łapią od nich choroby – mówi Filip Drescher. – Zdarzyło się, że pomidory musiałem wyrzuć przez zarazę.

Mimo to efekty prób były na tyle zachęcające, że młody rolnik postanowił powiększyć areał. Z dwóch grządek zrobiło się kilkadziesiąt arów upraw.

- Za domem mamy ziemię, ponad 1,5 hektara i zdecydowałem się część zagospodarować. Wymagało to ogromnej pracy, by z ugoru powstała ziemia uprawna – opowiada Filip. – Miejscowy rolnik zaorał mi ten fragment, później jeszcze sąsiad doprowadził go do porządku glebogryzarką. Aby użyźnić ziemię, dałem koński nawóz, bo chemicznego nie stosuję. O koński nawóz jest trudno, ale wujek hoduje konie, więc ja mu daję siano i tak rozliczamy się w barterze. Z chemii dopuszczam jedynie oprysk na stonkę. Próbowałem wyzbierać ją ekologicznie, ręcznie, ale nie dałem rady.

Rekordy na grządkach

Ubiegły rok był dla Filipa bardzo dobry pod względem upraw.

- Ziemniaków miałem 1,5 ara. Wystarczyło dla nas na całą zimę, ale także rozdawałem rodzinie i znajomym, a nawet sprzedawałem – mówi młody rolnik. – Urodzaj był też na ogórki, bo zebrałem ich 220 kilogramów. Część mama zakisiła do słoików, ale dużo też sprzedałem. Świetnie urodziła się marchew – niektóre okazy były długie jak moja stopa, czyli rozmiar 48! Buraki też były bardzo duże, rekordowy ważył 2,5 kilograma, ale inne wcale nie dużo mniejsze.

W tym roku chłopak przeznaczył na ogródek 20 arów ziemi, w tym aż 11 pod ziemniaki.

- Posadziłem pięć odmian, między innymi Denara, który ma najwszechstronniejsze zastosowanie i Bellarosę, która jest ziemniakiem wczesnym, bardzo smacznym, ale nie nadaje się do przechowywania. Testuję też odmianę namysłowską – wylicza Filip. – Chcę zobaczyć, które odmiany najlepiej się u nas sprawdzą.

Oprócz tego na grządkach rosną: marchew, ogórki, czosnek, fasolka szparagowa, pomidory, cebula, pietruszka, słonecznik, kukurydza, rzodkiewka, sałata, cukinia, dynia, a nawet bób. A wszystko pięknie utrzymane, że trudno znaleźć choćby jeden chwast.

- Jest przy czym robić – mówi młody rolnik. – Zwykle wszystkie prace wykonuję sam. Przy pieleniu czasem pomagają mi sąsiadka albo mama. Rano pierwsze kroki kieruję do ogródka, żeby zobaczyć co urosło, czy nie trzeba podlać grządek albo czy ich nie zalało po deszczach, bo teren jest nisko, a w pobliżu rzeka. Czy kret gdzieś nie zrobił szkód i czy stonka się znów „nie rzuciła”, bo walczę z nią uparcie. W czasie roku szkolnego po lekcjach też od razu idę do swoich upraw. Na wakacje nie wyjeżdżam, bo pilnuję plonów. Nie mam też zbytnio czasu na spotkania z kolegami, chyba że tak samo jak ja interesują się rolnictwem. Ale nie traktuję tego jak wyrzeczenie, bo robię to, co lubię.

Nawet wczesne pobudki nie odstraszają Filipa. Zwykle wstaje o 6.00 i zdarza się, że pracuje aż do zmroku.

- Oprócz ogródka mam też 2 hektary łąk, a ponieważ wujek ma dwa, konie więc na siano dla koni nadają się jak znalazł. Stąd w zeszłym i w tym roku robimy z wujkiem sianokosy – opowiada. - W ubiegłym roku pracowaliśmy nawet do 23.00, bo trzeba było skosić trawę i jak najszybciej zwieźć siano, bo nagminnie zdarzały się kradzieże.

Klienci czekają na zbiory

Filip już wie i niejednokrotnie się o tym przekonał, że praca na roli to ciężki kawałek chleba, ale sukcesy, a przede wszystkim smak własnych warzyw, potwierdzają, że warto się rolnictwem zajmować.

- Na przykład taki pomidor malinowy z własnej uprawy jest zawsze o niebo lepszy od tego najlepszego kupionego w sklepie – mówi. – To nie tylko moje subiektywne odczucie, ale także opinia moich klientów, którzy nim jeszcze posieję i posadzę coś na ogródku, już pytają, kiedy będą zbiory.

Wśród klientów są sąsiedzi Filipa, znajomi, ale także zainteresowała się nim miejscowa restauracja, która chce zaopatrywać się u niego w sezonie w warzywa.

W gospodarstwie jak wiadomo bez sprzętu ani rusz. Filip zgromadził już pokaźny park maszynowy i ma już prawie wszystkie maszyny i narzędzia, które rolnik powinien mieć, m.in. pług, bronę, kultywator i obsypnik do ziemniaków.

- Kupuję sprzęt do remontu, któremu daję nowe życie – opowiada. – Mam mały ciągnik, Deutz Fahr o mocy 30 koni mechanicznych, więc wszystkie maszyny przerabiam tak, aby do niego pasowały. Zajmuję się tym jesienią albo zimą, kiedy nie ma pracy na polu. Specjalnie nauczyłem się spawać różnymi technikami, podłączać kable, robić hydraulikę siłową w maszynach, żebym był niezależny i nikogo nie musiał prosić o pomoc. Pierwszych lekcji udzielali mi tato i dziadek. Czasem pomaga mi młodszy brat, 12-letni Janek.

Chłopak sam pospawał kabinę do traktora i odrestaurował przyczepę do niej, kiedy wydawało się, że już do niczego nie będzie się nadawać, tylko na złom. Dziś lśnią nową farbą i z powodzeniem służą w gospodarstwie. Teraz młody rolnik planuje jeszcze oszklić kabinę w traktorze i wyremontować w nim skrzynię biegów.

- A kiedy Filip zrobił sadzarkę do ziemniaków i wyjechał nią w pole, to sąsiedzi przyszli podziwiać i każdy chciał spróbować, jak się ją używa – opowiada dziadek. - Zabawa była przy tym świetna.

Oprócz tego chłopak skonstruował… bolid do odśnieżania. Przyczepił do niego pług i z powodzeniem usuwał śnieg z podwórka, z drogi, a także u sąsiadów.

- Nawet zamontowałem reflektory, bo przecież zimą wcześnie zapada zmrok, a odśnieżać trzeba o różnej porze dnia i nocy – mówi Filip.

Bilans na razie na plus

W miesiące jesienne i zimowe młody rolnik nie tylko zajmuje się naprawą sprzętu, ale także planuje prace na roli.

- Podgląda w Internecie, czyta i wymyśla, co by jeszcze nowego zrobić – opowiada babcia. – Na początku na jego pasję patrzyliśmy z przymrużeniem oka. Myśleliśmy, że to słomiany zapał, który szybko się sam wypali. Tymczasem nic z tych rzeczy.

W przyszłym sezonie młody rolnik chce posiać w swoim ogrodzie arbuzy i kalafior. Nasiona kupił niedawno we Włoszech na wyjeździe z rodzicami, bo podczas każdej podróży obowiązkowo odwiedza sklepy branżowe w poszukiwaniu nowinek oraz inspiracji.

- Myślę też o zagospodarowaniu kolejnych ugorów i posianiu kukurydzy – mówi Filip. – Ale żeby ją zebrać, potrzebna jest specjalna przystawka do kombajnu. Okoliczni rolnicy takich nie mają, bo kukurydza nie jest u nas specjalnie popularna. Jeśli więc nie będzie miał mi kto zebrać, nie zdecyduję się na jej uprawę. Zamiast tego posieję pszenicę lub jęczmień.

Młody rolnik przyznaje, że dzięki pasji nauczył się nie tylko sekretów uprawy i pracy na roli, ale także znacznie więcej.

- Jestem bardziej systematyczny, konsekwentny i uporządkowany, bo pracy na roli nie można odkładać na później, wszystko ma swój czas i czego się nie zrobiło, to się nie nadrobi. Nauczyłem się też cierpliwie czekać na efekty mojej pracy – tłumaczy. – Ponadto inaczej podchodzę do wydawania pieniędzy. Kiedyś kieszonkowe wydawałem niewiele się zastanawiając, teraz i kieszonkowe, i to, co zarobię na uprawach, wydaję bardziej racjonalnie, inwestuję w gospodarstwo. Zastanawiam się co kupić, w jakiej kolejności i za ile, by miało to sens.

Wszystkie wydatki, inwestycje, wpływy oraz kilogramy zebranych warzyw chłopak skrzętnie zapisuje i sprawdza, czy bilans się zgadza. Na razie co roku wychodzi na plus.

Filip przyznaje, że odkąd sam produkuje żywność, bardziej dba o to, by nic się nie marnowało.

- Zdaję sobie sprawę, ile trudu trzeba włożyć, żeby coś na polu urosło – mówi. – Rolnictwo to taka branża, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Możemy dołożyć wszelkich starań, by mieć jak najlepsze plony, ale przyjdą kataklizmy i w jednej chwili możemy wszystko stracić. Dlatego powinniśmy docenić fakt, że codziennie mamy co jeść i starać się żywności nie marnować. Z tego powodu uważam, że bycie rolnikiem to misja i że każdemu, kto uprawia rolę, należy się wielki szacunek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska