Firmy ochroniarskie wyręczają się policjantami

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Policjanci z Krapkowic jeżdżą do fałszywych alarmów po kilkanaście razy w ciągu miesiąca. Marnują czas i paliwo.
Policjanci z Krapkowic jeżdżą do fałszywych alarmów po kilkanaście razy w ciągu miesiąca. Marnują czas i paliwo. Radosław Dimitrow
Firmy wyręczają się policjantami, bo tną koszty. Mają za mało ludzi, żeby reagować na alarmy z obiektów, których rzekomo pilnują.

Krapkowice, środek nocy. Policjanci odbierają telefon, że w mieście w jednym ze sklepów włączył się alarm. Zgłaszającym jest pracownik firmy ochroniarskiej ze stacji monitorowania. Wyjaśnia, że komputer sygnalizuje mu, iż coś dzieje się w budynku. Po chwili bez skrępowania przyznaje, że jego firma nie jest w stanie sprawdzić zgłoszenia, bo grupa interwencyjna jest zajęta. Ponieważ nie ma kogo przysłać na miejsce, chce, by sprawą zajęli się policjanci. Mundurowi wsiadają więc w radiowóz i podjeżdżają pod sklep. Po dokładnych oględzinach obiektu okazuje się, że był to fałszywy alarm - kolejny, bo w ostatnim miesiącu w tym samym miejscu było ich już kilka.

Jarosław Waligóra, rzecznik prasowy w komendzie w Krapkowicach, przyznaje, że mundurowi jeżdżą do podobnych zdarzeń po kilkanaście razy w ciągu miesiąca.

- Niektóre firmy regularnie powiadamiają nas o alarmach w sklepach, szkołach, bankach czy kantorach, które okazują się fałszywe - dodaje. - Policjanci sprawdzają każdy sygnał, bo to nasz ustawowy obowiązek. Takie zgłoszenia są jednak uciążliwe, bo zajmują sporo czasu. Bywa, że policjanci są w tym czasie potrzebni w innym miejscu.

Mundurowi nie mają pretensji, gdy firma zwraca się o pomoc od czasu do czasu. Ale na Opolszczyźnie działa przynajmniej kilka agencji ochroniarskich, które zaczęły wręcz prowadzić swoją działalność w oparciu o policję.

- Takich zgłoszeń przybywa z miesiąca na miesiąc - podkreśla Jarosław Waligóra.

Firmy wyręczają się policjantami, bo tną koszty. Utrzymanie jednej grupy interwencyjnej, czyli minimum dwóch uzbrojonych ochroniarzy dysponujących samochodem, to koszt około 20 tys. zł miesięcznie.

Agencje ograniczyły liczbę takich pracowników do minimum, a ci ochroniarze, którzy powinni czekać w gotowości do akcji, zarzucani są inną pracą. - Jeździmy np. w konwojach z pieniędzmi - mówi nto ochroniarz z kilkunastoletnim stażem. - W ten sposób jesteśmy stale zajęci i nie możemy pojechać do wyjącego alarmu.

Edward Kuczer, prezes Agencji Ochrony Gwarant z Opola, mówi, że w regionie działa coraz więcej firm, które przez takie działania psują markę solidnym agencjom.

- Oferują ochronę obiektów za 30 złotych miesięcznie, czyli złotówkę dziennie - mówi Kuczer. - Za taką cenę nie można kupić dobrej wody mineralnej, a co dopiero zapewnić ochronę przez cały dzień! Ale klienci kupują takie "usługi". O tym, że są one fikcyjne, przekonują się dopiero, gdy rzeczywiście dochodzi do kradzieży. My w tym "wyścigu" nie zamierzamy uczestniczyć.

Choć angażowanie policji do prywatnych celów jest niezgodne z prawem, to z drugiej strony mundurowi nie mogą ignorować sygnałów, które do nich spływają od agencji.

Właścicielom obiektów, którzy korzystają z takiej "ochrony", radzą, by dokładnie czytali umowy podpisywane z agencjami - niektóre są tak skonstruowane, że firmy ochroniarskie nie biorą na siebie w zasadzie żadnych obowiązków i odpowiedzialności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska