Filipe Felix czuje się u nas tak dobrze, że zupełnie nie brakuje mu Brazylii

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Filipe Andrade Felix czuje się już w Polsce jak w domu.
Filipe Andrade Felix czuje się już w Polsce jak w domu. archiwum prywatne
Dla Filipe Andrade Felixa Polska miała być pierwotnie tylko przystankiem w piłkarskiej karierze. Tymczasem mieszka w niej już od 17 lat. Na Opolszczyźnie poznał swoją żonę Magdalenę, z którą ma dwuipółletniego syna - Aleksandra. Cała trójka wiedzie obecnie szczęśliwe życie w Starych Siołkowicach.

Kibice piłki nożnej w naszym regionie kojarzą brazylijskiego zawodnika przede wszystkim z występów w Odrze Opole, w latach 2008-2009. Później grał też w takich opolskich drużynach jak LZS Piotrówka, Swornica Czarnowąsy czy Śląsk Łubniany. W 2016 roku jednak zawiesił buty na kołku, zaczęło szwankować zdrowie.

- Dziwnie zaczęło się zachowywać moje serce, szczególnie po wysiłku - mówi 35-letni dziś Filipe. - Przeszedłem wszystkie możliwe badania, które nie wykazały żadnych dolegliwości. Mimo wszystko przez prawie rok nie czułem się komfortowo, zdarzały mi się ataki paniki. Miałem problem, by zostać samemu w domu czy prowadzić samochód. Dlatego uznałem, że nie ma sensu jeszcze bardziej narażać zdrowia, kiedy gra w piłkę była już dla mnie tylko zabawą.

Z czasem problemy ze zdrowiem u Filipe ustąpiły. Poradził sobie z nimi w pojedynkę, m.in. zmieniając swoje nawyki żywieniowe, ograniczając spożycie soli i kolorowych napojów. Na jego twarzy znów zagościł szeroki uśmiech, ponownie był duszą towarzystwa. Znalazł też nowe zajęcia.

- Pomagam żonie i teściom w prowadzeniu sklepu „Lewiatan” - tłumaczy. - Przeważnie jestem kierowcą i dostarczam towary do wyznaczonych miejsc. W Starych Siołkowicach założył też własną szkółkę piłkarską Inter Siołkowice oraz pomaga szkolić młodzież w Soccer College Łubniany i TOR-ze Dobrzeń Wielki.

Nie chwali się i nie narzeka. Woli działać

Najprawdopodobniej nie wszyscy jego podopieczni wiedzą, że trenuje ich mistrz Polski z sezonu 2006/07 (w barwach Zagłębia Lubin) i reprezentant Brazylii w kategoriach do lat 15 i 17.

- W ogóle nie obnoszę się ze swoją przeszłością, bo byłoby mi po prostu głupio - wyjaśnia Filipe. - Nie chcę być traktowany inaczej niż inni przez to, że chwilami posmakowałem gry na nieco wyższym szczeblu. Nie pozwala mi na to moja skromność. Aż żona czasami się śmieje, że musi sama mnie pochwalić.

- Lubię to robić, ale mąż rzeczywiście się wtedy zawstydza - przyznaje z uśmiechem Magdalena Jagieła-Felix. - Jestem z niego niezwykle dumna, choćby z tego powodu, że samemu, bez pomocy prywatnego nauczyciela czy szkoły językowej, nauczył się bardzo dobrze mówić po polsku.

Choć Filipe włada aż sześcioma językami (polski, portugalski, hiszpański, angielski, włoski i niemiecki), w naszej rozmowie posługuje się wyłącznie nieskazitelną polszczyzną. O tym, jak uczył się naszego języka, opowiada tak:

- Starałem się wyłapywać poszczególne słówka od początku pobytu w Polsce, czyli od 2003 roku, kiedy trafiłem do Górnika Zabrze - podkreśla. - Starsi koledzy w szatni, na czele z Michałem Probierzem, kładli duży nacisk na prowadzenie rozmów w języku polskim. Ponadto wtedy szybko złapałem też kontakt z wieloma kolegami z osiedla, co dodatkowo ułatwiło mi naukę.

- Kiedy Filipe przychodził do Opola, już naprawdę dobrze porozumiewał się po polsku - potwierdza Łukasz Ganowicz, jego kolega z występów w barwach Odry. - A jako że przy tym był otwarty, wesoły i serdeczny, nie miał problemów z uzyskaniem akceptacji w naszej szatni. Wspólnie przeżywaliśmy w Odrze różne chwile, bo pieniądze nie zawsze przychodziły na czas. On jednak, niezależnie od sytuacji, zawsze przykładał się do swojej pracy ze stuprocentowym zaangażowaniem.

Po kilkunastu latach pobytu w Polsce Filipe przyznaje, że stała się ona dla niego drugim domem. Zanim jednak ją pokochał, doświadczył w naszym kraju niemiłego traktowania, spowodowanego wyłącznie … kolorem skóry.

- Przychodząc do Polski, myślałem, że będzie ona jedynie przystankiem w mojej sportowej karierze - zaznacza Filipe. - Kilka lat temu, przed mistrzostwami Europy w 2012 roku, były tu kluby, w których „z góry” nie było miejsca dla czarnoskórych graczy. Po zakończeniu przygody z Odrą nie sądziłem z kolei, że kiedykolwiek wrócę na Opolszczyznę. Wielokrotnie na stadionie w Opolu doświadczyłem bowiem niemiłych zachowań i wyzwisk ze strony pewnej grupy „kibiców”.

- Takie incydenty rzeczywiście miały miejsce - przyznaje Łukasz Ganowicz. - Na pewno nie było to dla niego przyjemne, ale widziałem po nim, że potrafił się od tego odciąć, w przeciwieństwie do kolegów z Afryki. Generalnie jednak takich niechlubnych zachowań dopuszczały się jednostki. Większość ludzi na trybunach mocno szanowała Filipe za jego wysiłek i sumienną postawę.

Futbol w cieniu rodziny, nart oraz gitary

Na przestrzeni lat Brazylijczyk zauważył, że sposób traktowania ciemnoskórych obcokrajowców w Polsce znacznie się poprawił. Dlatego w 2013 roku powrócił do województwa opolskiego, by niejako dać mu drugą szansę i przy okazji wspomóc ekipę LZS-u Piotrówka. Ta decyzja okazała się punktem zwrotnym w jego życiu prywatnym.

- Siedem lat temu poznałem w Opolu swoją żonę - przypomina Filipe. - Po naszym pierwszym spotkaniu na żywo przez dłuższy czas komunikowaliśmy się jednak wyłącznie przez internet. Na kolejne spotkanie twarz w twarz przyszło mi czekać około pół roku.

- Początkowo wcale nie miałam ochoty, by zobaczyć się ponownie - śmieje się Magdalena Jagieła-Felix. - Namówiła mnie jednak przyjaciółka, która później była też świadkiem na naszym ślubie. Filipe po lepszym poznaniu urzekł mnie przede wszystkim swoim ciepłem i otwartością. Ma dobre serce i nieprzypadkowo przyciąga do siebie ludzi. By mnie zdobyć, musiał się jednak trochę napracować. O jego przygodzie z piłką nożną początkowo wiedziałam tylko tyle, że w nią gra. Nie znałam szczegółowej historii jego kariery.

Do dziś Magda nie jest zresztą fanką futbolu. Co jednak interesujące, poza prowadzeniem treningów dla dzieci Filipe również rzadko poświęca czas na oglądanie piłki nożnej. Czasami obejrzy fragmenty meczów z udziałem FC Barcelony, ale generalnie woli spędzać czas w inny sposób. Jedną z jego pasji są narty.

- Moimi ulubionymi miejscami w Polsce są góry: Tatry i Karkonosze - zaznacza Filipe. - Jazdy na nartach chciałem spróbować od dziecka, ale po raz pierwszy uczyniłem to dopiero po przyjeździe do Polski. Teraz ją uwielbiam, ale początkowo niewiele jednak brakowało, by mój zapał szybko zgasł.

- Po pierwszej jeździe sportowa duma mojego męża została mocno nadwerężona - wspomina z humorem Magdalena Jagieła-Felix. - Zupełnie nie potrafił skręcać i regularnie wpadał w siatkę, z której raz wyciągało go nawet kilkuletnie dziecko. Niewiele dała także pomoc instruktora, do której po długich namowach dał się przekonać. Przez dwa lata w ogóle nie chciał słyszeć o nartach, ale już po ślubie, w 2016 roku udało mi się go namówić na ponowną próbę. Wytłumaczyłam mu wszystko krok po kroku na oślej łączce i nagle zaskoczył. Już kolejnego dnia zjeżdżał po stoku, na który ja bałam się pójść. A teraz świetnie radzi sobie nawet na czarnych szlakach w Alpach.

Podróże to generalnie największa pasja rodziny Felix. Kiedy tylko mają trochę wolnego czasu, starają się odwiedzać ciekawe miejsca. A w domowym zaciszu Filipe bardzo lubi sięgać po gitarę klasyczną. W utworach Passengera („Let Her Go”) czy Dżemu („Wehikuł czasu”) jest perfekcyjny.

- Zagrałbym też jakąś piosenkę Eda Sheerana, ale widzę, że gitara jest niestrojona - mówi Filipe z nieodłącznym uśmiechem na twarzy. - Gram na niej od najmłodszych lat, jestem samoukiem. Najczęściej czynię to w obecności syna, którego dźwięk gitary bardzo uspokaja. Wręcz nie mogę jej odłożyć, bo wtedy od razu płacze.

Wszystko wskazuje na to, że kolejne lata Filipe wraz z rodziną spędzi także w Starych Siołkowicach. Zadomowił się u nas tak mocno, że w ogóle nie ciągnie go perspektywa powrotu do Brazylii.

- Ostatni raz byłem w ojczyźnie jeszcze przed ślubem, bo naprawdę mi jej nie brakuje - stwierdza Filipe. - Nie mam już w niej praktycznie żadnych kontaktów. Zdecydowanie lepiej żyje mi się w Polsce, a Stare Siołkowice to bardzo przyjazne miejsce, w którym wszyscy trzymają się razem, są dla siebie życzliwi i wzajemnie sobie pomagają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska