Zaczęło się od Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkańcy musieli opuszczać dopiero co kupione na kredyt domy, bo nie mieli czym spłacać rat.
Zaraza rozszerzyła się na Europę. Padł bank w Islandii. Teraz polski rząd ogłosił, że mamy dziurę w budżecie, a na naszym regionalnym podwórku przedsiębiorstwa zaczęły zwalniać ludzi, niektóre grupowo.
„Małe firmy” też czują oddech kryzysu na plecach, a może już jego ciężar?
Robi się nerwowo. Bo przecież większość tych „małych firm” to osoby fizyczne, które odpowiadają za niepowodzenie własnym majątkiem, a bywa, że włożyły w biznes oszczędności życia i jest to jedyne źródło dochodu ich i ich rodzin.
Do tego zaangażowały się intelektualnie, bo przecież musiały wdrożyć się w przepisy z zakresu prawa bankowego, ochrony środowiska, prawa ubezpieczeń, prawa pracy, prawa handlowego, gospodarki opakowaniami i innych, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Odpowiedzialność jest więc ogromna, a widoki na przyszłość niepewne. Prowadząc mały biznes, wciąż liczymy koszty - czynsz, opłaty, wynagrodzenia, raty kredytu, zakupy towarów, podatki. Zysk jest upragnioną i w pełni zasłużoną nagrodą.
Jakie są objawy kryzysu? Ratujemy się ograniczając zakupy, szukamy pomocy finansowej w instytucjach kredytowych, odwlekamy płacenie podatków, zastanawiamy się nad zwolnieniami ludzi.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?